I am a Lion and I want to be free!
You see a Lion when you look inside of me!
Trzask, plusk i głośne krzyki rozległy się na szkolnym korytarzu w chwili gdy muzyka została brutalnie przerwana, a głośnik do tej pory zamontowany nad wejściem do jednej z sal lekcyjnych, wylądował za oknem i roztrzaskał się na kostce brukowej którą wyłożony był dziedziniec akademii Raira. Grupa uczennic w dole rozproszyła się z głośnym krzykiem gdy odłamki chwilę temu grającego urządzenia rozprysły się na wszystkie strony przez impet uderzenia. Poza tym szkolna codzienność trwała jak zawsze. To nie było nic niezwykłego, nic co nie działo by się codziennie od przeszło roku.
,,Czarna wesz", będącą przyczyną całego incydentu patrzyła na ,,Tlenionego wilka" z bardzo wymowną miną, którą po chwili zmieniła na szeroki uśmiech, nie mogący należeć do człowieka. Izaya zacmokał niezadowolony podpierając się rękoma na drewnianym parapecie. Od początku do końca oberwał mknący w dół z zastraszającą prędkością przyrząd. Kolejne straty dla szkoły, ale jego za bardzo to nie obchodziło. To nie on będzie zajmował się pozyskaniem funduszy. Jeśli dobrze pójdzie nie poniesie żadnej odpowiedzialności.
-Na prawdę nie rozumiem, Shizu- chan...- Zaczął z teatralnym przejęciem w głosie, maskującym rozbawienie goszczące na jego twarzy.- Co nie spodobało ci się w tej piosence? Osobiście uważam, że bardzo pasuje do takiej bestii jak ty...
Odskoczył w bok dosłownie kilak sekund zanim pięść uderzyła miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była jego głowa. Twarz Shizuo wykrzywiła się gniewnie, a na jego czole pulsowała żyłka. Znak ostrzegawczy. Zawsze kiedy się pojawiał ludzie mający choćby krztę instynktu przetrwania brali nogi za pas.
Ale nie Orihara.
Orihara bawił się do samego końca, nie zważając na konsekwencje.
-Zabiję cię, Izaya!!!-Krzyknął Heiwajima podnosząc ławkę stojącą nieopodal i cisnął nią w stronę niższego chłopaka, który odskoczył zanim nadlatujący pocisk zdołał go sięgnąć. W jego dłoni zabłyszczał noż sprężynowy, gdy wokół wirowały odłamki szyby i zapachniało łamanym drewnem.
-Ale po co te nerwy, Shizu-chan? Nie wspominając już o tym, że zupełnie nie rozumiem czemu od razu sądzisz, że mam z tym coś wspólnego?- Czarnowłosy zatrzepotał rzęsami. Z takim wyrazem twarzy z powodzeniem mógłby uchodzić za świętego, gdyby nie trzymane przezeń ostrze błyszczące ostrzegawczo. Klasa zdążyła już opustoszeć i poza nimi stała tu jeszcze dwójka uczniów gotowa do interwencji, ale dopiero kiedy ,,Tleniona Bestia" trochę ochłonie.
Izaya ponownie zrobił tę swoją teatralną minę i westchnął wskazując na siebie nożem. Jak zwykle nie ubrał mundurka. Czarna skórzana kurtka opinała jego drobne ramiona i kontrastowała z czerwoną bluzką, która wybijała się mocno na tle czarnej odzieży. Wolną ręką odgarnął włosy z czoła i zrobił urocza minę, przez którą śmiało mógłby konkurować z postaciami z anime.
Przecież to nie było tak, że od tygodnia planował to wszystko...Przecież to nie on śledził blondyna pod sam jego dom, zorganizował stłuczkę, w której Heiwajima wziął udział i wykradł mu MP3, zgrał wszystkie piosenki i postanowił, jako członek samorządu, puścić każdą z nich na dzień singla... Przynajmniej połowę z tych rzeczy zrobili wynajęci przez niego ludzie, dlatego też oskarżenia blondyna były bezpodstawne.
On był zupełnie niewinny, prawda?
Nie wspominając już, że w cały plan zamieszani byli również Dotachin i Shinra, którzy teraz z przerażeniem oglądali bijących się przyjaciół wymieniając pełne niepewności i zaniepokojenia spojrzenia, do chwili gdy Shinra Kishitani nie wbił w Kyoucheia Kadotę, zwanego Dotachinem, swojego błagającego spojrzenia.
CZYTASZ
Dzień singla (one shot)
FanfictionTo był ulewny wieczór. Światło latarni odbijało się w mokrych chodnikach tworząc potoki tęczy wpływające do kanalizacji. Ludzie pośpiesznie chowali się do różnych sklepów oraz stacji metra byle by tylko nie zmoknąć. Pod szarą ścianą rosyjskiego sush...