7. KONIEC OBIETNICY

89 15 6
                                    

Boli mnie głowa. Bardzo boli. Masuję skronie, krzywiąc się, lecz to nie pomaga. Cały czas wracam do spotkania z Callumem, co mnie tylko złości. Kopię kamień, który ośmielił się znaleźć przede mną. Jestem bardzo, bardzo zły. Ból tylko potęguje negatywne emocje.

Nie wierzę, że to spotkanie to przypadek. Nie potrafię uwierzyć. Chyba nikt nie może być zdziwiony moim myśleniem, skoro Callum cały czas czai się w cieniu mojego życia. Zaczynam podejrzewać, że mnie obserwuje, śledzi, prześladuje. Przechodzi mnie dreszcz, gdy ukradkiem oglądam się za siebie, żeby być pewnym, iż... nikt za mną nie podąża. Przyspieszam kroku, wsadzając ręce do kieszeni spodni. Zaraz je wyjmuję, wkładam słuchawki w uszy i włączam muzykę. Potrzebuję uciec z tego miejsca, z tego świata, do odległej krainy w swojej głowie, żeby wciąż choć zachować pozory spokoju.

Droga do domu dłuży się, ciągnie w nieskończoność. Mam wrażenie, że przechodzę kolejny kilometr, jednocześnie stojąc w miejscu. Ból głowy nasila się, dochodzą zawroty, lecz gdy orientuję się, że to lęk wbija ostre szpony w mój umysł, jest za późno – robi mi się ciemno przed oczyma, zataczam się. Mam ochotę wrzeszczeć, biec, uciekać, wyrywać włosy z głowy. Oddycham coraz szybciej. Jestem zmuszony do oparcia się o brudną ścianę, aby nie upaść, nie okazać słabości przed wszystkimi.

Dysząc, patrzę spod oka na ludzi. Mają zniekształcone twarze; przypominają postaci z najgorszych koszmarów, horrorów, strasznych opowieści dla dzieci. Wiem, że to się nie dzieje naprawdę, więc zamykam oczy i skupiam się na uspokojeniu serca, które chyba chciało uciec z klatki piersiowej. Liczę wdechy, przytrzymuję powietrze, wydycham tak długo, jak daję radę. Czuję pod dłonią chropowatość ściany, o którą się opieram.

Callum kojarzy mi się z prześladowcą. Zdaję sobie z tego sprawę tak nagle, że dziwi mnie, iż nie wpadłem na to wcześniej. Dlatego ciągle się boję lub wściekam. Jestem bezsilny. Sarkastyczna, zimna skorupka jest krucha, nie chroni mnie tak, jak powinna.

Ruszam. W głowie kołacze cały czas ta nieprzyjemna, wywołująca dreszcze myśl. On mnie prześladuje, a ja nie wiem, co mogę z tym zrobić, bo... nie. Strach rządzi moimi ruchami, śmieje się szyderczo, doskonale wiedząc, że ma nade mną ogromną przewagę. Cały czas widzę przed sobą Calluma; wizja nie znika nawet wtedy, gdy usilnie staram się skupić na mijanych budynkach, graffiti, twarzach ludzkich, krawężniku – czymkolwiek, co jest w zasięgu mojego wzroku.

Widzę dom oświetlony ciepłym światłem latarni. Niebo jest bezchmurne, księżyc czaruje miasto, kołysze do snu, a ja nie mam ochoty wracać. Nie zagram przecież na fortepianie, żeby nie obudzić rodziców – nie chcę ich widzieć, nie w swoim obecnym stanie. Sam dom to nieprzyjemne miejsce, lecz boję się zostać na dworze. Boję się, że zobaczę Calluma drugi raz, a właśnie sobie obiecałem, że będę unikać go jak ognia.

Odetchnąwszy głębiej, wchodzę do domu. Po cichu się rozbieram, idę do kuchni i sięgam po zapalniczkę, którą ojciec dostał od przyjaciela. Podobno jest droga. Metalowa, prostokątna, z grawerem herbu Nightingale'ów. Jest zimna. Chowam ją do kieszeni, po czym idę powoli do siebie. Przesuwam dłonią po balustradzie schodów, czując jej twardość i precyzję wykonania. Lakier nałożono równo. Myślę o tym, co czuję dotykiem, żeby nie zwariować.

Wiem, co chcę zrobić. Idę do swojego pokoju w jednym celu, włożywszy rękę do kieszeni. Ściskam zapalniczkę, wbijając wzrok w drzwi. Jeszcze trzy metry, dwa... Otwieram sypialnię i wynoszę bukiet razem z pudełkiem. Schodzę na dół, po czym boso wychodzę z domu i kieruję się na tył. Tutaj jestem osłonięty krzewami hodowanymi przez matkę, więc nikt niepożądany nie zobaczy, co robię. Upewniam się jeszcze, że w domach obok są zgaszone światła na piętrach, po czym wyjmuję bukiet z pudełka. Kładę go na trawie, jednocześnie wyciągając zapalniczkę.

Kiss hereOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz