Gaia
-Teraz, prosto w serce, dasz radę, wykończ go!- Gaia zatrzymała odcinek i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Wypiła szklankę soku, potem drugą. Wciąż miała przed oczami puste spojrzenie serialowego mordercy.
Za oknem hulał wiatr, a krople deszczu smagały szyby w oknach. Gaia poczuła chłód, więc weszła ostrożnie na górę, by skontrolować temperaturę w mieszkaniu. Jej mama, Ellie, była w pracy. Jak zwykle z resztą. Po śmierci ojca kobieta zamknęła się w sobie, a jedyną ulgą dla niej był dodatkowy dyżur jako pielęgniarki. Ale Gaia była do tego już przyzwyczajona. Niebawem skończy osiemnaście lat, jest już prawie dorosła. W wieku piętnastu lat musiała stać się całkowicie samodzielna, poradzić sobie ze stratą ojca i załamaniem matki. Lekarz twierdził, że dziewczyna powinna iść na terapię, ale pieniądze na jej leczenie zostały przeznaczone na terapię Ellie.
Gaia zapaliła światło na korytarzu. Nie lubiła ciemności. Wolała nie dowiedzieć się nigdy co w niej siedzi. Nie chodzi o to, że miała jakieś zwidy, czy coś w tym rodzaju. Nigdy nie widziała swojego ojca po jego śmierci. W sumie, to nawet za życia mało go widziała. To może wydawać się okrutne, ale jego śmierć była dla niej czymś naturalnym, czymś co dzieje się tak po prostu. Jej ojciec chorował. Chorował dwa lata zanim nastąpiło jego wybawienie. Gaia wiedziała, że to dobrze, że tak po prostu musiało być.
Weszła na palcach do sypialni matki i zerknęła na termometr. Było słychać tylko odgłos skrzypiącej pod jej stopami podłogi. Wszystko było w porządku. Przynajmniej jeżeli chodzi o temperaturę. Dziewczyna nie mogła się jednak oprzeć przekonaniu, że jest za zimno. Zrezygnowana skierowała się w stronę swojego pokoju, by zaopatrzyć się w jakiś cieplutki kocyk. Schodząc po schodach ponownie zapaliła światło. W pewnym momencie aż zadrżała z zimna, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Właśnie w tym momencie w jej głowie pojawił się obraz Analise- bohaterki serialu, którym ostatnio się zafascynowała. Gaia uśmiechnęła się w duchu na wspomnienie ostatniego odcinka, w którym Analise cudem uniknęła śmierci.
,, nigdy nie potrafiłabym być taka odważna."- pomyślała Gaia w duchu. Lubiła Analise. Nie chodziło o jakąś szczególną cechę, czy coś w tym rodzaju. Chodziło o całokształt. Analise miała wspaniałą rodzinę, była odważna i otwarcie mówiła o tym, co myśli. Imponowała Gai.
Po zejściu na dół po drewnianych schodach, które skrzypiały tak niemiłosiernie, że było to ciężkie do wytrzymania, Gaia wreszcie wróciła do kuchni, gdzie zawinęła się ciasno kocem i włożyła do mikrofalówki wczorajszego kurczaka. Z kieszeni dżinsów wyjęła telefon. Miała jedną wiadomość od kolegi. Tylko kolegi.
Peter: bd o 8.
TYLKO KOLEGI. Nie chodziło o randkę, jeździli razem do szkoły. W sumie to ona jeździła z nim, bo Peter był jej sąsiadem, który po śmierci jej ojca chyba czuł się w obowiązku pomocy matce Gai, więc zaproponował podwózkę. I tak już zostało.
Mikrofalówka wydała charakterystyczny dźwięk świadczący o tym, że kurczak w curry jest gotowy, więc szybko odpisała. Krótko i zwięźle. Żeby nie było, że się spoufala.
Gaia: ok.
To nie tak, że Peter był obrzydliwym brzydalem i nie podobał się Gai. Wcale nie. Był przeciwieństwem tego, podobał się wielu dziewczynom. Sęk w tym, że to Gaia nie podobała się jemu. Była zwyczajna.
Nie to co Analise z burzą rudych włosów i ciętym językiem.
,,przestań"- skarciła się w myślach. Mama często jej mówiła, jaka jest wartościowa i tak dalej, ale to było dawno, a do tego- to mama.
Gaia zjadła kurczaka i umyła talerz.
Znów przeszył ją chłód. Poczuła to aż w palcach stóp. Coś było nie tak.
Dziewczyna wzięła telefon, nóż z kuchennego blatu i kolejny raz weszła na górę. Świetnie zdawała sobie sprawę z tego, jak absurdalnie się zachowuje, ale jej intuicja nie dawała jej spokoju.
Przejrzała swój pokój. Nic. Sypialnia. Wciąż nic. Była przecież w kuchni i niczego nie widziała. Kuchnia połączona jest z salonem, więc nie dałoby się tam wejść bez zauważenia. Pozostała już tylko łazienka.
Gaia najpierw zapaliła światło, a dopiero potem otworzyła drzwi. Okno w łazience było otwarte. Na oścież. Nic dziwnego, że przeciąg wiał aż na dole. Dziewczyna zamknęła okno, starła deszcz z podłogi, który zdążył napadać, po czym znów upewniła się, że okno jest zamknięte. Z drżącym oddechem wróciła na fotel, odłożywszy nóż. Nie mogła jednak wymazać z pamięci obrazu otwartego okna. Była pewna, że było zamknięte. W jej głowie zrodziło się milion scenariuszy -kto i kiedy otworzył okno, ale wszystkie były równie beznadziejne.
Wróciła do oglądania serialu. Na koniec dramatycznej przygody głównych bohaterów została ich już tylko dwójka. Analise i Hugo. Niestety, i oni nie przetrwali fali morderstw. Gaia skończyła ostatni odcinek serialu i z podziwem głęboko wciągnęła powietrze,
,, ale zagmatwana historia"- pomyślała. -,, szkoda tylko, że wszyscy zginęli. "
Nagle usłyszała skrzypnięcie panela na schodach. Spojrzała w tamtym kierunku, lecz nie zauważyła nic.
Po chwili ten sam dźwięk dobiegł jej uszu.
To tylko wiatr.
Za trzecim razem nie wytrzymała i z impetem poderwała się w kierunku schodów.
Z jej ust wydobył się przeraźliwy krzyk.
YOU ARE READING
Nasze nowe ja
Mystery / Thriller,, Bądź sobą. Wszyscy inni są już zajęci." Oscar Wilde Grupa młodych ludzi. Wydawałoby się, że nie łączy ich zupełnie nic. Ale każde z nich jest zafascynowane jakąś...