Finałowa rozgrywka Adam (przed)

14 3 1
                                    

Adam

Chłopak z furią w oczach wybiegł z mieszkania i szybko zbiegł po schodach. Czoło zrosił mu pot, a dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. Próbował zapanować nad oddechem, lecz zamiast tego po prostu pozwolił mu opuścić płuca w sapnięciu. Słońce zachodziło za horyzontem, gdy Adam napiął wszystkie mięśnie i w pośpiechu znalazł kluczyk od samochodu. Odjechał. Zostawił ten burdel za sobą.

,,co za szmata. nie wierzę, że zrobiła to ojcu"- w głowie wciąż miał obraz zmiętej pościeli na łóżku i matki zawiniętej jedynie ręcznikiem w pokoju jakiegoś faceta.

Jego ojciec był dobrym człowiekiem. To właśnie po nim Adam odziedziczył miłość do biologii i wszystkich żyjących organizmów. Jeremy miał ogromny talent w znajdowaniu piękna w tym, co inni uważali za przeciętne, lub często nawet brzydkie. Adam miał po nim również blond loki, które zawsze niesfornie opadały mu na czoło i pełne usta, o jakich marzyła większość kobiet.

Mimo wszystkich zalet, to widocznie nie wystarczało matce Adama. Ona chciała mieć idealne życie. Nie za bardzo wpasowywał się w to pokręcony biolog z nieokiełznanymi włosami , dla którego liczyła się raczej pasja niż zarobki. Sarah była piękna i zadbana, z idealną figurą, włosami i paznokciami. Zawsze miała perfekcyjny makijaż i buty pasujące do torebki.

Brakowało jej tylko przystojnego mięśniaka z prywatną firmą i umiejętnościami w łóżku. Adam wiedział, że małżeństwo jego rodziców było skończone. Już dawno się z tym pogodził. Nie spodziewał się jednak, że w grę chodzi jakiś inny facet. O ile on był w stanie sobie z tym poradzić, o tyle martwił się o swoją młodszą siostrę, która miała szesnaście lat i była w trakcie szukania własnego ,,ja".

Adam docisnął stopę na gazie. Wjechał na autostradę, jak najdalej od tego syfu. Wydawałoby się z zewnątrz, że jego życie jest takie idealne. Ojciec odkrywca, cudowna opiekuńcza matka, siostra z wielkimi ambicjami, piękny dom. To były tylko pozory, lecz nikt inny o tym nie wiedział. Nikt nie wiedział o tym, że siostra Adama targnęła się na swoje życie przez chore ambicje matki, ani że Adam nigdy nie chciał chodzić do jakiejś szkoły prywatnej. Ich rodzina miała wiele do życzenia. Wszystko co robili było na pokaz, dla ludzi. By inni zazdrościli.

Chłopak wysiadł z samochodu i stanął przed beżowym budynkiem, który zwał się  jego domem. W takich momentach jak ten miał ochotę po prostu zamknąć się w pokoju i siedzieć tam do końca. Ale nie mógł. Miał siostrę, która potrzebowała jakiegoś jasnego punktu w tym całym szajsie.

Wszedł do domu, trzaskając drzwiami. Słońce zaszło już prawie całkowicie, więc wewnątrz panował półmrok.

- Semele?!- zawołał, lecz nikt mu nie odpowiedział. Zdjął kurtkę i od razu wszedł do kuchni. Na stole leżała karteczka.

,,Jestem u Sam. Mamy projekt z geografii. Tata odbierze mnie przed dziewiątą, jak będzie wracał z laboratorium. Nie wiem, czy jadłeś, na gazie jest resztka zupy. Nie jedz kotletów z soczewicy matki, bo będziesz miał przesrane. Semele"

No tak, przecież nie wziął telefonu.

Ostatnie promienie słońca wpadały przez niezasłonięte rolety. Adam westchnął głęboko i zjadł resztę zupy, która została. Była mdła.  Chłopak odnosił wrażenie, że ostatnio całe jego życie jest mdłe. Miał dziewczynę. Miał. Czas przeszły. Zdrada w życiu Adama była tak wszechobecna, że chłopak nie wiedział już co jest z nim nie tak.

Na wspomnienie pięknych niebieskich oczu, które patrzyły z uwielbieniem na jego przyjaciela i malinowych ust, które były opuchnięte od nieadamowych pocałunków poczuł, że jest mu słabo. Kurwa, właśnie zdał sobie sprawę, że jego życie jest jedną wielką porażką.

Poszedł się przebrać. W jego domu jak zawsze panował stoicki spokój i niczym niezmącony porządek. Na ścianach wisiały fotografie, ale na żadnej z nich uśmiechy rodziny nie sięgały oczu. Adam położył się na łóżku i sięgnął po laptop.

Został mu ostatni odcinek.

Sprawdził pocztę, przejrzał Facebooka, Instagrama i Snapchata. I wtedy odezwał się telefon. Wiadomość od matki.

Mama: odbierz Adamie.

Niżej wyświetliło się powiadomienie o trzech nieodebranych połączeniach.

Adam: ojciec i tak się dowie.

I tak po prostu wyciszył telefon. Naprawdę nie miał teraz siły na wojnę z matką, która po dzisiejszym odkryciu stała się dla Adama nieczułą skorupą.

Zgasił światło, przykrył się kołdrą i włączył finałowy odcinek. Powinien się pouczyć, jutro miał sprawdzian z rachunku różniczkowego.

,,Trudno, dzisiaj wszystko idzie nie tak, jak powinno"- pomyślał i nacisnął przycisk play. Na chwile zapanowała idealna cisza, a potem rozległa się melodyjka z czołówki.

Adama przez moment ogarnęło dziwne wrażenie, że w ciemności, która go ogarniała czai się coś o czym on jeszcze nie miał pojęcia. Wyśmiał sam siebie w myślach i skupił się na oglądaniu.

Docierały do niego słowa i obrazy, a twarz rozświetlało mu tylko niebieskie światło z laptopa. Był całkowicie pochłonięty. Przez wszystkie sezony kibicował Hugo- jednemu z bohaterów. Adamowi wydawało się, że Hugo ma największe szanse na przetrwanie w tej zaplątanej historii. Był inteligenty i spokojny. Kierował się rozumem, nigdy nie pozwalał, by emocje nim zawładnęły.

Adam od dziecka próbował taki być, lecz mając matkę pedantkę i nerwuskę, a do tego zwariowanego ojca, nie sposób było kierować się rozumem. Adam był mądry, ale drogę wyznaczało mu serce, które nieraz zostało już złamane.

Chłopak z sercem w gardle dotarł do napisów końcowych. W jego głowie roiło się od myśli. Nie takie miało być zakończenie. Hugo miał przeżyć.

Adam kolejny raz poczuł się oszukany.

Nagle usłyszał dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach wejściowych.

-Semele?- zawołał, lecz odpowiedziało mu tylko echo.

Do jego pokoju przez lukę między drzwiami, a podłogą dostał się powiew wiatru. Ktoś wszedł do mieszkania. Adam przełknął ślinę.

,, Zbyt dużo seriali"- pomyślał.

- Tato?!- spróbował ponownie, lecz i tym razem nic tego nie wyszło.

Na korytarzu nie zapaliło się światło. Adam poczuł ciarki na plecach. Przecież nie jest tchórzem. Dlaczego więc nie zejdzie na dół i nie zamknie tych gównianych drzwi?

Drzwi zatrzasnęły się, a potem coś skrzypnęło. Światło wciąż nie zostało zapalone. Szaleństwo.

Adam wstał i podszedł do okna. Wyjrzał. Za wysoko. Przez wysokie fundamenty i wysokie piętro nie było możliwości ucieczki. Znów coś skrzypnęło. Teraz Adam już naprawdę się bał. Podbiegł do biurka, lecz nie znalazł tam nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby mu się przydać. Cholerny porządek!

Kroki stawały się coraz głośniejsze, były coraz bliżej.

Drzwi zostały otwarte. I wszystko się skończyło.


Nasze nowe jaWhere stories live. Discover now