Rozdział 1

1.4K 79 15
                                    


Wszedłem do mieszkania po całym dniu bezowocnego szukania pracy. Mogłem się domyślić, że nikt nie będzie chciał zatrudnić dziewiętnastolatka, który dopiero co skończył szkołę. Właściwie, to niedawno dostałem dowód, więc nie wiem, czego się spodziewałem po tych pracodawcach. To jednak nie zmieniało faktu, że nie traktowali mnie poważnie. Ja chciałem zrobić na nich jak najlepsze wrażenie, a oni patrzyli na mnie przez pryzmat wieku.

Jak miałem się utrzymać, skoro nikt nie chciał mnie zatrudnić na etat? Otóż pracowałem w kawiarni, byleby mieć pieniądze na opłatę mieszkania, w którym gnieździłem się z przyjacielem ze szkoły. Tae jednak miał wsparcie w postaci rodziców, na które ja nie mogłem liczyć. Rodzice wyrzekli się mnie zaraz po tym, jak dowiedzieli się, że nie zamierzałem iść na studia, jakie dla mnie wybrali.

Właściwie, to nigdy nie miałem z nimi dobrego kontaktu, ale moje własne decyzje doprowadzały do jeszcze częstszych kłótni, aż w końcu wyrzucili mnie z domu w wieku siedemnastu lat. Nie rozumieli, że miałem w planach studiowanie aktorstwa. Dzięki swoim wysokim pozycjom w tabeli społecznej mogli obejść prawo i nie ponieśli konsekwencji za pozbawienie mnie dachu nad głową. Wtedy też pojawił się Tae, który wyciągnął do mnie pomocną dłoń, zupełnie mnie nie znając.

Szczerze, nie sądziłem, że takie osoby jak on naprawdę istnieją. Musiałem zobaczyć, aby uwierzyć.

Dzięki niemu oraz jego rodzicom nie zamieszkałem na ulicy, chociaż, kiedy jego rodzicielstwo wymusiło na mnie pożyczkę od siebie, na którą nie chciałem się zgodzić, czułem się naprawdę źle. Z początku mówili, że to będzie prezent, ale ja nie mogłem się na to zgodzić, więc stwierdzili, że mi pożyczą bez podawania terminu zwrotu.

Udałem się do małej kuchni, aby rozpakować skromne zakupy, jakie zrobiłem po drodze do domu. Plusem było również to, że właścicielka kawiarni, w której pracowałem była niezwykle dobrą osobą i zawsze dawała mi jedzenie, które się danego dnia nie sprzedało. Nie musiałem też martwić, że było zepsute, ponieważ wszystko było przygotowywane w lokalu codziennie rano lub też w nocy.

Byłem zdziwiony, że jeszcze nie słyszałem Taehyunga, towarzyszącego mi zawsze już od wejścia do domu. Chłopak, mimo że był w moim wieku, zachowywał się jak dziecko, które uważało mnie za mamę.

Rozpakowałem siatki, po czym udałem się do swojego pokoju, aby poszukać tam telefonu, którego najprawdopodobniej zapomniałem rano. Ku mojemu zdziwieniu, nie było tam urządzenia, nawet jeśli byłem pewien, że jeśli nie w torbie, to powinno być na łóżku. Zrezygnowany stwierdziłem, że najprawdopodobniej zgubiłem, bądź co bądź stary, ale jednak mój, telefon. Nie było mnie stać na nowy, więc wizja życia bez kontaktu ze światem mi się nie uśmiechała, ale co zrobić.

Nieco przygaszony udałem się do sypialni Tae, która mieściła się tuż obok mojej. Wszedłem do środka bez pukania, bo po co. Już nie raz mu tam wbiłem, kiedy się masturbował, więc nic nie mogło mnie ruszyć. Mimo wszystko jednak, kiedy się tam znalazłem, zobaczyłem, że normalnie leżał na brzuchu pisząc z kimś trzymając telefon w ręku. Zdziwiło mnie tylko to, że byłem w stu procentach pewien, że wiedziałem jego telefon naprzeciw mnie, ładujący się. Powoli łączyłem fakty, aż dotarło do mnie, że chłopak nie miał nawet jasnoniebieskiego case'a do swojego telefonu.

On nie reagował na moją obecność, a ja wkurzony podszedłem do niego i wyrwałem urządzenie z jego rąk.

- Ty... Ty... Ty nicponiu! Szukałem tego telefonu i bałem się, że go zgubiłem, a ty go po prostu miałeś tutaj? - pisnąłem, przytulając komórkę do piersi, jakby była moim dzieckiem. W pewnym sensie nim była, więc no.

- Spokojnie, hyung – ostatnie dodał z nutą rozbawienia i drwiny w głosie. Wiedział, że nie lubiłem, jak się tak do mnie zwracał. Wolałem być nieformalny, jednak dla Tae byłem ''hyungiem'' lub ''eommą''. - Przecież telefon jest cały, a ty miałeś terapię szokową. Ja ci od dawna mówiłem, że ty jesteś uzależniony, bo ciągle nosisz telefon przy tyłku...

- Gamoniu, to dlatego, że może zadzwonią do mnie z któregoś miejsca, gdzie się ubiegam o posadę – sprostowałem, abym nie wyszedł na uzależnionego nastolatka.

- Jasne, jasne. Przecież dobrze wiesz, że nie zadzwonią – dodał, nadal się śmiejąc, a ja rzuciłem się na niego, aby go udusić swoim ciałem, zanim jeszcze coś powie.

- Umrzesz, dzieciaku! - krzyknąłem, dusząc go całym sobą, a po chwili opadłem zmęczony obok niego. Wbrew pozorom, zabójstwo nie było taką prostą sprawą. Po pierwsze i najważniejsze: należy mieć kondycję i siłę.

Stwierdziłem, że dalsze rozmowy z tym osobnikiem nie miały sensu, więc zacząłem sprawdzać, co on robił z moim telefonem, jednocześnie przeklinając się, że jednak nie założyłam hasła.

- Co to za aplikacja? - zapytałem, przeglądając coś, co najwidoczniej pobrał chłopak. Byłem nieco zszokowany nazwami tytułowymi, które mi się wyświetlały na stronie głównej, jednak kiedy zobaczyłem konwersację Tae, który pisał w moim imieniu, z jakimś dziwnym gościem, aż złapałem się za głowę. - Kim Taehyung! Co to do cholery jest?!


------

Tak na rozpoczęcie majówki zaczynamy nowe fanfiction, moi drodzy :>


Our relation || NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz