Do ich domku weszła z oburzeniem Elizabeth, drąc się na temat tego że Diako nie stawił się na arenie a wszyscy wraz z jego przeciwnikiem czekają na niego. Diako nawet nie reagował na jej obecność, spokojnie spijał sobie kawę podczas gdy ona darła się w niebo głosy.
- Czy ty mnie wogóle słuchasz!?
- Hm? - spojrzał Diako na nią odkładając kubek. - O witaj Elizabeth, kiedy przyszłaś?
Kobieta poczerwieniała ze złości krzycząc że nie ma go teraz na arenie i nie walczy z tym jak to ujęła fagasem, który czeka tam i oczekuję starcia z nim.
- Podziękuj Karmilli, - odpowiedział biorąc kolejny łyk kawy. - to ona na dzień dobry zjebała mi humor przez co nie przyszedłem. I przekaż że nie będę jej, będę wdzięczny.
- J..jej? - uspokiła się na chwilę patrząc na chłopaka i myśląc "Oj będziemy musiały sobie porozmawiać Karmillo." - A co to ma do rzeczy!!! Co mnie mają twoje humorki interesować!? Na arene szoruj i to już!!!
- Myślałem że jesteś rozsądniejsza od Karmilli, ale chyba się pomyliłem.
- Dobrze, przepraszam - zaczęła mówić spokojniejszym tonem. - ale dziejszy dzień jest dość wyjątkowy i bardzo mi zależy abyś się pokazał. Bardzo cię proszę, to dla naszej osady bardzo ważne.
Diako spojrzał z politowaniem i wzdychając zgodził się, ale jego walka miała być ostatnia bo chce spokojnie zjeść śniadanie. Elizabeth podziękowała i wyszła zamykając za sobą drzwi, chłopak skończył jeść śniadanie w towarzystwie Lucy i poszedł na arenę, jednak gdy wchodził na balkonik gdzie zazwyczaj siedziała dziewczyna po za Elizabeth i Karmillą była tam jeszcze jedna postać, w czerwonym płaszczu z kapturem stała pomiędzy siedzeniami Elizabeth i Lucy. Podczas gdy kobiety go przywitały tajemnicza postać pokazała kilka gestów Elizabeth.
- Nasz mistrz również cię wita, i prosi o wybaczenie że nie może tego powiedzieć osobiście ale ostatnio ma problemy zdrowotne. Życzy ci powodzenia i liczy na ciekawą walkę.
- Nie szkodzi, postaram się zapewnić wam dobre widowisko lecz to zależy od mojego przeciwnika. - odpowiedział Diako.
- Dziś będziesz walczył z Draigonem z pobliskiej osady. Usłyszał o tobie i chcę się z tobą zmierzyć.
- Hm, może będzie ciekawie. To ja spadam na arenę.
Tak jak zawsze Diako poprostu pojawił się na arenie, tym razem jednak nikogo tam nie zastał, rozglądał się tu i ówdzie ale nikogo nie dostrzegł. Czekał więc bez słowa aż przeciwnik pojawi się na arenie. Czekając dłuższą chwilę na trybunach zaczęły szaleć szepty, póki chłopak nie usłyszał za sobą spokojny głos.
- Miło że na mnie poczekałeś.
Diako obracając się zobaczył około dziewiętnasto letniego chłopaka o niebieskich oczach, białych włosach i zdecydowanej budowie.
- Coś mi mówiło żebym został.
- Wybacz mi moje spóźnienie, miałem coś ważnego do załatwienia.
- Odwdzięcz mi się dobrą walką - stwierdził uśmiechnięty Diako.
- Słyszałem o tym co zdarzyło się w Cassadris, walka z tobą to prawdziwy zaszczyt. Nazywam się Caiter i liczę na poważną walkę.
- Diako, również liczę nie krótkie starcie.
Stali patrząc na siebie wzrokiem rywalizacji, w oczach zabłysło coś wyjądkowego. Uśmiechnął się zanim zaczęli walkę, coś mu mówiło że to nie będzie byle jakie starcie. Czekali na pierwszy cios, ale żaden się nie ruszył, aż ktoś z trybun krzyknął "Zacznijcie w końcu!" oboje ruszyli pierwsze uderzenie wyprowadzone. Złapali wzajemnie swoje pięści, żaden nie użył draigonu, zwykła walka i nic się nie zapowiadało na to aby wynikło z tego coś więcej. Na początku walka była interesująca ale potem starała się nudząca każdy wyprowadzony cios był unikany lub zablokowany, trybuny krzyczały o prawdziwą walkę, a Elizabeth poskręcana w środku błagała aby coś się stało. Jeśli okaże się że sprowadziła tu Alukarda na darmo ukarze ją i dobrze o tym wiedziała. Nigdy nie przeżyła męk którymi karze jej mistrz, ale widziała kilka razy Draigonów i ludzi którzy go oszukali. W jej głowie odbijały się nerwowo powtarzające się słowa "Pokaż coś, pokaż to co ostatnio... Błagam, wynagrodze ci to... Ale pokaż kawałek swojej mocy...".
CZYTASZ
Szmoczy Duch
FantasyJeden chłopak, wart niby tak niewiele, a jego potęga bliska bogom. Czy znajdzie swoje miejsce w świecie gdzie gardzą takimi jak on? Czy wróci do rodziny? Tylko on sam może odpowiedzieć na dręczące go myśli, jednakże czy będzie na tyle silny by kiero...