Złota ramka z ich zdjęciem, spoczywa w jego trzęsącej się dłoni. Ona uśmiecha się promiennie, odchylając głowę do tyłu. On obejmuje ją w talii, patrząc na nią jak na cały swój świat.
Złota ramka ląduje na podłodze. Szkło roztrzaskuje się na milion drobnych kawałków, jak jego serce kilka tygodni wcześniej.
Chwyta kolejne zdjęcie, oprawione w biel. Któreś wakacje. Stoją na plaży i wyglądają na s z c z ę ś l i w y c h. A mimo to, widzi w jej oczach ból, szkoda, że wcześniej go nie zauważał.
Po mieszkaniu ponownie rozchodzi się dźwięk tłuczonego szkła i jego cichego lamentu.
Ostatnie zdjęcie, które nie roztrzaskało się o mahoniowe panele, jest czarno białe. Przedstawia ją. Siedzi na kanapie, ma lekko zapadnięte policzki, jak on w tej chwili i uśmiecha się blado, w porównaniu do niego, bo on nie uśmiecha się już w ogóle. Była wtedy zła, pamięta to jak dziś, dąsała się, bo raczył zrobić jej zdjęcie. Warknęła coś pod nosem, zaznaczała, że wyglada jak ś m i e r ć. I wtedy również nic nie zauważył. A teraz był tak samo zły, jak ona w tamtym momencie; na siebie.
Z jeszcze większą frustracją niż do tej pory, ciska ramką o panele. A później, cztery razy pod rząd, uderza pięścią w ziemię. Odłamki szkła tkwią w jego dłoni, kalecząc bladą skórę. Syczy, głośno klnie i obserwuje krew, która skapuje na demonstrację jego złości, na wszystkie zniszczone pamiątki.
— Wobec śmieci jesteśmy bezradni. — Mirjam obserwuje go z tyłu, stoi w drzwiach, marszy nos i mówi spokojnie. Halvor mierzy ją tylko wzburzonym spojrzeniem. A huragan w jego oczach przybiera na sile. — Ale wobec złości już nie. Nad nią możesz zapanować. — Przygnębiona znika za rogiem, bo wie, że jest bezradna względem niego.
I kiedy Halvor patrzy na zranioną dłoń, nie czuje bólu.
Nie czuje złości.
Nie czuje nic.
I jeszcze wtedy myśli, że nad wszystkim panuje.
CZYTASZ
Goner | H.E.granerud ✔️
FanfictionDon't let me be gone. Don't let me be gone. Don't let me be gone. Don't let me be gone.