Po dłuższym jeżdżeniu po mieście i szukaniu jej domu trafiliśmy do celu.
Ściągnęła kask, była cała przerażona. Ja byłem wpatrzony w jej piękne lśniące włosy piszesz które trafiłem głowę. Oddała mi kask i powiedziała:
-Może widzisz na chwilę. Bo potrzebuje pomocy kogoś silnego, a wiem że sama nie dam rady. - zdjąłem kask, wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i podążałem za nią. Dom był malutki z zewnątrz. Podobny jak z bajki "odlot" tylko że bardziej w jednolitych kolorach. Wszedłem do domu i pierwsze co zauważyłem to jej współlokatora. Labrador o imieniu Luka.
- Zdejmij buty i zostaw przy drzwiach i jakbyś mógł zerknąć do pokoju gościnnego. Zaraz tam będę. - powiedziała swoim uroczym głosem.
Idę korytarzem do końca i zauważam owy pokój. Był speoy jak na ten dom. Jedna duża kanapa rogowa,ogromna szafa, kominek, obrazy z końmi i mnóstwo pamiątek z różnych podróży.
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Na samej górze szafy jest skrzynia. - usłyszałem głos pochodzący z sypialni. - Jakbyś mógł ją ściągnąć, byłabym wdzięczna.
-Jasne, nie ma problemu. - sięgam po skrzynie, faktycznie skurwysyn waży swoje, nie ma co. Lecz po chwili kombinowania ściągam ją i kładę na ziemię.
-Co dalej? -pytam.
-W środku skrzyni jest białe pudełko, wyciągnij i przynieś do sypialni na pierwszym piętrze. Tylko nie podglądaj! - znowu zawołała.
Pomyślałem sobie co ona tam kombinuje. Otwieram skrzynie i zauważam albumy ze zdjęciami i owe białe pudełko. Strasznie mnie ciekawiło co w nim może być, skoro nie pozwala mi do niego zaglądać. Ale stwierdziłem że muszę to uszanować. Złapałem do ręki pudełko i zamknąłem skrzynie. Zacząłem wchodzić na drugie piętro po schodach które tak skrzypiały, że obawiałem się że zaraz się pode mną załamią. Dochodzę do sypialni. Pierwsze co mi się rzuca w oczy to całkiem spore łóżko, idealnie zaścielone, mnóstwo poduszek i jedna maskotka - Pan Misio.
-Gdzie położyć?
-Zostaw na łóżku i się obróć.-położyłem moją zagadkę i się odwróciłem plecami. Usłyszałem tylko uchylanie się drzwi od łazienki i delikatne kroki, tak jakby się skradała. Złapała za pudełko i uciekła z powrotem do łazienki. Zawołała znowu:
-Usiądź sobie wygodnie na łóżku.- usłyszałem zza zamkniętych drzwi. Cóż mogłem innego zrobić. Usiadłem grzecznie na łóżku i zacząłem się bawić Panem Misiem, bo muszę przyznać zaczynało mi się trochę nudzić. Gdy nagle drzwi się uchylają i zauważam Ewę. Zasłużyła na siebie białą, koronkową, seksowną bieliznę. Zacząłem oglądać Ewę od stóp do głowy. Pan Misio aż mi wypadł z rąk. Spojrzała na mnie wymownie. Pomału się zbliżała. Położyła dłoń na mojej klatce piersiowej i popchnęła do tyłu. Pomyślałem sobie "oho, zaraz się zacznie". Podpierając się na przedramionach oglądam skradającą się piękność. Nagle łapie moje dłonie i unosi je ku górze. Zbliża swoje nieziemskie usta. Już ją chciałem pocałować lecz, ona się zatrzymała i uśmiechnęła. Odpowiedziałem też uśmiechem. Po tym zrobiła to jeszcze raz. Ale się wkurzyłem. Lecz gdy ona się uśmiechała miała nade mną pełną władzę. Za trzecim razem już normalnie zbliżyła usta i delikatnie się pocałowaliśmy. Usiadła na moich biodrach. Zaczyna ściągać mi koszulkę. Chciałem jej pomóc, ale podskoczyli dobiła mnie do łóżka, pokazując że teraz to ona rządzi. Zamiana ról hmm... ciekawie się zapowiada. Ściągnęła koszulkę. Zjeżdża niżej. Łapie za pasek i rozpina go. Ściąga jeansy od razu z bokserkami. Od razu wkłada mojego penisa do ust. Czuje ogromną rozkosz. I nagle wyczuwam ugryzienie. Podskoczyłem, ale nie wiem czemu spodobało mi się to. Nigdy nikt mnie nie gryzł za fiuta. Ewa nie przestawała, coraz głębiej i głębiej wkładała sobie moje przyrodzenie do gardła. Lodzik na miarę niebios. Po czym wspięła się usiadła rozkrakiem na moich biodrach. I nie wkładając go w siebie zaczyna ruszać biodrami. Pomału i delikatnie. Miałem ochotę ją złapać za włosy i całować po szyi. Lecz za każdym razem odrzucała mnie do tyłu i machała palcem szepcząc "zapomnij kochany". No dobra.. muszę przyznać jedno. Już mnie miała. Byłem całkowicie bez radny. Schyliła się ku mnie. Spojrzała mi w oczy i włożyła go sobie do pochwy. Patrzyłem jak pokazały jej się białka i zamknęła oczy. Jest cholernie ciasna ale jej to nie przeszkadzało. Złapała za moje dłonie, oplatała swoje palce z moimi. Zaczęła coraz żwawiej ruszać biodrami. Słyszałem tylko jej oddech. Z każdym ruchem był wydech, jak w szwajcarskim zegarku. Wziąłem swoje dłonie i złapałem za jędrne pośladki Ewy. Chwyciłem je mocno i pociągnąłem na zewnętrz. Zdecydowałem że to koniec jej czasu i to ja teraz przejmuje kontrolę. Zacząłem szybko ruszać biodrami. Góra, dół, góra, dół, nie miała czasu na branie oddechu. Przez cały czas. Zaczęliśmy się całować. Jedną ręką łapie za głowę, drugą obejmuje jej pas. Nie przestaje, wyczuwam mokro. Przestaję. Jej soki wypłynęły. Obracam się i schodzę. Liże jej łechtaczkę. Góra, dół, prawo, lewo. Wkładam dwa palce do środka i zaczynam energicznie podnosić ciało. Nogi zaczynają drgać. Chce je zwężać lecz jej na to nie pozwalam. Doszła drugi raz. Wkładam swojego penisa i znowu zaczynam ruszać biodrami. Tym razem jakbym kręcił hula-hop. Coraz szybciej, coraz głębiej, coraz bardziej namiętniej. Przez cały czas patrzę na jej twarz. Wyciągam go i tryskam jej na brzuch. Biała substancja spływa bo jej nagim ciele.
Wytarła się, nawet nie ubierając się wzięła małą karteczkę samoprzylepną i zapisała na niej swój adres.
- Masz jeśli chcesz przyjedź tu o 8 rano.- oznajmiła dając mi kartkę.
- Zobaczę czy będę miał czas.- oczywiście że już odwolalem w głowie wszystkie plany na jutro.
- To w takim razie do zobaczenia. Ach jakbym mogła zapomnieć. Dziękuję za podwózkę.-na koniec dała mi buziaka prosto w policzek.