*6*

340 8 1
                                    

Usłyszałam trzaśnięcie drzwi, to była moja szansa. Zerwałam się jak poparzona i ruszyłam w stronę drzwi czując ból przy każdym kroku.

Z trudem weszłam po schodach, gdy wreszcie stanęłam w salonie zaczęłam się rozglądać w obawie że ktoś jest w domu, na szczęście nikogo nie było. Ruszyłam w stronę drzwi które na moje nieszczęście były zamknięte, po kilku próbach otworzenia drzwi zrezygnowałam i zaczęłam sprawdzać okna, na co najmniej 20 otwarte było jedno, wyjrzałam przez nie i stwierdziłam że nie było aż tak wysoko i mogłam skoczyć. 

Zeszłam po związanych pościelach które znalazłam w piwnicy i ruszyłam w poszukiwaniu bramy co nie ukrywam sprawiło mi kłopot ze względu na to jak ogromna była posiadłość Malika.

Po 15 minutach wreszcie ją znalazłam, gdy byłam już blisko zauważyłam że brama miała chyba z 3 metry wysokości a obok na szczęście była furtka, podbiegłam do niej i zaczęłam szarpać klamkę która nie chciała ustąpić, nagle za bramą rozbrzmiał dźwięk silnika, przestraszona rzuciłam się biegiem w najbliższe krzaki. Po chwili na podjazd wjechało auto Malika kurwa,kurwa,kurwa. 

Wybiegłam przez bramę która zamykała się powoli i ciężko dysząc pobiegłam w stronę lasu.         

--------------------------------------------------

Po kilku godzinnym błądzeniu po lesie wreszcie dotarłam do drogi na moje nieszczęście pustej.    Szłam po pustej drodze do póki nie pojawił się za mną biały bentley. Szyba w aucie została opuszczona i ujrzałam Tomlinsona przyglądającego mi się z uśmiechem.

-Podwieźć cię?-spytał zaciągając się papierosem. Co jeżeli on wie co zrobił Malik i mnie do niego zawiezie? 

-Nie dzięki przejdę się-odwróciłam się z zamiarem odejścia lecz zatrzymał mnie jego głos:

-Przecież nic ci nie zrobię a poza tym wszyscy cie szukają.Wsiadaj-wysiadł i otworzył mi drzwi.

-Dzięki-niepewnie wykonałam jego polecenie.

Okrążył samochód i również wsiadł ruszając zapewne do mieszkania Cary.

----------------------------------

Jechaliśmy już godzinę a ja nadal nie widziałam nic poza lasem. Jak daleko wywiózł mnie Malik?

-----------------------------------------------

Jechaliśmy jeszcze jakieś 10 minut po czym wjechaliśmy na jakąś polną drogę i samochód się zatrzymał. Spojrzałam na niego zdziwiona i przestraszona gdy położył rękę na moim kolanie jadąc nią w górę.

-Louis?-strzepnęłam jego rękę i odsunęłam się jak najdalej.

-Jesteś taka seksowna-zbliżył się jeżdżąc ręką w dół i górę po mojej nodze. Patrzyłam zszokowana na to co robi.

-Co ty wyprawiasz?! Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam przerażona.

Siłą wyciągnął mnie z samochodu i rzucił na ziemię. Próbowałam uciec czołgając się jak najdalej ale złapał mnie za kostkę i przyciągnął bliżej siebie. Zauważyłam że ściągnął pasek i rozpina zamek w spodniach.

-Louis co ty robisz zwariowałeś?-spojrzałam na jego wielkiego członka z przerażeniem.

Nie odpowiedział tylko podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za włosy, drugą trzymał swojego stojącego już kutasa pocierając go lekko.

-Ssij kurwo-momentalnie zaczęłam się dławić gdy siłą wepchnął mi go do buzi. Szarpałam się ale był za silny.

Gdy skończył szybkim ruchem zdarł ze mnie ubrania i zaczął dotykać. Jeździł językiem po całym moim ciele, całował piersi wkładając we mnie palec, potem dwa a na końcu poczułam ogromny ból gdy wszedł we mnie swoim członkiem. Wchodził we mnie szybko i mocno a ból który czułam zmienił się w rozkosz. Krzyki i błaganie zamieniły się w głośne jęki które mogli usłyszeć z odległości 3 kilometrów.

-Jesteś cholernie ciasna skarbie- jęknął mi do ucha.

Doszliśmy razem z głośnym krzykiem zadowolenia padając z braku sił. 

-----------------------------------

-Gdzie jedziemy?-zapytałam patrząc na niego. Po kilku minutach leżenia na trawie chłopak wstał mówiąc że musimy jechać. Rzucił we mnie ubraniami i poszedł w kierunku samochodu.

-Wracasz do domu-odpowiedział nie spuszczając wzroku z drogi.

Zdziwiłam się gdy zaczął kierować się w stronę przeciwną do naszego celu.

------------------------------------------------


Poczułam łzy spływające po moich policzkach gdy zobaczyłam dom Malika.

-Nie możesz-szepnęłam wbijając paznokcie w siedzenie. Spojrzał na mnie po czym zatrzymał się na podjeździe.

-Ostatni raz- szepnął i pocałował mnie czule,nie oddałam pocałunku czując obrzydzenie.

Złapał mnie mocno za ramię i skierował się w stronę drzwi, na nic się zdały moje protesty, mogłam tylko płakać. Otworzył drzwi i rzucił mnie na podłogę. Klęczałam bojąc się podnieść wzrok bo wiedziałam że on patrzy. Podszedł do mnie i ukucnął łapiąc mnie za brodę, podniósł moją głowę i kazał spojrzeć w jego oczy w których widziałam nienawiść i rozbawienie.

-Myślałaś że uciekniesz?-spojrzał mi w oczy i walnął w twarz. Złapałam się za bolący policzek i rozpłakałam się bardziej unikając jego wzroku.

-Louis możesz już iść-powiedział do szatyna. Spojrzałam na niego błagalnie ale ten tylko się pożegnał i wyszedł trzaskając drzwiami. 

-Nigdy więcej nie uciekniesz prawda?-mulat spojrzał na mnie uśmiechając się szyderczo.

-Pierdol się!-krzyknęłam czując narastający gniew. Chłopak zmarszczył brwi po czym złapał mnie za włosy i zaczął ciągnąć do piwnicy, płakałam cicho starając się zachować spokój.

Wszedł do pomieszczenia i rzucił mną o ścianę, podszedł do mnie łapiąc za szyję i zaciskając na niej ręce.

-Zapytam jeszcze raz. CZY.WIĘCEJ.NIE.BĘDZIESZ.UCIEKAĆ?-wycedził przez zęby, spojrzałam mu w oczy czarne jak smoła.Naplułam mu w twarz i powiedziałam:

-Pierdol się!-Puścił mnie i odszedł gdy rozmasowywałam szyję.

Wrócił trzymając w ręce kij bejsbolowy i nóż.

Czy to mój koniec?

Don't AfraidWhere stories live. Discover now