Pov. Hope
Natychmiastowo otworzyłam drzwi od samochodu i w mgnieniu oka zauważyłam wielką, białą willę z pięknym ogrodem. Przetarłam oczy z niedowierzania i odwróciłam się do bruneta.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się odbierając chłopakowi klucze. Nie doczekałam się odpowiedzi, ponieważ jak najszybciej podbiegłam do ogromnych drzwi wejściowych i włożyłam klucz do zamka. Przekręciłam rzeczą raz w prawą stronę i weszłam do środka.
Stałam w małym holu, który był dość przytulny - napewno urządzany przez dziewczynę. Następnie był salon, duży i przestronny. Na białej, skórzanej kanapie siedziała Sally- dziewczyna Mike'a. Blondynka przeglądała telefon, jedząc chipsy.
- Hope! - krzyknęła podnosząc się do pozycji siedzącej. Rzuciła telefon na szklany stolik i przytuliła mnie.
- Cześć Sally - zazgrzytałam zębami, gdy osiemnastolatka nie chciała mnie puścić. Lubiłam Anderson, ale nieco mnie irytowała swoim zachowaniem.
- Ale schudłaś, choć pójdziemy coś zjeść. - pociągnęła mnie za rękę do kuchni.
Pomieszczenie było białe, dosłownie. Wszystkie meble były białe, czasami szare. Dziewczyna otworzyła lodówkę i wyjęła z niej talerz pełen naleśników. Usiadłam przy stole, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
Sally położyła przede mną około pięć naleśników z czekoladą i bitą śmietaną.
- Dobrze się czujesz ? - zapytałam unosząc prawą brew do góry.
- Tak - przytaknęła.- Ale opowiadaj...
- Co niby ?
- Jak tam jest?
- Okropnie - szepnęłam biorąc małego gryza jedzenia.
Nagle do pomieszczenia wszedł Mike, był wyraźnie zadowolony. Podszedł do mnie i wyjął z buzi naleśnika, którego zjadł jednym kęsem.
- Kochanie, nie zazdręczaj Hope pytaniami - przęknął naleśnika i cmoknął blondynkę w policzek. Na ten gest mimowolnie się uśmiechnęłam, udając, że to mnie nie brzydzi. Odłożyłam talerz na szafkę i wyszłam z kuchni zostawiając Sally i Mike'a samych. Podążyłam krętymi schodami do góry.
Na tym piętrze znajdował się długi korytarz i około cztery pokoje. Weszłam do pierwszego pomieszczenia od lewej strony.
Był on biało-czarny (jak cały dom), na środku stało łóżko nad którym było napisane ,,HOPE". Czyli to musiało oznaczać jedno..., że Mikk'y już dawno sobie zaplanował mój przyjazd. Obok miejsca mojego spania znajdowały się szafeczki po obu stronach materaca.
W moim pokoju znajdowało się jeszcze biurko z niezapełnionymi zeszytami i różnymi bibelotami.
Otworzyłam czarno-białą szafę i włożyłam do niej ubrania.