Prolog

37 8 4
                                    


Przyjemne promienie słońca witały mnie niemal każdego ranka. Zapach kwitnących kwiatów towarzyszył mi na każdym spacerze. Zamiast muzyki w słuchawkach rozbrzmiewał wesoły śpiew ptaków, a lekki wiatr kołysał subtelnie liśćmi palm, sygnalizując nadejście wiosny. Piękny kolor liści rzucał się w oczy, od razu gdy wystawiało się nogę za próg drzwi. Każdy dom ozdobiony pięknymi kwiatami, zazwyczaj w kolorze fioletowym, aż zachęcał do życia.
   Tak właśnie wyglądał mój idealny świat. Frigiliana*
   Niestety wszystko zawsze ma swój koniec, prawda? W moim przypadku bez cienia wątpliwości.

  Podczas ostatniego spaceru tutaj błądze myślami bezcelowo. Oddycham świeżym powietrzem i słucham ćwierkania beztroskich ptaszków. Nawet to mnie już nie pociesza, a przecież tak bardzo kochałem ten piękny dzwięk, gdy chodziłem na spacery czy gdziekolwiek indziej.
Z przyjaciółmi już się pożegnałem, co nie przyszło mi łatwo. Jedną z nich była Michelle. Znamy się praktycznie od przedszkola. Byliśmy nie rozłączni. Nie dość, że każdego dnia widzieliśmy się w szkole to jeszcze spotykaliśmy się po niej, jakby było nam zbyt mało. Chodziliśmy na spacery, do kina, na koncerty, na rodzinne przyjęcia, rozmawialiśmy na każdy temat, dzwoniliśmy do siebie o każdej porze dnia i co tydzień na zmianę u siebie nocowaliśmy. A wiecie jak to się skończyło? Randkowaniem i godzinnym całowaniem się w jej pokoju.
Dwa lata już ze sobą chodziliśmy, ale niestety wczoraj byłem zmuszony z nią zerwać.
Twierdziła, że damy sobie radę na odległość, ale wiedziałem, że to nie prawda. Jestem zbyt wrażliwy, a moje serce jest dosłownie z waty, która po wyschnięciu rozkruszy się, a waty łatwo się nie sklei. W sumie prawda jest taka, że wtedy byłaby już do wyrzucenia, a serca nowego nikt mi nie da.
Poza tym wystarczyła mi liczba 1666, która będzie nas dzieliła.
Mimo bólu, musiałem odpuścić.

Po godzinnym krążeniu po mieście, aby się "pożegnać", wyrzuciłem pudełko po lodach, które były najlepsze w okolicy i ruszyłem spowrotem do domu.

Rano obudził mnie dźwięk poruszającej się klamki.
Niechętnie otwieram swoje ciężkie powieki, które ujrzawszy w drzwiach moja siostrę Gemme, miały ochotę znów opaść na swoje wcześniejsze miejsce. Nie lubiliśmy się. Nie mogłem pogodzić się z tym, że jedzie z nami.

– Za godzinę ruszamy – powiedziała i nim zdążyłem coś powiedzieć, znikła jak duch.

Mruknąłem zmęczony do siebie. Nie chciałem opuszczać swojego łóżka. Najchętniej to bym w ogóle już nigdy z niego nie wyszedł. Czułem się tu bezpiecznie, mimo że wiecznie byłem niewyspany.
Otarłem oczy rękoma jak dziecko, a potem skopałem z siebie kołdrę. Przeklinając pod nosem, wziąłem ciuchy przygotowane na dziś pod pache i ruszyłem do łazienki.
Szybko umyłem się swoim ulubionym płynem do ciała o zapachu fiołkowym i wyskoczyłem z pod prysznica nago. W tamtej chwili otworzyły się drzwi, zza których wychyliła się ta sama głupia twarz którą widziałem już wcześniej.

– Wypieprzaj!! – krzyknąłem zasłaniając się ręcznikiem, którym miałem się właśnie wytrzeć.

– Mama pyta co chcesz na drogę – odezwała się roześmiana, na co ja się uniosłem brwi zirytowany,  zastanawiając się czy mam do czynienia z kimś upośledzonym.

– Przecież ci wczoraj mówiłem, bo wiesz, że wstaje zawsze później i nie miałbym czasu na zastanawianie się – wysyczałem kiedy ona się tylko zaśmiała - I z czego się tak cieszysz?

– Po prostu chciałam zobaczyć twoją reakcje – powiedziała, a ja rzuciłem w nią szamponem. W końcu zamknęła za sobą drzwi, a ja zdenerwowany zacząłem się wycierać. Założyłem na siebie czarne rurki, białą koszulkę, a w pokoju czeka na mnie jeszcze czerwona bluza adidas. Umyłem zęby i ułożyłem szybko włosy. Na sam koniec przesłałem sobie w lustrze uśmiech swoimi białymi zębami i pięknymi dołeczkami.
Zadowolony opuściłem łazienkę, w której byłem poraz ostatni i wszedłem do pokoju. Mama zdążyła już pościelić mi łóżko, więc czekały na mnie jedynie walizki.
Zarzuciłem na siebie bluzę, o której wspomniałem i założyłem stare reeboki na nogi. Wstałem i westchnąłem przyglądając się po raz ostatni swojemu pokojowi.
Chwyciłem za bagaż i wyszedłem z pomieszczenia, zamykając drzwi za sobą.
Przy wyjściu czekali na mnie już Ojciec i siostra. Mama ich ściskała. Wiedziałem, że to wszystko z przymusem i od niechcenia. Gdy podszedłem bliżej wcisnęła mi z łzami misia do ręki. Dostałem go od niej na swoje 6 urodziny.
Smutno spojrzałem się na nią, powstrzymując z trudem łzy, aby nie pokazać się ze strony beksy. Przecież mama by tego nie chciała.

– Dzwoń do mnie czasem Harry – powiedziała szlochając. Odłożyłem pluszaka na walizkę i mocno przycisnąłem ją do mojej klatki piersiowej. Mimo, swojego młodego wieku, byłem już lekko wyższy od mamy.

– Będę. Kocham cię mamo – powiedziałem i niestety nie mogła już cieszyć się widokiem silnego chłopca, ponieważ się rozbeczałem. Odsunęła się ode mnie, i  przesłała mi ciepły, pełen bólu uśmiech. Wytarła moje łzy i pocałowała w czoło.

I to był ostatni raz gdy ją widziałem.

Londyn. Zastanawiałem się przez całą drogę samolotem, jak tam będzie. Mimo, że jest to znane miasto, nigdy w nim nie byłem. Jedyne co wiedziałem to to, że często pada. Bardzo zepsuło mi to humor, ponieważ w Frigilianie prawie nigdy nie miałem do czynienia z deszczem. Nie miałem nawet zbyt dużo ciepłych ubrań, co zaczęło mnie martwić.

Patrzyłem przez okienko na czarne niebo, gdzie praktycznie i tak odbijało się tylko to co jest w środku samolotu. Szczególnie ja.
Zdjąłem z haczyka swoją bluzę i nałożyłem ją na głowę, odcinając szybie dopływ światła z wnętrza maszyny. Teraz chociaż było widoczna czerń z dworu.

Nie mogłem pogodzić się z tym, że już za parę godzin będę w obcym miejscu, które musiałem już niedługo nazwać swoim nowym domem.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego w ogóle się wyprowadzam i czemu bez mamy, prawda?
Moi rodzice wzięli rozwód jakiś miesiąc temu. Wina leży niby po stronie mamy, lecz wiem ja i tylko ja, bo moja siostra jest głupia i ślepa, przez co ją właśnie nie lubię, że to wina naszego Ojca.

Był strasznie agresywny, przez co ją wyzywał i bił. Nie raz gdy wchodziłem do sypialni rodziców, widziałem na jej ciele rany i siniaki, które wcale nie chciały zejść, bo było ich coraz więcej zamiast mniej lub tyle samo.

Teraz pewnie rzucacie pytanie, dlaczego to wina mojej mamy?
Otóż moja mama zaczęła pić... I żeby to było tylko picie. Niestety zaczęła mieć też styczność z narkotykami. Ja osobiście nie jestem z tego zadowolony, lecz rozumiem jej bezsilność i, że robiła to, bo nie dawała już sobie rady psychicznie z problemami.
Ojciec się o tym dowiedział co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację.

Gemma stała po stronie ojca, mając do niej pretensje i wyzywając ją od ciamajd i beks. Nie miała pojęcia o tym jaki był ojciec, bo zawsze była rozpieszczaną córeczką tatusia.

Pewnego dnia dałem mamie do zrozumienia, że nie może dać się tak traktować i musi wziąć rozwód, bo inaczej będzie gorzej. Sam zacząłem się obawiać, że nie długo złość będzie wylewał na nas.
Wiecie co było w tym najdziwniejsze? Ojciec się zgodził, ale... właśnie, zawsze jest jakieś ale.
Wiedział, że mama pójdzie z tym na policję, gdy już zbierze odpowiednią ilość odwagi i, że odbierze mu nas bez zmrużenia oka. Zaczął jej grozić, że ją zabije jeżeli piśnie słówkiem przy sądzie o jakimkolwiek czynie. Wmawiał jej, że sama sobie na to zasłużyła, bo zaczęła z narkotykami. A racja jest taka, że wyglądała coraz gorzej. Wymiotowała krwią, była wychudzona, a o wynikach lekarskich nawet nie wspomnę.

Mama już wtedy nie miała sił, czemu wcale się nie dziwię. Bała się o swoje życie, więc bez bicia pozwoliła o odebraniu sobie praw do nas. Widziałem jak bardzo cierpi, lecz nie wiedziałem jak jej pomóc, bo byłem nadal bezużytecznym gówniarzem, który od dziś będzie już pod skrzydłami Ojca tyrana.
A ja wtedy gdy on zaczął jej grozić w taki sposób myślałem... jakim chujem trzeba być żeby własnej żonie grozić śmiercią? Jaki miał powód? I gdzie pozostawił szacunek, wstyd i przede wszystkim rozum? Nie umiałem tego pojąć i czułem się bezradny.

Niestety nie mając jeszcze 18 lat nie mogłem nic zrobić. Czułem się jak niewolnik, który musi patrzeć jak cierpią osoby, które kocha. A raczej mówiąc osoba, jedna jedyna, która się liczy.

I właśnie wtedy obiecałem sobie, że:
Dorosnę, zarobię i wrócę, aby jej pomóc.

.... i aby dokonać tego dla niej. Nie skończyć jak ona ze zniszczonym organizmem, co w moim wieku zaczyna się robić "normalnością" i staje się uzależnieniem.

... Nigdy nie będę miał styczność z alkoholem i narkotykami.

------------------------------
*Frigiliana- miasto w Hiszpanii

Hey wam! Witam was w moim nowym opowiadaniu!

Mam nadzieję, że wam się spodoba
Zachęcam do głosowania i komentowania kochani ❣️

Poprawiala pepitoapetito ❤️ dziękuję

Do zobaczenia w pierwszym rozdziale!!

Drugged Veins // LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz