Goodbye, Caroline

838 49 34
                                    

Czuje, że powoli traci kontrolę. Dusi się, a niczego nie może zrobić, gdy poduszka odbiera jej tchu. Próbuje z całych sił uwolnić się od napastnika, ale jest za silny. Powoli traci oddech, a następnie nic nie widzi, gdy bierze ostatni wdech. Wszystkie wymazane wspomnienia do niej wracają, pamięta rzeczy, które zostały jej odebrane. Widzi Damona, który ją krzywdzi, który się nią bawi, nie przejmując się, że ona tego nie chce. To jest okropne, myśli, chcąc tego nawet nie pamiętać, ale nie może, ale są jeszcze inne wspomnienia, ale tamte są piękniejsze, niż z Salvatore. Caroline przypomina sobie letni czas, gdy była na wakacjach u ojca. Przypomina sobie, jego ciemne blond włosy, jego uśmiech, sposób, gdy się do niej zwracał, a też pamięta to, kim był i wcale nie była przerażona. Kochała go, mimo wszystko, nawet jego ciemną stronę. Wszystkie pocałunki do niej wracają. Każde uczucie znów ją ogarnia.

Przemienia się w wampira, gdy wcześniej podano jej krew Damona, za namową Eleny, żeby Caroline mogła wrócić do zdrowia po wypadku, ale ona umiera, żeby potem znowu się obudzić. Czuje się głodna, gdy otwiera oczy, ale jednak myśli o nim, zanim wymówi jego imię.

— Niklaus — szepcze, wciąż oszołomiona, a potem pojawia się gniew, gdy pamięta, że Niklaus zmusił ją do zapomnienia o nim. Klnie, gdy tylko chce znów go zobaczyć. — Cholerny drań! — oznajmia, ale wcale nie ma tego na myśli. Śmieje się żałośnie, gdy zdaje sobie sprawę, że jego tutaj nie ma. Ma marną nadzieję, że przejdzie zaraz przez drzwi, ale to wcale się nie dzieje, ale przez próg przechodzi pielęgniarka. Słyszy jej bicie serca, jej oddech, wszystko jest znacznie głośniejsze, a światło ją razi. Każdy dźwięk denerwuje, lecz kiedy widzi żyłę u kobiety, nie może się powstrzymać. Pokazuje swoją wampirzą twarz, kiedy pielęgniarka jest przerażona. — Nie krzycz — mówi, opanowując zauroczenie. Pije zżyły, ale szybko uwalnia się od szyi.

Caroline z uśmiechem wędrowała po sklepach, kiedy nagle ujrzała jego twarz. Jej kąciki ust uniosły się, gdy tylko zobaczyła, jakie ma piękne oczy. Serce zaczęło bić szybciej, gdy tylko blondyn ukazał swoje dołeczki, kiedy tylko zobaczył jej uśmiech. Mógł przysiąść, że niczego piękniejszego nie widział w swoim życiu. Forbes ogarnia swoje włosy, nie ruszając się, jest wdzięczna, gdy mężczyzna do niej podchodzi, ale jeszcze bardziej się denerwuje.

— Gdybym nie wierzył w anioły, przysiągłbym sobie, że właśnie jeden uciekł z nieba, kochanie — odparł Niklaus, rozśmieszając blondynkę. Spodobało jej się, gdy nazwał ją kochaniem. Nigdy nikt tak się do niej nie zwracał.

— Do każdej tak mówisz? — zapytała.

— Tylko do ślicznych blondynek o niebieskich oczach — odparł. — Znasz jakąś?

— Może znam, a co? — Uśmiechnęła się.

— Chciałbym ją zaprosić na kolację. Myślisz, że byłaby chętna?

— A kto pyta?

— Klaus Mikaelson, panno...? — wyznał, kiedy uchwycił jej dłoń, żeby złożyć delikatny pocałunek. Delikatnie się zarumieniła, nie spodziewając się tego gestu od mężczyzny, podobało jej się. Żaden chłopak jej tak nie traktował, jak Klaus w ciągu paru minut.

— Forbes, Caroline Forbes, panie Mikaelson — powiedziała.

Słońce ją razi, więc chowa się w cieniu, żeby się nie spalić. Na szczęście już za niedługo wieczór, więc będzie mogła wyjść ze szpitala. Mija trochę czasu, więc blondynka wychodzi w nowych ubraniach, które zdobyła z czyjąś pomocą. Chce jak najszybciej się uwolnić, żeby dotrzeć do wyjścia, żeby nie rzucić się na kogoś.

Nie wie, gdzie się podziać. Nie chce wrócić do domu, bojąc się, że może skrzywdzić mamę, woli gdzieś się zasyć, niż pokazać się matce.

One Shot: Goodbye, Caroline | KlarolineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz