Stark Coyote,obowiązkowy oraz zrównoważony pracownik firmy telekomunikacyjnej O.T.P, której działalność obejmowała niemal cały kraj odpoczywał skromnie paląc papierosa podczas przerwy w robocie.
Jego spokój został udaremniony przez innych pracowników szybko kierujących się w stronę pokoi służbowych.Westchną, najwyraźniej czas na rozmyślanie nad swoim bez celowym życiem dobiegł końca.
Powolnym krokiem zaczął maszerować do swojego biura.Godziny mijały nadzwyczaj szybko,ku uciesze Coyote.Niewiele więc minęło do rozpoczęcia upragnionego fajrantu i powitania codziennej pustki w sercu w jamie samotności zwanej domem.
Coyote delikatnie otworzył drzwi do swojego,skromnego mieszkania.Powitała go cisza,jak zawsze.Cóż,to i tak już dzisiaj.Cisza ta była jednak tylko chwilowa.
-Stark!Idioto,czemu się znów spóźniłeś?!-Krzyknęła drobna dziewczynka o niespotykanych włosach i lekko fioletowych oczach.
-Ciszej-Odwarkną zirytowany brunet kierując się w stronę kuchni z zamiarem zrobienia czegoś do jedzenia.
Kuchnia,jak i reszta mieszkania była skromnie użądzona.Głównie występowały tam kolory zimne,typu niebieskie,szare czy czarne.
Tanie meble,parę obrazów,w tym jedna replika "Damy z Łasiczką".-Ej,nie bądź taki naburmuszony.- chrząkneła uważnie mu się przypatrując.Wiedziała,że od dawna coś jest nie tak.To tylko kwestia czasu zanim znów zaczną o tym rozmawiać,a raczej kłócić się.
-Nie jestem.
-Widać.
Coyote powrócił do czynności robienia kanapek jednocześnie słuchając bardzo rozgadanej Lilinette o tym jak "mieć szczupłą sylwetkę mogą tylko ludzie o bardziej urozmaiconej i bogatej w składniki odżywcze posiłki,Stark".Jakby teraz nie był wystarczająco szczupły.
Zaczął powoli przeżuwać jedzenie wciąż niechętnie słuchając dziewczynki.Zagłębił się w myślach.Musi dzisiaj to zrobić,nie ma co odwlekać.Założe się,że i tak nikt nie zauważy zmiany,nikt nie przyjdzie na pogrzeb takiego antyspołecznego śmiecia.Większość,skromnie mówiąc,nie trawi jego obecności,czy zwyczajnie nie zna.Coyote jest ciekaw czy tylko potem rzeczywiście nadejdzie ten upragniony spokój.Westchnął.
-Możesz być łaskawie cicho?-Zamruczał ledwie szeptem.
-Cicho?Tak traktujesz swoją przyjaciółkę?!-W tej samej chwili dziewczynka skoczyła na bruneta przewracając go na podłogę wraz z krzesłem.
-Złaź że mnie!
-A co?Przytyło mi się?-Powiedziała chytrze się uśmiechając.Może chociaż tym zdoła przekonać go do zmiany decyzji i poprawi mu humor.
-Cały czas masz taką samą wagę i wygląd.
-A czyja to niby wina?
Stark nagle zaczął się szamotać,w końcu wstając z trudem.Przy okazji spychną Lilinette daleko od siebie.
-Zwariowałeś?!
-I kto to mówi.-Lilinette cicho klneła pod nosem,zaś Coyote znów przystaną wpatrując się ze smutkiem za okno.Już dziś.Za chwilę.Tym razem się nie zawacham.Powtarzał sobie w kółko.
-Stark!Słyszysz mnie?
-Przestań.Próbuje myśleć.
-Myśleć?Znowu o tych bzdurach?
-To nie bzdury.
-Samobójstwo to niby nie jest bzdura?
-Nie.Dobrze wiesz,że od dawna chcę to zrobić.
-Dlaczego? Przecież masz mnie!
-Ty nic nie rozumiesz.
-Przecież jestem twoją...
-Nawet nie jesteś prawdziwa!
-Możliwe,ale czy masz kogoś innego?-zapytała smutno.-Stark zależy mi na tobie.
Po tych słowach zapadła cisza.Ogłuszająca cisza.Jedna z tych kiedy boisz się choćby odezwać aby tylko nie pogorszyć sytuacji. zerwał ją jedynie cichy szept.
-Przykro mi Lili,ale ja nie chce żyć,dobrze o tym wiesz.Życie dla mnie nie ma sensu.Nienawidze tej samotności.Nienawidze tego cholernego świata.Chciałem to zrobić od dłuższego czasu,pozwól mi na to.
-Ale...
-Obiecuje,że jeszcze się spotkamy-powoli otoczył ją ramionami
czekając,aż ta przestanie płakać.-Naprawdę?
-Oczywiście.Nigdy cię nie opuszczę,jesteś częścią mnie.Teraz proszę, pozwól mi wreszcie odejść.
Nagle Starka Coyote ogarnęła pustka.Dziwna i bardzo silna.Smutek przelał się na jego serce gdy uświadomił sobie,że Lilinette zniknęła.Po tylu latach,nagle,po prostu znikneła.Cóż, przecież i tak za chwilę wszystko to skończy.
Stark od dawna był samotny.Lilinette była jego przyjaciółką od dzieciaka, wyimaginowaną,ale przyjaciółką.Była jedyną ostoją pustki.Tylko ona dawała mu radość z życia.Lecz teraz,chciał to wszystko zakończyć.
Szybkim krokiem sięgną po pistolet schowany w jednej z szuflad komody.I..
Chwila zwątpienia.Szybkie skanowanie wszystkich wspomnień.
I tak się już nie wycofa.Po twarzy zaczęły cieknąć mu łzy.
Rozpaczy?
Smutku?
Ulgi?Niewiadomo.
I wtedy nacisną spust.
*____________________________________________________________________*
Witam,na wstępie pragnę przeprosić za dość słabą jakość,czy fabułę opowiadań oraz za wszelkie błędy ortograficzne,lecz jestem dopiero początkującym "pisarzem".
Zaznaczę również,że pomysł zaczerpnięty został ze wspaniałej książki "Grzesznicy Books of Shinigami"autorstwa
Kij_SpearsaPolecam tam zajrzeć.Miłego czytania!
CZYTASZ
•Przez Ten Cholerny Świat• |BLEACH
RandomJest to zbiór opowiadań o Espadzie zanim zostali pustymi,a następnie arrancarami. Życiorysy będą w kolejności od Espady 1 do 10.Czyli jakby ktoś nie wiedział: Mam nadzieję,że opowiadania nie wyszły tak źle,zapraszam do czytania~