Rozdział 3

35 2 0
                                    


Woda chlustała przy każdym kroku. Deszcz lał jak z cebra już od wielu godzin. Daniel szedł brukowanym chodnikiem w stronę swojego bloku. Bał się. Każdy krok był dla niego wysiłkiem. Po każdym usłyszanym plusku z trudem zmuszał się do kolejnego. Wiedział, że musi iść dalej, nieważne jak bardzo tego nie chciał. Wiedział, że może co najwyżej odwlec nieuniknione. Poza domem nie miał gdzie się podziać. Większość "online ziomków" mieszkała w innych częściach Polski i dostać się tam było niemożliwe. Co pomyśleliby sobie ich rodzice, widząc ubrudzonego, mizernego chłopaka stojącego w progu? Musiał udać się do miejsca, które w papierach było jego domem. Skręcił powoli w róg, wszedł do klatki i wpisał dobrze znana kombinację cyfr, aby otworzyć drzwi. Wszedł po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowały się dobrze znane mu drzwi, z przyklejoną pozłacaną cyfrą "5". Z za nich nie dobiegał żaden dźwięk... nawet szmer. Uszy Daniela nie wychwytywały żadnego dźwięku. Czul się przez to bardzo nieswojo... i jeszcze bardziej samotnie. Podszedł powoli po kafelkach do dębowych drzwi. Stanął pod nimi. Panicznie bał się tego co spotka go, jak tylko przekroczy próg. Czuł paniczny strach od kiedy ojciec z krzykiem kazał przez telefon nauczycielce wysłać go do domu. Protestowała że to wbrew regulaminowi, ale kiedy ojciec zagroził wezwaniem policji kobieta ustąpiła, aby uniknąć problemów. Tak oto Daniel trafił do domu wcześniej niż zwykle. Jeszcze przed kilkoma godzinami takie wydarzenie byłoby dla niego powodem doradości. Teraz jednak, oddałby wiele żeby tylko wszystko było jak co dzień. Nawet jeśli oznaczałoby to nockę bez pisania z kolegami. Stojąc tak pod drzwiami, czuł się śmiesznie mały. Wziął kilka głębokich wdechów... postawił krok w kierunku drzwi... tak że znalazły się w zasięgu dłoni... i uniósł ją.Uderzył jeden raz w deski i zamknął oczy. Ze stresu zaczął się pocić i poczuł jak żyły wychodzą mu na wierzch. Stał tak pod drzwiami, czekając aż coś się wydarzy. Aż drzwi otworzą się i po drugiej stronie ujrzy dużą, mięsistą sylwetkę człowieka, o posturze świadczącej, że stracił w życiu wszystko. Zamiast tego jednak długo nie wydarzyło się nic. Absolutnie nic. Daniel w końcu przemógł się i leciutko pchnął drzwi.


Były otwarte.


Drzwi ustąpiły lekko i wkrótce Daniel zobaczył znajomy pokój gościnny. Wyglądał jak opuszczony i wokół nie było słychać nic, oprócz szumu wiatru z otwartego okna. Daniel zdjął buty i rozejrzał się. Czuł walące wewnątrz swojej klatki piersiowej serce. Przeszedł przez próg, stale wyglądając ojca.


Aż w końcu go zobaczył.


Siedział zastołem w kuchni. Obok niego stała w połowie opróżniona butelka whisky. Daniel od razu poczuł nieprzyjemny smród. Mężczyzna siedział za stołem i nie robił zupełnie nic. Taboret uginał się pod nim, tak że Daniel zaczął obawiać się, na czym będzie siedzieć podczas posiłków. To był ich jedyny. Nagle mężczyzna obrócił głowę w stronę Daniela. Chłopak poczuł jak nogi pod nim się uginają. Zapanowała cisza. W końcu jednak wargi ojca rozwarły się i po wydaniu dziwnego westchnięcia wydobyły się z nich słowa:


-...Daniel...czy zdajesz sobie sprawę... co takiego zrobiłeś. - Spojrzenie, jakim obdarzył Daniela, było przenikliwe i chłodne.

-Tato... byłem w szkole... spałeś, a ja musiałem iść bo... bo... - Daniel niemógł wydobyć z siebie głosu. Był sparaliżowany.

-Daniel... a co jeśli coś by się ci stało? Ja tylko chce twojego dobra... chce tylko twojego dobra... - chwycił butelkę w swoją grubą dłoń i pociągnął łyka.

ZaporaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz