Po kilkunastu minutach drogi woźnica zatrzymał powóz i otworzył drzwi karety, by Balladyna mogła wyjść. Gdy zobaczyła chatę, była zachwycona. Była ładnie ozdobiona, lecz to tylko okazało się iluzją. Gdy kareta odjechała, zobaczyła bardzo starą i brzydką chatę, na której był napis: " Psychoterapeuta". W oknie stał już umówiony lekarz. Balladyna była zniechęcona, by tam iść, ponieważ założyła najlepszą sukienkę. Po chwili jednak odważyła się wejść do gabinetu psychoterapeuty. Specjalista wyglądał bardzo ubogo jak i cały jego dom. Balladyna usiadła w fotelu, który się powoli rozkładał. Psychoterapeuta zaczął dość ciężką rozmowę:
- Nazywam się Ignacy Podlaski. Z jakim problemem pani do mnie przyszła?
- Mam wielki problem, gdyż morduję wszystkich, którzy mogą zagrozić mojej posadzie królewskiej. Mój poddany mi pana polecił.
- Heh... To dobrze, że pani się u mnie stawiła. Jestem jednym z najlepszych psychoterapeutów w wiosce. Czy miała próby samobójcze?
- Co to jest za pytanie?! - Balladyna chwilę milczała - Owszem przychodzą mi sny, w których ja jestem główną bohaterką i to ja w każdym popełniam samobójstwo na inny sposób.
- Często pani kogoś morduje?
- Tak średnio 5 osób na tydzień. Są to oczywiście egzekucje publiczne.
- Ja na pani miejscu poddałbym się sprawiedliwości czyli policji.
- Zwariowałeś ! - wykrzyczała - ja jestem królową, to ja wydaje wyroki a nie jacyś policjanci. Na twoim miejscu zaczęła bym się bać. - odpowiedziała ze złością na twarzy. Nie dała odpowiedzieć psychoterapeucie. Wyskoczyła zza biurka na niego i zaczęła go dusić. Gdy już go udusiła i upewniła się że nie zyje, pobiegła do kuchni poszukać wody, lecz pierwsze co przykuło uwagę Balladyny to skrzyneczka, w której lekarz trzymał cały dorobek. Było tam na oko 2,5 tysiąca złotych.
CZYTASZ
Balladyna a psycholog.
Science FictionPierwsze moje opowiadanie mam nadzieję że się spodoba...