Rozdział 2

1.5K 135 63
                                    

— Amadeusz — powiedział niby luźnym tonem, ale jego mina wskazywała na zupełnie coś innego. Nie wiedziałem, jak interpretować jego zmarszczone brwi i lekko podejrzliwe spojrzenie, subtelne do tego stopnia, że nie byłem pewien, czy nie jest to może wytwór mojej wyobraźni.

— Mieszkasz tutaj, czy przyjechałeś do kogoś? Nigdy cię tu nie widziałem, a życia trochę tu spędziłem. — Uśmiechnąłem się, mając nadzieję, że za moment temat się nie urwie, a między nami nie nastanie niezręczna cisza, której z całego serca nienawidziłem.

— Pięć miesięcy temu wprowadziłem się tu z mamą — rzekł, a ja w porę ugryzłem się w język, żeby nie zadać pytania, które od razu nasunęło mi się na myśl.

Mimo szczupłej twarzy, pozbawionej jakiegokolwiek zarostu, nie podlegało wątpliwościom to, że chłopak był już dorosły, a sam z doświadczenia wiem, że młodzi prędzej się wyprowadzają ze wsi, a nie odwrotnie. Postanowiłem jednak, że zachowam to dla siebie, czując, że nie była to odpowiednia pora na spytanie się o coś takiego.

— W takim razie musieliśmy się wyminąć, bo ostatni raz byłem tu na ferie zimowe, więc jakieś pół roku temu.

— To dość długo cię nie było. — Pomimo smutnej refleksji ucieszyłem się, że Amadeusz w małym stopniu przejął inicjatywę w naszej rozmowie.

— Tak, niestety — podrapałem się za uchem, lekko zażenowany. — Normalnie przyjeżdżam o wiele częściej, ale tym razem złożyło się na to bardzo dużo czynników i jakoś tak wyszło. Dlatego teraz mama mnie pewnie nie wypuści minimum przez miesiąc — powiedziałem pół żartem, pół serio.

Przez cały czas dyskretnie przyglądałem się chłopakowi. Miał bardzo ciemne włosy z grzywką, która posiadała idealnie równy przedziałek na środku. Wydawało mi się, że jego oczy były piwnego koloru, ale nie miałem wystarczająco czasu, żeby się przyjrzeć. Bardzo charakterystycznymi elementemi były niezwykle wystające kości policzkowe oraz dołek w brodzie. Mimo że nie widziałem jego całej postury, wydawał się szczupły, a gdzieniegdzie nawet niezdrowo chudy. Kościste dłonie ściskające zeszyt tylko dopełniały ten obraz.

— Kiedy przyjechałeś? — Zmienił temat, a ja szybko wyrwałem się z zadumy, chcąc ukryć, że na moment odleciałem.

— Kilka godzin temu... A co? — dodałem, zaciekawiony pytaniem z jego strony.

Chłopak, słysząc moją odpowiedź, uśmiechnął się gorzko i powiedział enigmatycznie:

— A tak tylko...

Nim zdążyłem ponownie się odezwać, Amadeusz nagle wstał i zacząć schodzić po drabince.

— Obiecałem mamie, że niedługo wrócę — rzekł, kiedy na poziomie bazy została mu jedynie głowa.

— Rozumiem. Sam pewnie niedługo będę musiał się zbierać — oznajmiłem, patrząc na zegarek. — Miło było cię poznać.

— Nawzajem — powiedział po dłuższym momencie ciszy, którego nie dało się nie odczuć, po czym zniknął z mojego pola widzenia.

"To było dziwne" — podsumowałem niedawne spotkanie w myślach. Nie towarzyszyły temu jednak negatywne emocje. Chłopak, którego spotkałem, zdawał się być tajemniczy i trochę zamknięty, ale nie wyglądał na kogoś gburowatego czy niemiłego.

Nie spodziewałem się spotkać tu kogoś nowego, a jednak nawet Majeranek po dwudziestu jeden latach potrafi zaskoczyć.

Obróciłem się na ławce i spojrzałem na pola i lasy rozciągające się przede mną. Ile razy, jako mały chłopiec, później licealista, snułem w tym miejscu marzenia i podejmowałem ważne decyzje, patrząc dokładnie na ten sam widok. Tylko że z aktualnego położenia mogłem dojść do niezbyt radosnych wniosków, że z czasem wybory stają się coraz trudniejsze i bardziej skomplikowane...

Gwiazdy naszym świadkiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz