Słowa: 4167
od autorki: jestem tak podekscytowana pisaniem i publikowaniem tego! to jest mój drugi os i mam nadzieję, że się wam spodoba.
dziękuje za każda gwiazdkę i komentarz, to naprawdę dużo dla mnie znaczy, ze komus podoba się praca i chociażby w taki sposób ją docenia.***
Louis idzie jednym z korytarzy swojego liceum. Obserwuje wszystkich uczniów, sunąc wzrokiem od góry do dołu przez wszystkie sylwetki. Poprawia swoją ulubioną, szarą beanie, a następnie kieruje się w stronę swojej szafki. Już z daleka może dostrzec swojego najlepszego przyjaciela - Zayna Malika, mulata o kruczoczarnych włosach, brązowych, szczenięcych oczach i powalającym, białym uśmiechu.
—Hej, Z – mruczy szatyn klepiąc przyjaciela po ramieniu.
Zayn odwraca się w stronę Louisa i uśmiecha się – Cześć, Lou – mówi – Jak tam? Co robiłeś wczoraj wieczorem?Szatyn nie wie co odpowiedzieć. Nie wie, jak ma powiedzieć przyjacielowi o codziennych awanturach w domu, o swojej niskiej pewności siebie i depresji Lottie - siostry Louisa. Odkąd jego mama zmarła - czyli pół roku temu - wszystko zaczęło się kruszyć. Jego ojczym nie potrafi poradzić sobie z siedmiorgiem dzieci, próbując obarczyć winą wszystkich oprócz siebie - w tym Louisa, który przecież ma już osiemnaście lat, powinien bardziej interesować się rodziną, częściej wychodzić z inicjatywą opiekowania się dwuletnimi bliźniakami - Doris i Ernestem. Z tym, że Louis zawsze myślał, że jest wystarczający. Stara się zajmować się rodzeństwem kiedy nie jest zajęty nauką, wspierać Lottie i całą jego rodzinę. Nigdy nie miał z Markiem wyjątkowo dobrych kontaktów i nie zapowiadało się na poprawę - przez niego czuje się w domu jak intruz. Naprawdę jedyne czego potrzebuje, to trochę rodzinnego ciepła, którego nie dostaje.
Podsumowuje wszystko w swojej głowie i zdaje sobie sprawę, że nie odpowiada Zaynowi zbyt długo, więc mówi – W porządku. Uczyłem się i pomagałem przy dzieciakach. Wiesz, nic wielkiego. - uśmiecha się - A ty, co robiłeś?
–Byłem na pizzy z chłopakami z drużyny, w sumie też nic takiego. Powinieneś kiedyś do nas dołączyć.
Cóż, Louis naprawdę nie chce. Nie ma ochoty na spotykanie się z kimkolwiek, kto nie jest Zaynem.
–Tak, zdecydowanie. – uśmiecha się. Szybkie kłamstwa zdecydowanie mu wychodzą, nawet się nie zająknął.
Idą przez korytarz mijając najróżniejszych ludzi, zmierzając ku sali od biologii. Tak właśnie ich dzień się zaczyna.
*
Louis siedzi na ostatniej lekcji - matematyce, a raczej wyczekuje, kiedy się skończy. To nie jest tak, że Louis jest słaby - bardzo się stara. Bardzo dużo zadań rozwiązuje w domu, w podstawówce chodził nawet na korki z matematyki do Harry'ego Stylesa!Och, Harry Styles.
Louis myśląc o osobie z danym imieniem i nazwiskiem automatycznie zamyśla się. Jego serce zalewa ciepło, a kończyny wydają się być zdrętwiałe, nie może się ruszyć. Harry jest sympatią Louisa odkąd tylko pamięta, byli razem w klasie w szkole podstawowej. Kiedy mama szatyna dowiedziała się, że brunet jest świetny z matematyki, od razu poprosiła go, aby pouczył trochę jej syna, który miał z nią problemy. Louis wspomina to wszystko z uśmiechem na twarzy - już będąc dzieckiem miał motylki w brzuchu przed każdym spotkaniem z kręconowłosym, który zajął specjalne miejsce w jego sercu.
Nagle w jego uszach rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, nauczyciela, który mamrocze ciche „do widzenia" i szurania krzeseł co sprawia, że sam podnosi się z miejsca i kieruje do drzwi.
CZYTASZ
mythology • larry os
Fanfiction"Harry od zawsze kojarzył mi się z pewnością siebie. Nie wstydził się żadnej swojej cechy. Nie uważał się za kogoś dziwnego - bardziej wyjątkowego. Od zawsze bronił praw swoich i innych, a zwłaszcza homoseksualistów - którym sam jest." lub Louis cho...