Prolog

3K 46 15
                                    

Szykowaliśmy się na tą akcję dwa tygodnie. Musi nam się udać. Powiem szczerze: jestem pod wrażeniem jak sprytny jest ich gang, pomimo tego, że dowodzi nimi blondynka. Ale cóż, dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.
Udało mi się zwabić ją na spotkanie w sprawie "interesów" na obrzeżach miasta. Blondi ma przyjechać sama ale wiem, że pojawi się z jakąś obstawą, za bardzo się mnie boi. Wracając do planu, oberzeża miasta to nic innego jak polana na początku lasu, w którym często spotykają się gangi żeby wzajemnie się wykończyć. Moi ludzie pochowają się gdzieś za drzewami i na mój znak wyjdą i zabiją te jej całą obstawę a mi zostawią Kate, typową blondynę...
Jeżeli mój plan nie wypali... O czym ja w ogóle teraz myślę?! Nie ma żadnej możliwości żeby plan nie wypalił. Obmyśliłam każdy najmniejszy szczegół, przemyślałam każdą z możliwych opcji i wybrałam tę najlepszą, w której zdecydowanie będę na wygranej pozycji. Nie ma rzeczy, która mogłaby skazać mnie na niepowodzenie. Nie chwaląc się, plan jest idealny!


* 2 godziny przed wyjazdem na spotkanie *


Kiedy przygotowywałam pokrowce na broń do pokoju weszła Ola. Nawet nie zdążyłam wygłosić kazania o tym, że powinno się pukać do drzwi a ona już zaczęła:

- Wiesz, że mogę jechać tam z tobą. - podeszła do biurka, na którym leżała moja broń.

- Nie, nie możesz. Omawialiśmy już to. Im więcej osób ze mną będzie tym bardziej te pustaki mogą zacząć coś podejrzewać.

- Po prostu boję się, że może Ci się coś stać, dlatego wolałabym być obok. - O nie, kurwa, jak zaraz tego nie przerwę to czuję, że Ola zaleje mi cały pokój.

- Jeżeli pojechałabyś ze mną, nie mogłabym skupić się na misji bo musiałabym uważać żeby Tobie nic się nie stało. A wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra i gdyby coś Ci się stało przeze mnie...

- No dobra, wygrałaś! Dam ci do tego wolną rękę. Ale poradzisz sobie? - mówiła z coraz większym smutkiem aż mi się normalnie smutno zrobiło.

- Tak poradzę sobie. - uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.

- Obiecaj, że wrócisz tu do mnie cała. - oczy znowu jej się zaszkliły.

- Wrócę, obiecuję. - Przytuliłam ją żeby było bardziej wiarygodnie, co odrazu odwzajemniła a ja głośno westchnęłam - Tylko mi się tu kurwa nie rozrycz. Jesteś w mafii, musisz być twarda!

Wrócę, no przecież obiecałam...


* 2 godziny później * w drodze do miejsca spotkania *


Teraz siedzę w samochodzie i jadę na polanę. Wyjechałam jakieś 5 minut temu, oczywiście później niż zaplanowałam przez pożegnanie z Olą. Żegnała się ze mną tak jakbyśmy miały się więcej nie zobaczyć. No ale przecież wszystko pójdzie zgodnie z planem i nikomu nic się nie stanie. To dlaczego mam takie dziwne uczucie w miejscu gdzie u normalnego człowieka powinno być serce, którego u mnie nie ma. No nic, olać, jedynie jebnę na zawał.
W tym momencie moje chore myśli zostały przerwane przez dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, tata dzwoni. Odebrałam i włączyłam zestaw głośnomówiący bo przecież prowadzę.

- Cześć tato. Co jest?

- Cześć. Christopher kazał przekazać Ci, że są już na miejscu i na swoich pozycjach.

- No dobra, wszystko fajnie, tylko dlaczego Chris nie zadzwonił do mnie? - zdziwiłam się no bo halo, to jest moja misja i powinien raczej poinformować o tym mnie.

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz