Rozdział 1- Miley

32 2 8
                                    

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno, więc zakryłam twarz poduszką. Znowu zapomniałam zasłonić okna. Nie zdejmując przedmiotu z twarzy zastanowiłam się jaki dzisiaj jest dzień. Nagle mnie olśniło. Jest drugi września! Jak ja mogłam zapomnieć, że wczoraj było rozpoczęcie roku? Szybko zerwałam się z wygodnego łóżka i udałam się do swojej łazienki. Tak, mam swoją własną łazienkę. Mieszkam w swego rodzaju willi na obrzeżach miasta. Moi rodzice pracują w jakiejś znanej firmie, której nazwy za nic nie potrafię zapamiętać. Gdy byłam już w pomieszczeniu chwyciłam za szczotkę do zębów i zaczęłam je myć. W tym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a, więc spojrzałam na telefon leżący na szafce obok. Była to wiadomość od Evelyn- mojej przyjaciółki już od przedszkola, która napisała, że za jakieś piętnaście minut powinna być pod moim domem. Szybko wyszłam z łazienki, ubrałam się w komplet, który przygotowałam wczoraj i związałam włosy w wysoki kucyk, po czym zeszłam na dół coś zjeść.

Na stole leżała kartka od moich rodziców. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać:

"Kochanie,

dziś musieliśmy wcześniej wyjść, bo w pracy mamy urwanie głowy. Wrócimy około 19:30. Weż sobie coś na obiad i nie spóźnij się do szkoły!

Mama i tata"

-Jak zwykle.- powiedziałam cicho.

Czasem chciałabym żyć normalnie. Moich rodziców nigdy nie ma w domu, bo zawsze mają albo "urwanie głowy" albo "ważne spotkanie, którego nie mogą opuścić". Kilka razy nie było ich nawet na moich urodzinach. Po moim policzku powoli popłynęła pojedyncza łza.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. I tyle ze zjedzenia śniadania. Podeszłam do nich i je otworzyłam wcześniej wycierając łzę, a przede mną ukazała się szczupła blondynka o dużych niebieskich oczach.

-Hej. Jesteś gotowa? Nie chcę się spóźnić.

-Zależy czy Liczyć zjedzenie śniadania?- uśmiechnęłam się niewinnie, a dziewczyna westchnęła.

-Nie. Chodź, dam ci coś swojego.

-Dzięki.- chwyciłam klucze i przytuliłam dziewczynę, a ona to odwzajemniła śmiejąc się cicho.

Zamknęłam drzwi i pognałam do jej samochodu, po czym ruszyłyśmy.

-To co, jakieś plany na dzisiaj? Może spotkanie z Max'em?- zaczęłam ją drażnić.

-Daj spokój, Max to mój przyjaciel. Nic więcej.

Max zapisał się do naszej szkoły w zeszłym roku i Evelyn od razu się z nim zaprzyjaźniła. Złapali wspólny język. Oboje są najlepszymi uczniami w szkole. Blondynka nie chce się przyznać, że chłopak jej się podoba, ale ja tam wiem swoje.

-Tak, na pewno...

-Słuchaj, to ja prowadzę, więc w każdej chwili mogę cię tam zostawić.- wskazała głową za okno, na obrzeże małego lasu.

-Jak tak możesz?- złapałam się za serce i zaczęłam się śmiać, a pochwili ona do mnie dołączyła.

Chwilę później byłyśmy już pod szkołą. Wysiadłam z samochodu i poczekałam na Eveline po czym ruszyłyśmy w stronę budynku.

-Hej dziewczyny, tęskniłyście?- odwróciłam się w stronę głosu. Josh. Największy podrywacz w szkole. Wysoki blondyn o ciemnych oczach. Do tego jest bogaty. Jego rodzice pracują w tej samej firmie co moi. Połowa dziewczyn w szkole ślini się do niego, a on rozkochuje w sobie każdą po kolei, zostają parą, zabiera ją do domu i następnego dnia zostawia.

-Niesamowicie.- powiedziałam z ironią w głosie.

-Nie wątpiłem w to.- uśmiechnął się zawadiacko.- W końcu jesteśmy parą.

-Co?

-No jak to? Przecież w zeszłym roku zapytałem cię, czy chcesz być moją dziewczyną, a ty się zgodziłaś.

-Nie rozumiesz ironii, koleś?- faktycznie tak było. Zapytał mnie o to, a ja, żeby nie musieć się z nim męczyć powiedziałam, że tak, ale to było ironiczne!

-Z czym? Ja tam nie słyszałem żadnej ironii. Tak poza tym pasujemy do siebie- ja jestem bogaty, ty też.- uśmiechnął się, próbując mnie poderwać, a ja miałam ochotę wejść do samochodu Eveline i tak delikatnie, zupełnie przypadkiem, uderzyć w niego. Nienawidziłam kiedy ktoś patrzył tylko na to ile mam pieniędzy, a nie na prawdziwą mnie. Eveline stała z boku i przyglądała się temu co się dzieje. Była nieśmiała w takich sytuacjach. Nie miałam jej tego za złe, bo każdy ma jakieś wady.

-Czy możesz łaskawie stąd odejść?- starałam się zachować spokój.

-Oj, daj spokój, chodź tu.- zaczął się do mnie zbliżać.

-Koleś, nie rozumiesz słowa nie?- usłyszałam znajomy głos Elizy.

Eliza jest moją drugą przyjaciółką. Jest stu-procentową buntowniczką, a przynajmniej tak się zachowuje. Ma bordowe włosy i kolczyk w dolnej wardze a do tego zawsze robi mocny makijaż.

-Co?- Josh był zaskoczony jej spotkaniem.

-Dobrze słyszałeś. Idź stąd!- zapewne użyłaby innego słowa, ale przy nas starała się nie przeklinać.

-Bo? Niby czemu?

-Nie przeginaj!- zbliżyła się do niego.

-Dobra, wyluzuj.- powiedział i odszedł.

-Dzięki. On jest niemożliwy.

-Musisz być twardsza. Wtedy nawet do ciebie nie podejdzie.

-Dzięki, postaram się zapamiętać.- zaśmiałam się.

W tym momencie zobaczyłam za nią rude włosy Camili, które jak zwykle były w nieładzie. To dzięki niej wszystkie się przyjaźnimy. Zapewne, gdyby nie to, że do przedszkola chodziłyśmy razem, to nasza znajomość kończyłaby się na "Cześć" albo wcale by się nie zaczęła. To ona sprawiła, że zwróciłyśmy na siebie uwagę. Należała ona do raczej biednej rodziny, ale na pewno była najbardziej optymistyczną osobą jaką znam.

-Hej!- uśmiechnęła się szeroko, a my odpowiedziałyśmy jej tym samym.

-Co u ciebie?

-W sumie w normie.- wzruszyła ramionami.- A u was?

-Szkoda gadać.- odpowiedziała Eliza.

-Rodzice znowu będą w pracy do późna.- dodałam.

-Przykro mi... A ty?- rudowłosa zwróciła się do Eveline.

-Ja...- nie dokończyła bo przerwał jej dzwonek rozpoczynający lekcje.

***

Hej!

Kilka informacji o opowiadaniu:

-Będzie ono pisane z czterech różnych perspektyw- każdej z dziewczyn.

-Jest to opowiadanie fantasy, ale takie elementy pojawią się dopiero za kilka rozdziałów po dokładniejszym poznaniu każdej z bohaterek.

...

Mam nadzieję, że się podoba. :*

Lilith0707

Następczynie [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz