-Ja...- nie wiedziałam co mam im powiedzieć. Jedyną rzeczą, która przychodziła mi do głowy było to, że wczoraj do domu odprowadził mnie Max, ale nie powiem im tego, bo wiem jak to się skończy. Poza tym akurat szedł w tamtą stronę. Spróbowałam na szybko wymyślić jakąś wymówkę, ale nic nie nie mogłam nic wymyślić. Nagle usłyszałam dzwonek na lekcje. Poczułam ulgę, bo nie musiałam się im tłumaczyć.
-Dziewczyny, spóźnimy się!- krzyknęłam, gdy do mnie to dotarło i bobiegłam w stronę klasy zostawiając je z tyłu. Nie mogę się spóźnić! Biegłam przez korytarze, ale gdy dotarłam na miejsce wszyscy już byli w klasie.
-Nie.- powiedziałam cicho i szybko weszłam do pomieszczenia.- Przepraszam za spóźnienie! Naprawdę! To się więcej nie powtórzy. -zaczęłam szybko tłumaczyć.
-Dobrze, siadaj. Jeszcze nie dzwonił drugi dzwonek.- odpowiedziała pani Smith- nauczycielka historii. Wprost kochałam ją za niektóre rzeczy, które robi.- Dobrze, dzisiaj powtórzymy najważniejsze wiedomości poznane w zeszłym roku.
Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam w stronę swojego miejsca. Po drodze zobaczyłam uśmiechającego się do mnie Maxa. Odwzajemniłam gest, a on cicho się zaśmiał, prawdopodobnie przez moją próbę wytłumaczenia spóźnienia. Lekko się zarumieniłam. Usiadłam i spojrzałam w książkę. W tym momencie do sali weszły Miley, Eliza i Camila.
-Przepraszam!- krzyknęły równocześnie rudowłosa i szatynka. Ta druga szturchnęła Elizę z ramię.
-Ta, przepraszam...- powiedziała od niechcenia.
-Siadajcie, macie spóźnienia.
-Jak mogłaś nas opuścić?- szepnęła do mnie Miley.
-Ja się przynajmniej nie spóźniłam.- uśmiechnęłam się dumnie.
-Ale... Jak możesz. - zakryłam jej usta ręką nie odrywając wzroku od nauczycielki.
Niestety moje skupienie nie trwało długo, bo za chwilę zaczęłam zerkać w stronę Maxa. Dlaczego akurat teraz musiał mi się spodobać? To mnie tylko rozprasza. Ale nie! To nie miłość! To tylko zwykłe zauroczenie! Chyba... Nie, ja nie mogłam się zakochać! W tym momencie szatyn na mnie spojrzał, a ja szybko odwróciłam wzrok. Za chwilę jednak znów na niego spojrzałam. Uśmiechał się do mnie. On ma taki ładny uśmiech. I te dołeczki w policzkach. Nie, chwila, znowu się rozmarzyłam. Ledwo widocznie potrząsnęłam głową. Ja chyba zwariowałam.
-Panno Thompson. Czy mogłaby Pani odpowiedzieć?
-Eee... Nie... usłyszałam pytania...- powiedzałam niepewnie, a nauczycielka westchnęła.
-W którym roku wybuchła i w którym się skończyła I wojna światowa?- powtórzyła zniecierpliwiona.
-Zaczęła się w 1914 roku, a skończyła w...- zerknęłam na nastolatka. Nie, nie mogę się tak rozpraszać!- ...w 1918.
-Dobrze. Ale teraz już słuchaj. Na randki to już po lekcjach.- zrobiłam się cała czerwona, więc zakryłam twarz włosami. Wszyscy zaczęli się śmiać.
Gdy tylko zadzwonił dzwonek szybko wyszłam z klasy i skierowałam się w stronę sklepiku w celu kupienia czegoś do jedzenia, jednak gdy przeszłam kilka kroków usłyszałam głos Maxa. Odwróciła się do niego.
-Hej. Wiesz... Skoro to dopiero pierwszy tydzień szkoły, to nie powinno być żadnych sprawdzianów i dużo prac domowych. Więc... Robisz coś w jutro po południu?- uśmiechnął się zakłopotany.
-Ja... Nie, chyba nie.- w środku skakałam jakbym była nienormalna, ale starałam się tego nie pokazywać. Czy on właśnie próbował się ze mną umówić?
-Em... może chciałabyś pójść ze mną do kina...? Może?
-Tak, jasne, nie ma problemu, na pewno przyjdę...- urwałam, bo zaczynałam się rozkręcać i nie wiem co dziwnego mogłabym powiedzieć.
-To świetnie! Już się bałem, że się nie zgodzisz.- wyraźnie się rozluźnił.- To może o 16:00 po ciebie przyjdę?
-Dobra.
-Czyli jesteśmy umówieni.- szatyn przytulił mnie.- Idziesz do klasy?
-Tak, ale miałam kupić sobie coś do jedzenia.- wskazałam głową w stronę sklepiku.
-A, to może... zostawię cię teraz samą.- jeszcze raz mnie obiął i poszedł w stronę sali, w której mamy następną lekcję.
Gdy tylko zniknął z mojego pola widzenia, pisnęłam rozradowana, nie zważając na osoby, które akurat tędy przechodziły.
-Co się stało?! Zobaczyłaś ducha czy coś gorszego.- podeszły do mnie moje przyjaciółki.
-Idę do kina! Jutro idę do kina z Maxem!- rzuciłam się wszystkim na raz na szyję.- No... jako przyjaciele oczywiście.- wyjaśniłam.
-Wiedziałam! Wiedziałam, że to jest miłość!- krzyknęła dumna z siemie Miley.
-Daj spokój. To tylko tak po koleżeńsku. Ja nie kocham jego, a on nie kocha mnie!
-Jutro?- zapytała wyraźnie zakłopotana Camila.
-Tak. A co się stało?
-Nie, nic, ale... nie można tego przełożyć?- dodała z nadzieją.
-Nie! Nie można tego przełożyć! Nie można przeszkadzać prawdziwej miłości!- krzyknęła Miley.
-Ale... to nie miłość...- powiedziałam cicho.
-Mów co chcesz, ja wiem lepiej!
Wtedy moja wyobraźnia zaczęłóa wariować:
-A co jeśli on tylko żartował i będę na niego czekać a on nie przyjdzie.
-Przestań on nie jest taki jak reszta tych... idiotów.- Eliza wskazała głową na Josh'a i jego paczkę stojącą niedaleko nas.
-No... może masz rację...- potrząsnęłam głową.
Później poszłyśmy na następną lekcję.
CZYTASZ
Następczynie [Zawieszone]
FantasyCztery przyjaciółki. Cztery charaktery. Cztery żywioły. Jedna tajemnica. Evelyn, Camila, Miley i Eliza. Co jeśli ich życia przewrócą się do góry nogami? Co jeśli nie są takie jak zawsze myślały? Co jeśli okaże się, że są Następczyniami?