Prolog

10 0 0
                                    

W tę chłodną, jesienną noc chmury unosiły się wysoko nad budynkami poznańskich bloków. Ta część miasta, była jedną z najzwyczajniejszych w świecie dzielnic mieszkalnych. Zwyczajne, długie ulice, zwyczajne, szare bloki i zwyczajne, kwadratowe okna. Mniej zwyczajną rzeczą było jednak to co dało się zobaczyć przed chwilą w jednym z nich.
Jednak szczęśliwym dla człowieka w kapturze trafem nikt nie zauważył, jak właśnie w tym momencie jego oponent został przerzucony przez cały pokój, lądując niszcząc regał. Teraz wił się z bólu w drewnianych pozostałościach mebla. Czterdziesto-paru-letni mężczyzna wciąż był jednak przytomny. Jego oprawca wyszedł z cienia w którym się znajdował. Powolnym krokiem zbliżył się do jedynego źródła światła w pokoju, jakim była lampka nocna. Leżący w gruzach regału mężczyzna spojrzał na niego z dołu. Z tej perspektywy udało mu się zobaczyć wygląd człowieka, który przed chwilą rzucił nim jak plecakiem. Nosił skórzaną kurtkę, stare bojówki i ciężkie, podniszczone buty. Na głowie miałczarno- biały kaptur, którego kolory były rozmieszczone równo po obu stronach, prawa część była całkowicie czarna, lewa za to całkowicie biała. Od nosa w dół nosił maskę, która była zwykłą, jasną chustą, jaką nosi się w zimne dni. Oprał się o biurko i spojrzał w stronę leżącego oponenta. Ten próbował wstać z ziemi, jednak poruszenie lewą ręką sprawiło mu ogromny ból. Zasyczał i spróbował podeprzeć się prawą.
- Nie radzę.- odezwał się człowiek w kapturze, jego głos brzmiał młodo, a ton- lekko lekceważąco- Chyba, że chcesz żebym złamał ci drugą.
Mężczyzna zrezygnował i spojrzał na osobę, która go tak urządziła.
- Czego chcesz... czemu to robisz?- ostatnie słowa powiedział jakby znał odpowiedź.
- Cóż... W ramach swojego rodzaju kary.- odpowiedział zakapturzony, po czym dodał beztrosko- Wiesz, założę się, że ojciec tamtej dziewczynki potraktowałby cię o wiele gorzej. Powinieneś się cieszyć, że przyszedłem ja.
Twarz mężczyzny pokazała dziwną mieszankę zdziwienia, gniewu i strachu.
- O czym ty...
- Doskonale wiesz o czym mówię.- przerwał mu, po czym dodał- Nie lubię słowa "gwałt", ale to co zrobiłeś nie klasyfikuje się pod inne. Nie lubię też słowa "pedofilia", ale niestety też jest tutaj adekwatne. Tacy jak ty mnie brzydzą, wiesz o tym?- spojrzał przez okno na małe, czerwono- niebieskie punkciki poruszające się po drodze w tę stronę- i założę się, że zarówno policjantów, jak i twoich przyszłych współwięźniów też.
Teraz jedynym, co panowało na twarzy mężczyzny był strach. Jego oczy były szeroko otwarte a usta zastygły w lekko rozwartej pozycji. Zaczął ciężej oddychać.
- Ludzie ukarzą cię swoimi sposobami- powiedział zakapturzony- ale nie byłbym sobą gdybym nie dodał czegoś od siebie.
Sięgnął lewą ręką w stronę żarówki odwracając twarz od leżącego. Chwycił za źródło światła i cofnął rękę z lekko zgiętymi do środka palcami. W chwili gdy zabrał dłoń z żarówki, światło z lampki przeniosło się na jego śródręcze. Odwrócił się w stronę przerażonego mężczyzny i ukucnął przy nim, zbliżając swoją rękę ze świetlistą kulą do jego twarzy.
- Przyjrzyj się dobrze.- powiedział- To ostatnie światło, jakie zobaczysz.
Po czym przyłożył lewą dłoń do jego czoła. Z oczodołów leżącego wydobyło się strumieniami białe, jasne światło. Mężczyzna zakrzyczał przeraźliwie. Nie był to o tyle krzyk, co jęk osoby obdzieranej ze skóry. Po chwili światło wydobywające się z oczu mężczyzny zaprzestało swej emisji. Odruchowo zamknął oczy. Przestał czuć ból, a ręka znikła z jego czoła. Otworzył powieki.

- Nie widzę- powiedział cicho- NIC NIE WIDZĘ!- wykrzyczał.
Człowiek w kapturze wstał i zacisnął lewą pięść gasząc jaśniejącą kulę. Teraz jedynym oświetleniem pokoju był księżyc, którego nikłe światło dostawało się przez okno. Krzyk mężczyzny powoli zamieniał się w łkanie. Łzy zaczęły spływać mu po policzkach.
- Wiem, że cię to nie pocieszy- powiedział zakapturzony- ale po śmierci też nie jest Ci pisane zobaczyć światło.
Powiedziawszy to odwrócił się i zniknął w mroku korytarza. Parę minut później zjawiła się policja.

PryzmatWhere stories live. Discover now