Natręt

509 31 6
                                    

Lucas nie dawał za wygraną. Pewnie z zazdrości, bo to on zawsze był moim najlepszym przyjacielem, a teraz zamiast z nim przesiadywałem w kółko z Gabo, Rickim i Dede. Wprawdzie proponowałem, żeby się dosiadł, ale najwyraźniej postanowił się obrazić. Nie powiem, że mnie to obeszło, bo bym skłamał. Chłopak mimo móżdżku wielkości orzeszka był naprawdę dobrym przyjacielem, a że znaliśmy się niemal równie długo jak z Martiną to nie chciałem przez taką głupotę go stracić. Tylko jak wybrać między bratem, a najlepszym przyjacielem?
Wracając, szatyn obserwował nas na boisku, w szatni i na korytarzach, a gdy szliśmy do Hat Tricka ( zamkniętego wcześniej z powodu remontu, ale jakoś nie mogli tego napisać? 😤 ) ruszał za nami myśląc, że o tym nie wiemy.
- Musisz z nim pogadać - mruknął Moretii bawiąc się słomką.
- To mi powiedz co ja mam mu powiedzieć - odburknąłem.
- Może prawdę?
Zaśmiałem się.
- To mój najlepszy przyjaciel, ale nie umie trzymać języka za zębami.
- Ta, wiem coś o tym - westchnął, a ja od razu domyśliłem się, że chodzi o Dede.
- Jak to przed nimi ukrywasz szkodzisz sam sobie. Ja przywykłem do sekretów, ale dla ciebie to nowość.
- Dam radę- zapewnił.
Uniosłem brwi.
- Czyżby? - prychnąłem- Przez to wszystko zaczęliście się kłócić.
- Przyjaciele czasem się kłucą - wzruszył ramionami.
- Ale nie wy.
Brunet zamilkł i odwrócił wzrok w stronę okna.
- Chyba mieliśmy mówić o Luckasie - mruknął jeszcze.

***

Siedziałem przy stole nad książkami, a tata siedział na kanapie i patrzył na mnie zdziwiony.
- Z reguły robisz lekcje wieczorem - odezwał się.
- Wiem, ale będę miał gościa.
Brwi taty podjechały do góry.
- Kogo?
Otworzyłem już usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem i podszedłem do nich, by otworzyć.
- Jestem za wcześnie? - spytał brunet dostrzegając rozwalone na stole zeszyty.
- Trochę - przyznałem - skończę tylko i możemy iść.
Gabo skinął głową po czym dostrzegł przypatrującego nam się tatę.
- Dź...dzieńdobry - wymamrotał lekko speszony.
W sumię mu się nie dziwię. Okazało się, że to jego tata.
- Cześć Gabo - przywitał się Diego dalej przyglądając się nam podejrzliwie - Nie było cię tu jeszcze.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - odparłem.

Chat z Lorenzo [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz