Nie raz na pewno stałyście godzinami przed szafą wypchaną ubraniami, prawda? Tak, ja teraz stałam przed tym moim małym dylematem.
Dziś miała się odbyć impreza zakańczająca rok szkolny. Tuż po rozdaniu świadectw popędziłam do domu najszybciej jak to było możliwe, stanęłam przed komodą wyrzucając jej zawartość na środek pokoju przeglądając wszystko po kolei, a później stanęłam przed szafą przebierając wieszakami. Więc tak oto jestem, stojąc tu pod ponad 3 godzin, nie wiedząc w co się ubrać.
-Victoria, zbieraj się! Ronnie już przyjechała! - usłyszałam donośny, piskliwy głos mojej mamy dobiegajacy z dolnej części domu.
- Wpuść ja, nie jestem jeszcze gotowa! - odpowiedziałam jej również krzykiem. Zaraz po tym usłyszałam charakterystyczny trzask drzwiami dochodzący z dołu, a następnie tupot stóp z korytarza świadczący o tym, że ktoś wchodził właśnie po schodach.
Podniosłam z nogi czarną, obcisłą, sięgającą do połowy uda spódniczkę, która krzątała się gdzieś pod moimi nogami. Spódniczka była z wyższym stanem, wiec pomyślalam, że mogę ubrać pod nią zwykły, kolorowy top. Zaczęłam ponownie przeszukiwać zawartość szafy, kiedy nagle do pokoju wpadła Veronica - moja najlepsza przyjaciółka. Ubrana była w morelową, obcisłą sukienkę na ramiączkach, podobnie jak moja spódniczka-do połowy uda, a na to miała założony długi, czarny, kaszmirowy kardigan, włosy miała rozpuszczone, delikatne kreski na oczach i bezbarwny błyszczyk. Wylgądała nieziemsko.
- Pomóż mi coś do niej wybrać - mruknęłam tylko rzucając spódniczkę w stronę przyjaciółki i wróciłam do przeglądania sterty ubrań rozłożonej tym razem na łóżku.
- Może to? - zapytała Ronnie podnosząc fioletowy top z jakimś nadrukiem.
- Nic z nadrukiem - pokręciłam głową i podniosłam morelową bluzkę z długim rękawem - i nic z długim rękawem - dodałam mówiąc jakby sama do siebie, po czym ją odrzuciłam. Po chwili usłyszałam za sobą klaśnięcie w dłonie, na co się odwróciłam w stronę Ronnie. Dziewczyna trzymała w ręku białą bluzkę na ramiączkach w przeróżne wzorki w tym samym kolorze. Bluzka wyglądała - jak to sama kiedyś określiłam - jak obrus, sięgała mi ledwo do bioder, ale bardzo ją lubiłam, nie mogłam uwierzyć w to, że o niej zapomniałam. Chwilę jednak stałam i zastanawiałam się, czy ubranie jej będzie dobrym pomysłem, kiedy nagle usłyszałam zniecierpliwiony głos mojej przyjaciółki, każący mi się pospieszyć.
- Okej, okej - westchnęłam sfrustrowana przewracając oczami, po czym złapałam w rękę spódniczkę, bluzkę i jasną, cienką, krótką, jeansową kurtkę i pokierowałam się do łazienki, która znajdowała się na przeciwko mojego pokoju. Szybko zrzuciłam z siebie ubrania, odświeżyłam i zarzuciłam nowe ciuchy stwierdzając, że nie wyglądam najgorzej. Następnie złapałam za tusz do rzęs i przejechałam nim dwa razy po rzęsach na górnej powiece, po czym wzięłam korektor i zakryłam nim popękane naczynka. Zaraz po tym, rozwiązałam włosy, których nie miałam siły już dziś prostować, więc pozostawiłam swoje uporczywe fale swobodnie zwisające z moich ramion. Włosy nie były poplątane, wręcz przeciwnie - wyglądałam porządnie, więc uznałam rozczesywanie ich za zbędne. Wyrównałam jedynie przedziałek na środku i musnęłam usta wiśniowym błyszczykiem, który delikatnie zabarwił je na czerwono. Wybiegłam z łazienki zapominając o gaszeniu światła, więc musiałam się wrócić i je zgasić, po czym szybkim krokiem wróciłam do przyjaciółki.
Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu mojej małej, brązowej torebki. Zauważyłam ją na komodzie. podeszłam więc już spokojniej i spakowałam do niej telefon, klucze i pomadkę, oraz zgarnełam z półki mojego Alcatela.
- Chodź, idziemy - machnęłam ręką w stronę drzwi zwracając się do przyjaciółki. Kiedy nie uzyskałam żadnej odpowiedzi z jej strony, zmarszczyłam brwi przyglądając się jej otępiałemu wyrazowi twarzy. - No co? - zapytałam tupiąc nogą i czekając na jej reakcję.