29. Chloe Charlotte Williams...

1.9K 82 12
                                    

Nie wiem ile razy to już pisałam, ale rozdział niesprawdzany. Poprawię go jutro/pojutrze, ale dodaję, żeby było co czytać. 

***

- Mamo wiesz, że nie musisz iść ze mną. Nie potrzebuję opiekunki.

- Wiem kochanie, ale ja chce tam iść, nigdy nie byłam na bankiecie. To znaczy byłam, ale wtedy podawałam drinki twojej babci. - sztuczność w jej głosie nie byłaby słyszalna gdybym nie znała jej całe życie.

- Nie musisz tego robić. - powtórzyłam raz jeszcze czując ogromną irytację. 

- Luke'a nie ma, nie będzie tam nikogo znajomego, uważam, że przyda ci się wsparcie. Nie możesz się przemęczać. 

- Czym mam się niby przemęczać? - wycedziłam już przez zęby, bo miałam dosyć tej gadki "Luke wyjechał, nie wspiera cię, nie spotykasz się z przyjaciółmi, martwię się o ciebie Chloe" BLA BLA BLA. 

Okej, fakt nie spotykałam się z nikim, bo jak miałabym to robić wyglądając jak krzyżówka hipopotama ze słoniem będąc dopiero w piątym miesiącu? Nie chciałam wiedzieć jak to będzie później. Mój kręgosłup miał dosyć, a ja żałowałam, że nie wyćwiczyłam sobie mięśni przed ciążą. Nie żebym wtedy uważała to za potrzebne w tamtym okresie, ale na prawdę, na prawdę mogłam myśleć perspektywicznie. 

A Luke'a nie widziałam od trzech miesięcy. Wyjechał opiekować się matką kiedy jego ojciec został usunięty ze stanowiska i zamknięty w więzieniu po tym jak przyznał się do wszystkich zamachów na ojca i porwania (co było chyba nie potrzebne). Liz zaczęła cierpieć na depresję, a obecność syna jej pomagała. A ja tak szczerze, nie mogłam nic zrobić. I ona i ja go potrzebowałyśmy, ale starałam się tego nie okazywać.

- Wiem, jacy ci cali politycy potrafią być.

- Ja też i jakbyś nie widziała to właśnie moje życie mamo. Już to śmierci będę uczestniczyła w takich spotkaniach i będę miała do czynienia z takimi ludźmi. 

- Ja się po prostu o ciebie martwię, kochanie - podeszła do mnie i czule dotknęła mojego policzka. - I pójdę tam nawet jeśli ty tego nie chcesz. Chcę cię wspierać i mam gdzieś, że będzie tam ta perfekcyjna żonka Charliego. 

- Mamo nadal nie możesz dogadać się z Elizabeth? - wywróciłam oczami mając dosyć tego absurdalnego nieporozumienia między nimi dwiema. 

Zaraz po tym jak ogłosiliśmy, że na świat ma przyjść nowe Royal baby media zaczęły mnie atakować. Elizabeth nalegała na ten głupi pomysł ze ślubem na siłę, ale moja matka widząc, że nie chcę takiej sztuczności między mną, a Luke'm zaczęła mnie bronić. Kobiety zaczęły się kłócić i w końcu mama wygrała, ale od tego czasu obydwie nie zamieniły ze sobą żadnego słowa. 

- Musisz zrozumieć, że po prostu nienawidzę tej szmaty i tyle. - powiedziała zaciskając zęby z nienawiści.

- Mamo!

***

- Dobrze kochana, dzisiaj o 21:30 Air Force One wyląduje na lotnisku Heathrow. Prezydent Obama pojedzie do hotelu i jutro w południe odbędzie się ceremonia powitania, ale ty nie będziesz w niej uczestniczyła, żebyś się nie przemęczała. Później odbędzie się spotkanie prezydenta z królem, a ty w tym czasie spotkasz się z jego córką Malią, możecie wypić kawę czy coś takiego i pokażesz jej ogród, ale spokojnie o 15:00 pojedzie sobie stąd do opactwa Westminster... - Ana siedziała na fotelu i przeglądała grafik na jutrzejszy dzień. Wizyta prezydenta USA była ważnym wydarzeniem i wszystko musiało przejść idealnie i bez opóźnień. - ... Potem...

Queen • HemmingsWhere stories live. Discover now