Jongin od pierwszych chwil gdy po raz pierwszy spojrzał w ciemne tęczówki czarnowłosego, wiedział, że jego życie się zmieni, że poeta wtargnie do jego monotonii z licznymi farbami w jaskrawych kolorach.
Że już nic nie będzie takie same, nieświadomie podpisał umowę na liczne zmiany i metamorfozy w końcu wyrywając się spod szpon codzienności i spokojnej egzystencji według stałego schematu, który już tyle razy miał ochotę złamać, nigdy nie mając na tyle odwagi.
Był wdzięczny Sehunowi, że to on wykonał te pierwsze kroki za niego sprawiając, że w końcu czuł się żywy.Może to co robili było złe, niezgodne z przyjętymi normami czy prawem, ale żaden z nich nie był tego świadomy.
Nawet nie wtedy gdy poeta wpadł na zaplecze kawiarni z pojemną, skórzaną walizką, ciasno zaplatając swoje palce wokół nadgarstka starszego i wybiegając z nim przez drzwi ewakuacjne wprost na czwarty peron, wprost do środka szykującego się do odjazdu zatłoczonego pociągu.
Nawet gdy ciemnowłosy podawał konduktorowi patrzącemu na nich podejrzliwym wzrokiem bilety, wciąż śmiali się jak szaleńcy nie zwracając uwagi na resztę świata.
Mijany krajobraz zmieniał się wraz z mijanymi kilometrami, miastowe, ciemne mury zastąpiły nieograniczone pokłady zieleni prowadząc ich torami ku chwilowej oazie, ku miejscu wielu wyznań, czułości, beztroskich zachowań bez konsekwencji.
Przymknął ciężkie powieki, głowę opierając na kościstym ramieniu czarnowłosego, kładąc swoją dłoń na tej młodszego, unosząc kąciki ust, czując jak łączy ich palce razem w ciasnym splocie.
- Gdzie jedziemy?
- Do miejsca gdzie słońce nie zachodzi.
~*~
Gdy wysiedli na odpowiedniej stacji słońce powoli żegnało się z nimi znikając za horyzontem.Opuścili niewielki dworzec kierując się w kierunku znanym tylko Sehunowi.
Cykady wygrywały wieczorny koncert naprawdę głośno, a intensywny zapach lawendy otulał go z każdej strony wraz z powiewami ciepłego wiatru i zapachem letniej sielanki pomimo, że z kalendarza upłynęło dopiero kilka dni słonecznego maja.
Po kilku zakrętach, przejściu przez wąskie uliczki, pokonaniu kilkunastu betonowych schodów, obejściu obszernego placu niegdyś zapewne służącego za miejsce zabaw zamieszkujących tutaj dzieci, teraz jedynie będąc miejscem gdzie długie sznury różnokolorowych, wilgotnych ubrań tworzyły wielobarwne labirynty, dotarli pod metalową, zdobioną florystycznymi elementami furtkę dzielącą ich od podstarzałej żółtej kamienicy, której mury przekroczyli niespiesznie.
Wszystko było w niej tak jak Sehun zapamiętał, gdy był tu po raz ostatni. Długie welony kurzu pokrywały meble, a zasłonięte firany prosiły się o spranie z nich śladów mijających lat.
Jongin nie odzywał się tylko obserwował nową przestrzeń, tandetną ceratę na stole, reprodukcje Van Gogha na ścianach z odpadającą kremową tapetą czy skrzypiące, dębowe schody, po których wspinali się w ciszy.
Nie było mu dane nawet dokładnie się przyjrzeć wystroju sypialni w której się znajdowali gdy Sehun rozsunął grube zasłony zaszczycając jego oczy prawdziwe magicznym krajobrazem.
Stanął na środku przestronnego tarasu, dłonie opierając o barierkę, a oczy utkwił w spokojnym morzu, które falowało rytmicznie wyzbywając z niego całkowicie wszelkie obawy, złość, niepewność.
Chciałby móc już codziennie wstawać ucałowany przez figlarne promienie słońca, szum morza pielęgnujący jego słuch.
Znajdować się w bujnych falach granatowej pościeli z mężczyzną, który w jego głowie przywołuje prawdziwy sztorm.
CZYTASZ
Sweeter than you | sekai
FanfictionIch drogi zbiegły się przypadkowo, łącząc ich relacją owianą goryczką kawy i słodkim aromatem karmelu. Co wyniknie z ich słodko-gorzkiego uniesienia, niewinnych uśmiechów i krótkich wiadomości na pomiętych paragonach?