3

19 0 2
                                    

Dojechałam. Wysiadam z autobusu i chwile stoje na przystanku. Udaje, że przeglądam rozkład jazdy, ale tak naprawdę nie chce wyglądać głupio, a nie wiem co robić dalej. W sumie logicznie by było ogarnąć gdzie jest ten sklep "U Remka". Siadam na ławce i wyciągam z kieszeni telefon. Chyba powinnam się pospieszyć, bo jeżdżą tu dwa autobusy i pewnie którymś z nich zaraz przyjedzie chłopak ze sklepu. Patrze na proponowaną trasę. 7 minut piechotą. Posnoszę się z ławki i wchodzę na zakurzoną drogę. Ktoś tędy w ogóle jeździ? Po paru minutach widzę jezioro, pare drewnianych pomostów z przycumowanymi żaglówkami, a na prawo od tego wszystkiego mały sklep w dość opłakanym stanie. Zerkam na wyświetlacz telefonu. Jest 18:49. Mam jeszcze 11 minut. Nie powinnam się rzucać w oczy. Mogłabym iść do tego spożywczaka i coś kupić. To dosyć naturalne, że w sklepach się kupuje rzeczy. Tyle że to miejsce jest taką dziurą, że sprzedawca pewnie wszystkich zna, albo zagada. Jak tam dzień? Jak się pływało? Co panią do nas sprowadza? Chyba wole tego uniknąć. Właściwie musze znaleźć jakąś kryjówke. Przecież nie będę tak stała kiedy coś zacznie się dziać. Obracam się przez ramię. Nigdzie nikogo nie ma, nikt mnie nie widzi, nikt mnie nie śledzi, no chyba, że ktoś mnie wypatruje ze sklepu. Muszę jakoś wyrolować potencjalnego obseratora. Skręcam i ide w strone rozwalonego budyneczku. Jednak go omijam i ide dalej. Po parunastu metrach skręcam i wchodzę za krzaki. Powoli wracam w stronę sklepu. Dochodzę w miare blisko i szukam dobrego miejsca, z którego będę mogła obserwować co się dzieje przed sklepem. Znajduje idealną kryjówkę troche na lewo od sklepu, tak że jestem bliżej jeziora i mam widok również na ławkę stojącą pod drzewem. Teraz zostało mi tylko czekać. Jeszcze minuta i zamykają sklep. A potem pół godziny czekania. Mija minuta, dwie, pięć. I nikt nie wychodzi ze sklepu. Dziwne... Nikogo tam nie ma? Przecież normalni ludzie zwijają się z roboty kiedy tylko mogą, a tu nie ma tłumów ludzi ani szans zarobku, więc wychodziłoby na to, że prędzej ktoś wyjdzie przed 19 niż zostanie po godzinach. A co jeśli on czeka? Jeśli mają się spotkać w środku to nic nie usłysze i nic nie zobacze. No trudno. Najwyżej będę potem kogoś śledzić aż do drzwi jego mieszkania. O 19.25 zjawia się dwóch chłopaków. Obaj są blondynami, obaj są wysocy i obaj mają czarne bluzy. Jeden z nich ma jak na mój gust zbyt duże wargi, a drugi trochę się garbi. Wchodzą do sklepu a ja słysze jakieś głosy ale są tak stłumione, że nie jestem w stanie odróżnić słów. Dwie minuty później zjawia się kolejnych dwóch mężczyzn. Jeden jest łysy, ale ma całkiem przyjazną twarz, drugi jest brunetem. Moim brunetem. Obaj również wchodzą do sklepu. Równo o  19.30 wszyscy wychodzą i udają się w strone ławki. Jest z nimi jeszcze jeden facet. Starszy od reszty. Musi być właścicielem, tym całym "Remkiem". Stary siada na ławce i gapi się w stronę drogi prowadzącej do przystanku. Jest wyraźnie wkurzony.
-Gdzie oni są?
Nikt mu nie odpowiada. Cisza staje się nieznośna, ale towarzystwo nie zamierza się odzywać. Równo o 19.37 na drodze widać biegnącego chłopaka. Jest zdyszany, a jego twarz zdaje się płonąć idealnie się komponując z rudymi włosami. Stary na jego widok wstaje. Teraz wszyscy zdają się być zdezorientowani, a może wystraszeni. Chłopak dobiega do grupy opiera się o mojego bruneta i ciężko dyszy.
-Co to ma znaczyć?!-mówi Stary starając się nie krzyczeć.
-Bo- krztusi się rudy- Pawła złapali.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 05, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

7 RybekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz