Rozdział 3: Crescendo con Herzlich

264 12 32
                                    

Do moich niesamowitych czytelników: Wow. Ludzie, jesteście cudowni. Nie byłem pewien czy dużo osób nadąża jeszcze za moimi fanfikami, ale jedna mała notka na moim profilu wystarczyła, bym został zasypany wspierającymi wiadomościami. Szczerze, poziom miłości i respektu, którymi mnie obdarzacie robi na mnie wielkie wrażenie. Przysięgam, skończę te fanfiki dla wszystkich, którym wciąż na nich zależy. Dziękuję tak bardzo! :-)

.

Utwór grany przez Rodericha na organach to Toccata i Fugue in D minor, BWV 565 Bacha, a.k.a. ta przerażająca muzyka grająca we wszystkich starych, czarno-białych horrorach, które kiedykolwiek wiedziałeś. YouTube (/watch?v=ho9rZjlsyYY)

Wciąż dla Kaya.


  CZEŚĆ TRZECIA

Crescendo con Herzlich

.

W chwili, gdy Gilbert otworzył zamek za pomocą wytrycha i przeszedł przez frontowe drzwi Libelle Hall, usłyszał muzykę. A w chwili, kiedy ją usłyszał dotarło do niego, iż nie jest sam. "Mały Austriak," mruknął pod nosem - udając zaskoczenie, udając zdenerwowanie, udając, że w ogóle nie oczekiwał tego od samego początku. Aczkolwiek Gilbert nigdy nie potrafił przekonująco okłamywać, nawet siebie samego. Wobec tego, mężczyzna po prostu rezygnacyjnie wzruszył ramionami, pociągnął łyka z butelki, która otworzył dwie ulice temu i podażył za melodią.

Stary foyer lekko oświetlały reflektory wyposażenia rozbiórkowego z zewnątrz, których światło - przedostające się przez wysokie, zakurzone okna, rozjaśniały wyblakłe złote ściany i wytarty czerwony dywan. Hala była teraz opustoszała - ani śladu po protestujących, którzy przecież tak głośno wołali o jej zbawienie. Nic poza tą misterną, głęboką, zawierającą wszystko melodią, obijającą się o upiorną pustkę, która prowadziła Gilberta głębiej w czeluście Libelle Hall i w stronę jedynej osoby, która zdawała się interesować jej losami.

Przeszedł przez zacieniony westybuł i wspiął się po czerwonej klatce schodowej: poprzez ogromny, złoty otwór wejściowy do szeroko otwartej hali, gdzie powietrze zgęstniało wraz z muzyką. Niżej, za przejściem znajdowały się alejki czerwonych, pachnących stęchlizną krzeseł, potem kilka drewnianych stopni na samą scenę. Gilbert nigdy nie był w tym miejscu – ostatecznie, czy istniał jakiś powód? Miał jedynie ją zburzyć. Ale teraz, nie potrafił się powstrzymać niewielkiego podziwu, gdy patrzył w górę, na wysoki, sklepiony, szklany sufit, ozdobne balkony, masywne, srebrne rury organów, stojących w szeregu na ścianie. Nawet w chwili upadku, miejsce prezentowało się wyśmienicie.

Muzyka huczała teraz bezpośrednio z góry, potrząsając powietrzem, a Gilbert szedł za nią do ciasnej schodowej klatki za sceną. Wspiął się po niej miarowo, drewniane stopnie trzeszczały pod jego ciężarem. Ciągnęło go w kierunku muzyki, nie potrafił zawrócić, ale dlaczego? Czemu w ogóle tu przyszedł, jedynie z sześciopakiem piwa i nieokreślonym poczuciem zadziwiającej nieuchronności?

Ponieważ, odpowiedział jego zdradziecki umysł, wiedziałeś, że On tu będzie. "Nie wiem o czym mówisz," wymamrotał Gilbert. Chłopak skończył swoje piwo, rzucił pustą butelkę za ramię i docierając na szczyt schodów wszedł na mały, otoczony balustradą balkonik.

Serce chłopaka zrobiło fikołka w jego klatce piersiowej.

Z jednej strony, balkon patrzył w dół na poniższą scenę i rzędy pustych siedzeń ciągnęły się blado w zakurzonym świetle. Z drugiej...

Libelle Hall Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz