Rosie Palmer

57 6 0
                                    

Każdy anglik zna stolicę Wielkiej Brytanii- Londyn.  A zdecydowana większość londyńczyków kojarzy ulicę Long Acre. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę o istnieniu mieszkanki jednego z domów przy sklepie z mapami.

Mało kto ją pamiętał. Gdyby ktoś w jej szkole zapytał, czy ją zna zapewne odpowiedziałby, że nie. Oczywiście zdarzałyby się wyjątki takie, jak Rubby Nelson, która zapewne powiedziałaby: ,,Kiedyś się przyjaźniłyśmy, ale nasze relacje się popsuły. Nie widziałam już jej dawno w szkole... Coś się jej stało?". Tak samo zapewne odpowiedziałby Connor Ford i Dale Sherman. Ale relacje pomiędzy nimi nie popsuły się tak po prostu. To Rosie je zniszczyła i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jednak bała się zadzwonić. Bała się nawet wyjść z domu po tym co się stało dwa miesiące temu.

Stała pod prysznicem, a jej długie, rude włosy lepiły się do jej ciała.

Nienawidziła go. Nienawidziła swojego ciała. Brzydziła się nim od czasu, gdy zostało wykorzystane. Wciąż nosiła na nim blizny (nie tylko od żyletek) po tym jak paskudny mężczyzna ją zniewolił.

Często czuła obleśny oddech na swoim karku, choć nikogo nie było, a jej sny nie były już takie piękne. Zazwyczaj były to wspomnienia z tamtej nocy, gdy wracała od Rubby.

Owinęła się w ręcznik i wyszła z łazienki.

Przez długi czas nie mogła się pogodzić z tą myślą, że została zgwałcona, ale z czasem przestało ją to obchodzić, jak cała reszta.

Wszystkie dni wyglądały tak samo.

Tak bardzo nie lubiła się budzić. Wolała paskudne sny od szarej rzeczywistości, pustki.

Bała się być sama, a mimo wszystko odpychała od siebie ludzi. Czuła się jak zaraza, szkodnik, który powinien jak najszybciej zniknąć z tego świata. Wszystko ją przerastało. Nie umiała wytłumaczyć, dlaczego się nie pozbiera. Coraz mniejsza część Rosie chciała iść dalej.

Kiedyś płakała, ale z czasem była zbyt pusta by cokolwiek czuć. Pewnego dnia po prostu uświadomiła sobie, że nie ma już niczego. Kiedy zamykała oczy nie chciała już ich nigdy otworzyć. Często pytała samą siebie:

Po co mam dalej żyć? Po co mam dalej cierpieć?

Spojrzała przez okno. Było już ciemno. Zacisnęła powieki rozmyślając, czy na pewno powinna zrobić to co planowała od tak dawna. Wypuściła powietrze ze świstem. Jej matka była na nocnej zmianie, więc nie miała kiedy się z nią pożegnać. Wyjęła długopis i nabazgrała na kartce:

Mamo,

Dziś, 12 maja 2018 roku odejdę na zawszę. Chce żebyś wiedziała, że cierpiałam, że moje ciało zostało wykorzystane. Noszę pod sercem dziecko, ale brzydzę się nim. Nie dałabym rady się nim zaopiekować. Zawsze byłaś dla mnie ważna. Żadne z moich przyjaciół, ani ty nie jesteś tego winna. Ja jestem. Powiedz Rubby, że była dla mnie wszystkim i że byłam zakochana w Connorze.

Ciało znajdziesz w Tamizie, skoczę z Westminster Bridge,

Rosie

Westchnęła i położyła kartkę na blacie w kuchni. Ubrała się i wyszła pośpiesznie z domu. Chciała jeszcze przejść się ulicami Londynu.

Za długo ciążyła matce w domu. Ledwie utrzymywała samą siebie po rozwodzie, a nastolatka w domu to był jedynie problem, który niedługo zniknie.

Robię jej przysługę- pomyślała Rosie, gdy mijała Big Ben.- będzie jej lżej beze mnie.

Wiatr bawił się jej włosami. Poczekała aż wszyscy przechodnie i samochody znikną po czym stanęła na barierce.

Początkowo obleciał ją strach, zachwiała się i złapała się lampy.

Zrób to. Nie ma drugiej szansy. Nie dla ciebie.

Spojrzała w dół. Musiała to zrobić teraz, zanim zmieni zdanie i będzie dalej cierpieć.

- Trzy- szepnęła

Puściła się lampy i przełknęła ślinę.

Chcesz tego.

- Dwa

Nikt ciebie nie chce...

- Jeden...

- NIE!

Ale było już za późno. Skoczyła. Nawet nie zauważyła kto krzykną. Po głosie rozpoznała, że jest to dziewczyna. Zapewne szczęśliwa, posiadająca sens życia. Przez chwilę pomyślała, że sama mogłaby taka być.

Lecz wpadła do wody. Nie potrafiła pływać. Czuła, że idzie na dno. Wierzgała się rozpaczliwie próbując zaczerpnąć powietrza.

W pewnej chwili wszystko ustało. Nie czuła NIC.

Jej ciało zaczęło tonąć.

- Nie...- jęknęła dziewczyna stojąca na moście.- Dlaczego nie spróbowałaś żyć dalej?

Zaszlochała. Nie znała Rosie, ale czuła się winna. Mogła coś zrobić. Cokolwiek. A stała bezczynnie i wpatrywała się w tonącą dziewczynę. Teraz, gdy ciało opadało coraz niżej przeszedł ją dreszcz. Skuliła się i wytarła krwawiący nos.

- Moja wina


I tym oto niezwykle optymistycznym akcentem rozpoczynam tą książkę

Mam zadzieję, że ktoś to będzie czytał mimo śmiertelnego i krótkiego początku  (pozostałe będą dłuższe obiecuję,

Charybda♥





Kraina WyklętychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz