W oddali słychać było nadchodzącą burzę. Grzmoty i co chwilę oślepiające błyskawice wypełniały świat dookoła. Woda bryzgała spod ciężkich skórzanych butów mężczyzny.
- Byle do Blaszaka... Byle do tego pieprzonego Blaszaka ... - jęczał obolały człowiek.
Kuśtykał tak już kilkaset metrów, gdy nagle potknął się o wypiętrzony fragment betonowego chodnika. Postać upadła ciężko na ziemię i zwijając się w kłębek, złapała za lewą nogę.
- Pierdolone zwichnięcie... - łzy bólu dochodziły już do oczu, schowanych pod lekko zaparowanymi szkłami starej maski przeciwgazowej. Oddech również stawał się coraz trudniejszy, a w ustach pojawiał się kwaśny posmak. Wyglądało na to, że szczelność maski była już przeszłością. A może to filtr już wydał ostatnie czyste tchnienie gdzieś przy kościele Jana Chrzciciela. Ogromna bryła starego kościoła górowała nad mężczyzną, ale ten nie zamierzał nawet zbliżać się do świątyni, od kiedy pojawiły się historie o Wiecznym Pasterzu, który swoimi modlitwami miałby zwodzić wędrowców i stalkerów by wcielić ich do swojego Nieumarłego Chóru.
- Rusz się dziadu.- mówi sam do siebie poobijany
Wstał z trudem i ruszył ku zawalonej bramie parafialnej. Niegdyś główne wejście na teren parafii, teraz namacalny dowód na upadek ludzi. W pewnym momencie, między grzmoty wplotło się szczeknięcie. Niczym pieczątka potwierdzająca wyrok śmierci, zmroziła krew w żyłach "dziada". Dzięki temu, że w młodości był ministrantem wiedział o krypcie grobowcowej dla księży.
- Nie mam nic do stracenia, gorzej nie będzie. - wyszeptał pod nosem i ruszył za kościół. Po chwili był już na wysokości wejścia do zakrystii, drzwi mimo wagi wisiały wpół wyważone na jednym zawiasie. Możliwe że były to halucynacje, ale możnaby się założyć, że w środku mignęła mała postać w białej komeżce, a ze środka słychać było ciche modlitwy i gwar przygotowań przed mszą. Stary stalker przyspieszył i po przebyciu kilkunastu metrów dotarł do krypty. Schodząc do wejścia, rzucił wzrokiem na zniszczoną figurę Matki Boskiej leżącą w częściach na ziemi.
- Niech będzie pochwalony... - powiedział cicho pod gumą i szybko się przeżegnał. Niestety znów nogi 53 letniego mężczyzny zawiodły i ciało zleciało ciężko na dół, słychać było donośny trzask i szybki krzyk. Nawet ktoś taki jak Mariusz wiedział, że to koniec. Zwichnięcie, przeszło w złamanie, lub równie złe pęknięcie. Przed oczami mężczyzny mignęły sceny z ostatnich dni, twarz synka czekającego w piwnicach i schronie pod byłym przedszkolem.
- Przepraszam Jasiu, taty dziś nie będzie... - pomyślał
Najstarszy mężczyzna w okolicy wyjął jedyną broń jaką miał, nóż ze szkła, skóry i drewna. Kolejne chwile, minęły na syknięciach, płaczu i cięciu żył. Nie minęło dużo czasu gdy całe ubranie nasiąknęło krwią, a mężczyzna wyzionął ducha...
Burza była coraz bliżej, a krew zaczęła mieszać się z kwaśnym deszczem.
CZYTASZ
Ziemia ̶O̶b̶i̶e̶c̶a̶n̶a̶ Odebrana
Science FictionPamiętam tylko błysk i ogłaszający huk. Nazywam się Janek, jestem zapomniany jak świat, który był kiedyś. Mamy rok 2035, a to moja historia... grafika na okładce nie jest moja