Siekiera opadła, a wrzask rozległ się po całym lesie.
Trach!
(Ty mały gówniaku!) Pachniało cudownie po deszczu.
Trach!
(...lekarstwo.) Co?
Trach!
(To ty ją zniszczyłeś!) I już się nie poruszy.
Ramiona płonęły mu żywym ogniem, dopiero wtedy opuścił siekierę. Krzyk już dawno zamarł. Las był martwy. Drgawki wstrząsnęły jego ciałem i niemało brakowało, a drewniany trzonek wyślizgnąłby się z dłoni. Mogłaby upaść mu na stopę. Jak dobrze, że nie upadła. Lepiej odłóż już tę siekierę, chłopcze. Tak, to dobry pomysł. Zrobił krok do przodu, by ręką trzęsącą się jak u stuletniego starca oprzeć siekierę o pobliskie drzewo. Zeszłoroczne liście uspokajająco zaszeleściły pod jego stopami.
I nie potrafił tylko zrozumieć,dlaczego, gdy on już się zatrzymał, one wciąż szeleściły.
CZYTASZ
Sidewinders
General FictionWszyscy wiemy, że Sidewinder w Kolorado to niebezpieczne miejsce. Ludzie to czują, ale dopóki coś nie wyskoczy im na twarz niczego nie widzom, a Zło jest za sprytne, żeby robić takie głupoty, nie sądzisz? Więc żyją tam, wypierając to dziwne uczuci...