#1

17 1 0
                                    

Kolejny nudny dzień, w naszym pięknym, dużym mieście. Za oknem górowało słońce, którego promienie odbijały się od szyby i rozchodziły się po moim biurze, w większości je oświetlając. Pogoda była wspaniała, w sam raz na wyjazd nad plażę, jednakże uroki dorosłego życia nie zbyt pozwalały mi na takie wakacje. Od ukończenia 18-stego roku życia tylko praca, studia, praca. Bez przerwy. No może z małą przerwą na opłaty rachunków i trochę snu. Niby tak bardzo chciałam być pełnoletnia, ale teraz tego żałuję, chociaż pracę mam wymarzoną, to jednak nadmiar obowiązków, z jakimi muszę się codziennie zmagać. mnie przytłacza.Przed osiemnastką mogłam żyć beztrosko bez zmartwień i zobowiązań. Teraz wszystko się zmieniło. Siedzę na wygodnym, skórzanym fotelu, w niewielkim biurze na samym szczycie wieżowca w Londynie i czekam, aż ktoś w końcu do mnie zadzwoni z prośbą o rozwiązanie jakiejś zagadki. W sumie się nawet nie przedstawiłam, gdzie moja maniery. Jestem Nikola Sheeran- prywatny detektyw. Mam dwadzieścia lat, mój chłopak jest ode mnie o 3 lata starszy i ogólnie za kilka dni ma urodziny, a ja nie mam dla niego prezentu, ale o tym później. Aktualnie chciałabym wam opisać pewną sytuację, która zdarzyła się jakoś niedawno, ale za to bardzo mnie zainteresowała, a jej skutki odczuwam do dziś i za szybko raczej tego nie zapomnę...

Mianowicie była godzina, gdzieś koło dwunastej, poszłam zaparzyć kawy na rozbudzenie. Wróciwszy do swojego biura usłyszałam dźwięk telefonu, szybkim ruchem odstawiłam filiżankę i złapałam za komórkę. W słuchawce usłyszałam kobiecy głos:
-Dzień dobry, Pani Sheeran przy telefonie? Prywatny detektyw, tak?
-Em, dzień dobry, oczywiście, w czym mogę służyć?
Usiadłam wygodnie w fotelu i z ekscytacją wsłuchiwałam się w historię kobiety. Dowiedziałam się, iż jej córka nie żyła, a ona chciała się dowiedzieć jak do tego doszło, w sumie po co innego dzwoni się do detektywa, nie? Akcja działa się w Polsce, a dokładniej w małej miejscowości przy Warszawie. W wiosce tej mieszkała rodzina Kierskich, mianowicie Joanna, lat 38, która do mnie dzwoniła, jej mąż Janusz starszy o dwa lata oraz trójka ich dzieci- osiemnastoletni Michał, najmłodszy Dawid oraz św pamięci Blanka, której tajemnicę śmierci miałam rozwiązać. Żyli w miarę spokojnie, niby każdy z nich był zadowolony z życia, jednakże co do Blanki to miałam lekkie wątpliwości, ale to dalej. Po skończeni rozmowy od razu złapałam za kluczyki od samochodu, wyszłam z agencji i skierowałam się do auta. Niedawno kupione czarne AUDI R8 z piskiem opon ruszyło z parkingu. Mimo, iż jestem słabej płci, za kółkiem radzę sobie całkiem nieźle. Zajechałam do domu i zaczęłam pakować wszystko, co potrzebne na podróż do Polski. Rzeczy wzięłam na co najmniej tydzień, gdyż spodziewałam się dłuższego dochodzenia. Następnie zadzwoniłam do swojego partnera, by go o wszystkim poinformować, był nieco, a nawet bardzo zszokowany ową wiadomością, że wyjeżdżam, zaproponował spotkanie w kawiarni, bo akurat wracał z pracy. Załadowałam walizki do bagażnika i po upływie niecałych dwudziestu minut byłam na miejscu. Marcin już na mnie czekał przy stoliku.Nie był zadowolony z tego,co miałam w planach, zwłaszcza, że akurat w tym tygodniu miał dla mnie więcej czasu niż zwykle, a tu taki pech, że muszę migrować. Niestety dorosłe życie wiąże się z wieloma obowiązkami i podejmowaniem trudnych decyzji. Miałam taką pracę i musiałam się z niej wywiązywać, nie ważne skąd by było zlecenie, nawet jakbym musiała jechać do Iraku, to bym pojechała. Jestem najlepsza w swoim fachu, więc się nie dziwię, że ludzie dzwonią do mnie z każdego zakątka świata, a najlepsze, że hajsu mam z tego tak dużo, że już teraz mogłabym wybudować sobie willę z wielkim basenem i kilkoma samochodami do jazdy na różne okazje, ale nie jestem rozrzutna. Wolę oszczędzać, na wszystko kiedyś przyjdzie czas. Na szczęście Marcin doskonale rozumiał jak wygląda moja praca i wiedział, że czasami muszę wyjechać na dłużej, w sumie sama też nie lubiłam wyjeżdżać, zwłaszcza na długo i to bez niego, ale taki fach, a zarobić na życie trzeba. Pogadaliśmy ze sobą w sumie dłuższy czas, mało co bym nie straciła rachuby godziny. Wypiłam kawę i pożegnałam się z chłopakiem namiętnym pocałunkiem. Czekałą na mnie ciężka trasa i to w dodatku samochodem, sama, w drodze do Polski, a paliwo drogie. Zmęczona przemierzałam trasę przez wiele godzin z przerwami na postoje i nocleg.
Do wioski zajechałam nad ranem, a przyznać muszę, to co mówią o polskich drogach to realna prawda. Wszędzie dziury i nierówności, normalnie oszaleć można, to nie trasa dla mojego auta. Jednak uroki jakie mnie tam zastały, bardzo mnie urzekły. Tyle zieleni, lasy, pola, łąki. No normalnie odizolowanie od wielkiego miasta i ciągłego tłoku, pośpiechu jak jest w Londynie. Ogólnie to moi rodzice byli z Polski, dlatego też często tu bywałam. Zatrzymałam się na piaskowej drodze odetchnęłam z ulgą, wpatrując się w szybę. Cisza. Błoga cisza. W końcu koniec tej męczącej trasy. Chciałam, żeby Marcin był ze mną na tej wyprawie, jednak nie mogłam go wziąć ze sobą, a poza tym, on również ma swoją pracę. Westchnęłam głęboko i wyjęłam telefon w celu poinformowania jego, że cała i zdrowa dotarłam na miejsce, bez większych problemów. Zauważyłam kilkadziesiąt nieodebranych połączeń i spam wiadomości, w których pisał, że się martwi i nie wie co się ze mną dzieje i czemu nie odbieram. A ja miałam wyciszony telefon przez cały czas. Musiał być strasznie wkurzony na mnie za to i o wiele wiele bardziej przestraszony, że coś mi się stało. Postanowiłam oddzwonić z wyjaśnieniami i przeprosinami.

Nieplanowana../ Unplanned.. [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now