I

592 106 70
                                    

Zapowiadał się nudny dzień. Szarość porannego nieba była przytłaczająca na tyle, że nawet kakao smakowało bardziej zgorzkniale. Spojrzałem na zegarek. Pół godziny do rozpoczęcia codziennego koszmaru, jakim jest szkoła. Nienawidzę jej. Na tą myśl ledwo przeszedł mi przez gardło ostatni gryz kanapki z Nutellą.
Wstałem od stołu i niedbale położyłem swój talerz na stercie innych brudnych naczyń po wczorajszej imprezie. Krople deszczu powoli zaczęły spływać po oknie nad zlewem.
- Znowu ta mina. - wyrwała mnie z zamyślenia siostra szturchając lekko - Lepiej się pospiesz.
Wziąłem do ręki plecak i zarzuciłem na ramię. Ubrałem kaptur od bluzy stając przed lustrem w korytarzu. Powinienem je już ściąć pomyślałem poprawiając czarne, proste włosy.
- Tylko się nie wygadaj. - mruknęła do mnie siostra.
Pokiwałem głową i poprosiłem ją o przepuszczenie mnie w drzwiach.
W szkole byłem już po trzech minutach.

- Zdejmij kaptur chłopcze. To niekulturalne.
- Dopiero wszedłem... - burknąłem do sprzątaczki omijając ją.
Moja klasa stała w grupie pod salą historyczną. Czyli od niej zaczynamy - historia - dla mnie jedyna słuszna królowa nauk. Zdecydowanie nie jestem umysłem ścisłym, z matematyką ledwo sobie radzę.
Poszukałem wzrokiem Adriana. Stał lekko na uboczu zagadywany przez klasową piękność Andżelikę. Po jego twarzy wywnioskowałem, że ta rozmowa raczej do najmilszych nie należy.
Adrian jest moim przyjacielem od samego przedszkola. Wzrost jest jego największym utrapieniem, nawet mi czubkiem głowy sięga zaledwie do nosa. Jest szczupłym szatynem, zadbanym i zawsze perfekcyjnie uczesanym. Dba o wygląd bardziej niż niejedna dziewczyna tutaj, co przekłada się na jego naukę. Trójka jest dla niego powodem do świętowania przez całą noc.
Spojrzał na mnie niebieskimi oczami i momentalnie się rozchmurzył. Podbiegł do mnie i wtulił się w mój tors.
- Jesteś cały mokry! - wykrzyknął udając, że wykręca moją bluzę.
- W przeciwieństwie do ciebie, dbam o zdrowie i wolę się co rano przebiec, niż wozić dupę samochodem. - zaśmiałem się czochrając jego włosy - Gdzie jest Kamil?
- Ponoć u lekarza. - uroczo zmarszczył nosek - Ponoć, bo pewnie odsypia kolejną noc nabijania leveli w tych swoich gównach.
- Nie nazywaj gier gównami. - połaskotałem go po bokach.
Weszliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca. Jesteśmy najniższymi chłopakami z klasy, mimo to zawsze siedzimy w ostatniej ławce. Odrzutki już tak mają, lepiej na nich nie patrzeć.
Powiodłem wzrokiem po klasie. Panowało lekkie poruszenie.
- Czym cię Andzia truła? - spytałem Adriana.
Westchnął przeciągle - Ploteczki. - skwitował jednym słowem.
Pokiwałem głową i wypakowałem swoje książki. Zasłuchany w opowieści naszej pani od historii przetrwałem te czterdzieści pięć minut lekcji. Jest dobrą nauczycielką. Potrafi zaciekawić, a poza tym nie ma w zwyczaju zadawać prac domowych czy wyrywać do tablicy.
Kolejno przeżyłem też w-f, biologię, polski i matematykę. Z lekcji wychowawczej zostaliśmy zwolnieni.
- Czyli mamy okienko. - uśmiechnąłem się do Adriana czytającego zastępstwa - Idziemy zapalić?
- Raczej ja idę, a ty popierdalasz w podskokach załatwić jakieś żarcie. - spojrzał na mnie z ukosa - Tylko proszę cię, nic słodkiego.
To, że nie palę, nie znaczy, że nigdy nie zacznę. Jego marne polecenia raczej nie są idealnym środkiem zapobiegawczym. Jednak odszukałem portfel w plecaku i przeliczyłem drobniaki.
- Starczy na kebaby. - uśmiechnąłem się, na co odpowiedział mi tym samym.
Adrian poszedł w stronę tylnego wyjścia ze szkoły, ja po drodze zahaczyłem o toaletę. Wszedłem do jednej z kabin, żeby chwilę pomyśleć.
Wczoraj zwierzyłem się mojej siostrze. Patrycja raczej zawsze mi pomagała i w tej sprawie również mnie nie odtrąciła. Razem ułożyliśmy sobie plan działania - miałem zdobyć numer dziewczyny z równoległej klasy i umówić się z nią na randkę. Dla tak aspołecznej osoby jak ja, wizja tego przedsięwzięcia przyprawiała o zawroty głowy. Jednak był to dla mnie test. A od niego zależało moje dalsze życie.
- Wyłaź z kibla, Santorski! - usłyszałem nagłe walenie w drzwi od kabiny i donośny głos chłopaka z mojej klasy.
Pod niewinnym imieniem Tomek krył się najgorszy klasowy skurwiel, z którym wzajemnie sobą gardzimy i uprzykrzamy sobie życia. Trwa to nieprzerwanie od czwartej klasy.
Wepchanąłem dychę głęboko do tylnej kieszeni od spodni, a pusty portfel zostawiłem w bluzie.
Zamaszyście otworzyłem kabinę.
Tomek złapał mnie za kaptur i rzucił mocno o ścianę. Uderzyłem głową i chwilowo nie widziałem nic, prócz tańczących czarnych plamek. Dostałem z pięści w twarz. Krew poleciała mi ze skroni.
- Gdzie masz kasę? Dawaj portfel! - wykrzyknął dociskając mnie do ściany.
Otarłem wierzchem dłoni prawe oko z kapiącej krwi i zamachnąłem się w jego stronę. Odsunął się i popchnął mnie na kaloryfer. Uderzyłem w niego brodą.
- Jak będziesz się stawiał, to będzie bardziej bolało! - zaśmiał się wymierzając mi kopniaka w brzuch.
- Przestań... - wykrztusiłem wypluwając przy tym krew na podłogę.
- Tchórz błaga o litość? Uważaj, bo cię posłucham. - nadepnął moje plecy przyciskając mnie całego do zimnych kafelków. Zaczął przeszukiwać moje kieszenie i wyjął z nich portfel. Pomachał mi nim przed oczami. - Widzisz? Wystarczyłoby, żebyś dał mi tylko tą małą rzecz, a nie leżałbyś teraz jak zarżnięta świnia we własnych brudach.
Poszedł stawiając wpierw oba buty na moich plecach i zabierając mi tym dech na parę sekund. Kolejny raz przeklnąłem go w myślach.
Szybko zebrałem plecak i rzeczy, które się z niego wysypały i wyszedłem z toalety oknem. Pewnie niedługo zobaczy, że portfel jest pusty i przyjdzie mi wpierdolić na nowo. Biegnąc za szkołę wytarłem chusteczkami twarz.
- Kurwa! Co ci się stało?! - pisnął Adrian na mój widok. Papieros wypadł mu z dłoni, a ja szybko go zadeptałem.
- Tomek mi się stał, a co innego. - usiadłem pod murkiem otaczającym szkołę. Oparłem się plecami. - Uratowałem dychę, idziemy na kebsa.
- Chyba żartujesz! Najpierw to my idziemy do pielęgniarki. Krwawisz z trzech miejsc! - zaczął obmacywać mi głowę szukając ran.
- Musimy się zmywać zanim tu wróci. Nic wielkiego mi się nie stało. A on się zaraz wkurwi i zacznie mnie szukać. Opatrzymy to w kiblu w knajpie. - patrzałem prosto w jego oczy - Chodź. - wstałem i pociągnąłem go za rękaw.
Uspokoił się trochę i ruszył za mną. Przeskoczyliśmy sięgający mi do pasa murek i omijając główne ulice dotarliśmy do naszej ulubionej knajpy. Tam przemknąłem do łazienki zakrywając się kapturem.
- Daj, pomogę ci. - Adrian wziął ode mnie chusteczki, zmoczył pod kranem i zaczął wycierać moją twarz. Patrzał na mnie zmartwionymi oczkami i co chwilę pytał czy nic mnie nie boli. Przecząco kręciłem głową.
Doprowadzony do stanu, w jakim już mogłem pokazać się publicznie, zająłem wraz z przyjacielem miejsce w rogu z dala od okien. Zamówiliśmy kebaby płacąc z góry. Na Colę już nie starczyło.
- Popraw mi jakoś humor. - rzuciłem do Adriana patrzącego na mnie jakbym miał zaraz zemdleć. - Naprawdę dobrze się czuję. - dodałem, bo go uspokoić.
Pokiwał powoli głową nie spuszczając ze mnie wzroku. - Będziemy mieć nową osobę w klasie. - podjął temat.
- Pewnie kolejna pusta laska, dziecko bogatych rodziców, wytapetowana i sztywna jakby jej dwudziestocztero centymetrowy penis utknął w dupie... Przepraszam. - dodałem po chwili zakrywając sobie usta i patrząc po sali czy nikt mnie nie słyszał. Na szczęście panował wystarczający hałas.
Kelnerka podała nam kebaby i życzyła smacznego. Podziękowaliśmy i wygłodzeni zaczęliśmy szybko jeść swoje porcje.
- No właśnie nie. - odpowiedział Adrian po chwili - To chłopak.
Zdziwiłem się lekko. - To miło. Bo mam już dość tych bab. Wiesz coś jeszcze?
- Przyjdzie jutro i przeprowadził się z Elbląga. Ponoć przystojny, tak powiedziała Andżelika. Ale dla niej każdy chłopak taki jest. - skrzywił się lekko. - Nawet ty. - dodał ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ciebie to ona nawet w swoich kryteriach nie uznaje. - odgryzłem się z lekkim uśmiechem.
Kopnął moje buty pod stołem. - Jutro się sami przekonamy. Ciekawe jaki będzie. - Adrian wyraźnie nie mógł doczekać się jutrzejszego dnia.
- Nie zapominaj, że masz Kamila. - tyknąłem go swoim widelcem w rękę.
Westchnął. - Żeby on był mój...
- Lubi cię. - odparłem przeciągle - Masz szansę.
- Wczoraj przymilał się do Mileny. - powiedział z oburzeniem - Moje szanse to jeden na miliard.
- Zmień go. Dasz radę.
- Słabo w to wierzę...
Zamyśliłem się. Samemu trudno mi sobie wyobrazić tak diametralną zmianę orientacji...
- Zjadłeś? To idziemy, bo spóźnimy się na kaligrafię, a musimy oddać projekty. - powiedziałem szybko.
Wróciliśmy do szkoły idąc już główną drogą i wbiegliśmy chwilę po dzwonku do sali 52. Ustawiliśmy się w kolejce do biurka nauczyciela ze swoimi pracami.
- Skurwiel. - mruknął Adrian pod nosem wychodząc z klasy już po skończonych zajęciach.
- Poprawisz. - odparłem nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Pomogę ci.
- Bóg ci w dzieciach wynagrodzi. - rozchmurzył się.
Spojrzałem w dal na ciemny korytarz naszej szkoły. Niezbyt fortunnie mi życzył. Najprawdopodobniej nie zanosi się na żadne dzieci w całym moim życiu. Ani nawet na małżeństwo. Chyba jestem pesymistą.
- Coś cię trapi? - spytał nagle Adrian.
- Która godzina? - porzuciłem swoje poprzednie myśli powracając do rzeczywistości.
- Po czternastej. Idziemy do mnie? Zrobimy to gówno i pogramy, co? - szturchnął mnie palcem w bok.
Zgodziłem się.
Spędziliśmy popołudnie tak, jak to zaplanował. Do domu wróciłem dopiero przed dziewiętnastą, nie zastając nikogo w środku. Na lodówce, przyczepiona magnesem wisiała karteczka "Pojechaliśmy odwiedzić babcię w szpitalu, wrócimy przed 11".
Poszedłem do swojego pokoju i wolny czas spędziłem oglądając na nowo mój ulubiony anime horror - Another.
Nie miał być to ciekawy dzień. Moje poranne przemyślenia prawie do końca się spełniły. Wpierdol od Tomka był codziennością, spędzanie czasu z przyjacielem też. Jedynie zastanawia mnie nowy uczeń, którego mamy poznać jutro. Chociaż z drugiej strony mnie to nie obchodzi, a może nawet i zasmuca. Na pewno dołączy do klasowej elity bogatych dzieci lub będzie trzymał z wyszczekaną paczką Tomka. Do tego boję się zagadać jakąkolwiek dziewczynę, a muszę to zrobić. To zaważy o moim dalszym życiu...
Usnąłem z głową na klawiaturze, słuchawkami w uszach i połowicznie wypitym kakaem w ręce. Zapadła ciemność.

***
Mam nadzieję, że kogokolwiek to zainteresowało ^^" Rozpocząłem sporo wątków, mój notes jest już pełen notatek i planów na dalszą historię. Głosujcie, jeśli wam się podobało i zapraszam też do komentowania :3
- Alan

Zakochani ZnienawidzeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz