Dzisiaj wyruszam na kolejne poszukiwania Metronów. Czuję że jeszcze kilka takich wypraw i będę w stanie zawalczyć o tytuł Mistrza Łowców u Westfield'a.
- Wracaj szybko, Hikari! - żegnała się, krzycząc z platformy Lana
Odmachałam jej radośnie ręką przez szybę mojego pojazdu - Ornithoptera.
Podróż zajeła mi sporo czasu zanim doleciałam do Lasu Wędrowców. Tam zeszłam na zaśnieżone równiny i zaczełam łowy.
Jestem dosyć mocną jednostką ofensywną, a przynajmniej tak mnie zarejestrowano. Potwory były jednak mocniejsze niż zakładałam, byłam lekko ranna.
Już miałam dobić największego ze wszystkich stworów gdy pojawił się ON, i załatwił stworzenie przede mną stając na jego miejscu.
- Vincent - warknełam w stronę mężczyzny - czy nasz Kapitan już raz cię nie wykończył?
- Trudno jest zabić swoją przyszłość - zaśmiał się szyderczo - wszyscy wiedzieliście, że wrócę.
- Tak... - odpowiedziałam przybierając postawę do walki - A czy ty się spodziewałeś że będziemy na to gotowi?
Ruszyłam na niego i, ku swojemu własnemu zdziwieniu, skutecznie uderzyłam go w ramię.
- Tylko na tyle cię stać? - warknął ruszając na mnie z uśmiechem - Nieważne, teraz jest pora na twoją śmierć!!
Szybko zareagowałam i odskoczyłam w bok tuż przed jego udzerzeniem. Byłam teraz w cieniu jaskini, co dawało mi chwilową przewagę.
- Hiyahh! - skoczyłam na niego od tyłu zadając kolejny cios.
Wróciłam spowrotem na swoją pierwotną pozycję i czekałam na jego ruch. Widząc, że na coś się szykuje, prawdopodobnie na użycie jednej ze swoich umiejętności, przygotowałam się na mocniejszy cios.
- Zobaczymy jak sobie poradzisz z tym - powiedział Vincent tuż przed użyciem na mnie specjalnego ataku.
Zamachnął się swoim, naładowanym przez pioruny, wielkim mieczem i uderzył nim przede mną. Natychmiast odleciałam parę metrów do tyłu.
- Uhh, gdybym sie nie broniła to pewnie skończyłabym wbita w lód - powiedziałam sama do siebie
- Czyżby Hikari narzekała na za duży ból? - zaśmiał się ze mnie mój przeciwnik - Jak mi przykr-
Nawet nie skończył gdy to ja użyłam swojego unikatowego ataku. Wybiłam się w powietrze i spadając zaserwowałam mu porządne kopnięcie w brzuch. Przez co mój tak "mocny" przeciwnik skulił się. Aby nie mógł użyć kontraataku odepchnełam go drugim kopnięciem.
- Ohoho, i kto teraz leży wbity w lodową ścianę - powiedziałam stojąc na trzęsących się jeszcze po ataku nogach - oh, patrzcie to Vincent..!
- J-Jeszcze ci pokaże!! - ryknął odskakując od zimnej lodowej powierzchni - Zobaczy-
Zaczął coś mówić, jednak ja już słuchałam nowego hałasu, który nie był jego kolejnym krzykiem.
Po krótkiej chwili oboje zastygliśmy - on w strachu, ja z ulgi - gdzieś w pobliżu słychać było Ornithopter. Całe szczęście, bo nie wiem ile bym jeszcze wytrzymała.
- Bardzo mi przykro, a-ale nie dobije cię tym razem.. - syknełam patrząc na Vincenta - ..nie chcę zamarznąć na śmierć..!
Zostawiłam Vincenta z tyłu. Wspiełam się na szczyt góry lodowej, pod którą jeszcze chwilę temu wrzał zaciekły pojedynek i zaczęłam machać rękami.
- Jest! Jest! Przygotować się do pochwycenia rannej! - krzyczała Nene do brata
- W samą porę - westchnełam - jestem ocalona.
Stalowe ramię wciągneło mnie na pokład pojazdu, gdzie od razu zajeła się mną załoga ratownicza. Sprawnie i szybko opatrzyli moje liczne rany.
Po jakimś czasie wróciliśmy na platformę, gdzie czekali na mnie Kapitan i Lana. Byli wyraźnie zaniepokojeni, ale gdy mnie zobaczyli chyba poczuli się lepiej.
- Boże, nawet nie wiesz jak się denerwowaliśmy! - krzykneła biegnąc do mnie Lana
- Wiedziałem, że dasz sobie radę - pogłaskał mnie po głowie Kapitan - ale czy wszystko w porządku?
Dłuższą chwilę milczałam po czym odparłam trochę niezadowolona, że miałam walkę i nie do końca poszła tak jak chciałam-
- Ale właściwie to z czym walczyłaś? - spytała zdezorientowana Lana
Zamilkłam na moment po czym spojrzałam na nich.
- Z... - wziełam głębszy oddech - Z Vincentem.
- Co?! - krzykną Kapitan - Przecież on jest bardzo mocnym przeciwnikiem..
- Moc to jedno a taktyka to drugie - odparłam uśmiechając się - a w stategie nie jest za dobry.
- Kapitanie, ona chyba już zasługuje na awans. Niewielu łowców przetrwało starcie z nim..
- Tak, jak najbardziej jej się należy - spojrzał na mnie - prawda?
Skinełam tylko głową. Byłam w szoku, naprawdę trudno dostać natychmiastowy awans a mi się to udało.
- Hikari, witaj na pokładzie teraz jako Mistrz Łowców.
Byłam wycieńczona a zarazem pełna energii. To był trudny dzień, ale napewno warty nowej rangi.
Pozatym jeszcze kiedyć pokonam Vincenta, obiecuję to sobie.Pokonam go, raz na zawsze.
CZYTASZ
| One Shot'y i Inne Krótkie Opowieści |
RandomChciałabym wam przedstawić książkę, która jest zlepkiem moich najróżniejszych tworów wyobrażni - one shot'ami, wywiadami z moimi ockami i innymi krótkimi historyjkami. Całą książke dedykuje moim obserwującym z Wattpada, Instagrama i Szkica a także z...