Overwatch Fairytale v.1

60 6 4
                                    

- Cholera, moja głowa. Wiedziałem, że nie można brać trunków od Złomiarza- McCree wstał z desek podłogi, otrzepując swoje spodnie z kurzu. Brązowe włosy miał w nieładzie, a koszula była pobrudzona solą morską, kiedy woda wyschła na ubraniu. Jedynie trzy rzeczy się nie zgadzały. Jessie miał na sobie kapitańskiej kurtki ani kapelusza z błękitnym piórem modrosójki, a u jego boku nigdy nie wisiała ozdobna szabla. Dziewiętnastolatek nie mógł nawet pomarzyć o takim ubiorze. McCree rozejrzał się. To nie był magazyn na ,,76 Łasce", statku pirackim, na którym mieszkał od lat.

To przypominało bardziej jaskinię bez wyjścia, jakby została zapieczętowana, aby nikt nie mógł się do niej dostać. Ściany były pokryte malunkami w najróżniejszych kolorach. Z sufitu zwisały sznurki zrobione z piór, kamieni, kości i zwierzęcych czaszek, od sowy, po niedźwiedzie. Jessie zobaczył wąski korytarz w którym lśniło niebieskie światełko. Chłopak kucnął i powoli przez nie przeszedł. Nie czuł jednak chłodu, którym powinny emanować skały, a pod butami nie mógł się doszukać potwierdzenia, że chodzi po nierównej nawierzchni jaskini.

Po kilku metrach tunel rozszerzał się na kolejny pokój. Na samym środku znajdowało się małe wodne oczko, a krystaliczna woda lśniła, rozjasniając pomieszczenie, którego szerokość i wysokość nie przekraczały dwudziestu metrów. Skały ścian i sufitu pokrywały słowa i symbole, których Jessie nie był w stanie przeczytać. Nie także emanowały niebieskim światłem. Dookoła źródełka siedziały trzy kobiety.

Jedna miała blond włosy, a ubrana była w skóry. Poza bluzki bez rękawów nosiła coś na kształt wysokich niemal do bioder butów zszytymi żelaznymi nićmi, a do pasa przywiązaną miała grubą księgę że zniszczoną okładką. Na ramionach nosiła czerwoną chustę, a głowę zdobiła spiczasta tiara z rondem. Miała także skrzydła, świetliste i postrzępione.

Kobieta obok niej miała śniadą, nieskazitelną skórę oraz długie, kruczoczarne włosy do pasa. Zamiast lewej ręki posiadała coś, co mogło być zrobione z drogi mlecznej, jak granatowe niebo ze srebrnymi gwiazdami. Nosiła błękitną suknię, falującą w mroku niczym chmury burzowe, piękne i niebezpieczne.

Trzecia z nich posiadała krótkie, rude włosy zaczesane do tyłu. Na plecach miała coś podobnego do podłużnego walca z którego wychodziły dwie macki, oplatające jej ramiona, a to zmieniało kolor z głębokiego fioletu po jasną żółć. Ta kobieta jakby ważyła w dłoniach dwie kule z tej materii, każda innego koloru. Jej ubiór zdawał się być zwyczajny, po prostu biała koszula i spodnie, jednak to także zdawało się zmieniać materię.

Każda z nich się różniła od siebie całkowicie. Jednak łączyły je dwie rzeczy.Po pierwsze, do ich nadgarstków oraz kostek przyłączone zostały srebrne łańcuchy, a te zdawały się wydobywać z wodnego oczka. Po drugie, wszystkie wpatrywały się w McCree, wyraźnie nie zaskoczone, że się tu zjawił.

- Witaj kowboju- powiedziała blondynka. Miała miękki, uspokajający głos. Uniosła dłoń w jego stronę, jakby chciała, aby ją dotknął. Nie zbliżył się.- Od dłuższego czasu Cię obserwowałyśmy, aż będziesz gotów.
- Gotów na co?- spytał McCree, bardziej piskliwym głosem niż zamierzał.
- Kiedy skończysz dwadzieścia lat nadejdzie czas, abyś spłacił dług ojca - odezwała się teraz ta śniada. Jej głos zdradzał wschodni akcent, był także poważny.
- Otrzymasz trzy zadania. Jeżeli ich nie spełnisz, czeka Cię tysiąc lat służenia nam. Każde z nich otrzymasz w odpowiednim czasie, a będzie dotyczyło przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Każde da ci inną z nas- głos trzeciej kobiety był chropowaty, ale zdradzał, że ta ma wielką wiedzę oraz wykształcenie.
- Teraz niestety musisz nas opuścić- znów odezwała się pierwsza- gdyż musisz pomóc przyjaciołom, zanim wszyscy utoniecie- kobiety przestały się w niego wpatrywać, a Jessie poczuł, jakby się unosił.

(Nie) możliwe przyszłe tytułyWhere stories live. Discover now