change my mind

1.1K 101 30
                                    

Impreza. Dużo ludzi. Za dużo ludzi. Cholera.

To definitywnie nie jest miejsce w którym Harry czuje się okej. On zdecydowanie nie czuje się okej. Czuje się okropnie. Popada w paranoje. Musi wyjść. Na zewnątrz. Odetchnąć.

Stoi juz piętnaście minut na tarasie, stara się uspokoić, dlaczego się zgodził?! No tak, obiecał Niallowi, że z nim pójdzie. Pierdolony lęk przed ludźmi. Słyszy za sobą kroki, ale nie są to ciężkie kroki, są  delikatne, prawie kobiece. Nie odwraca się, czeka.

-Wszystko w porządku?

Harry wie. To on. Dlaczego z pierdyliarda ludzi na tej imprezie to akurat musi być on?

-Um t-tak -jąka się- za dużo, jakby ludzi...

Louis Tomlinson.

Najprzystojniejszy chłopak w liceum do którego uczęszczają. Najlepsze oceny, najładniejsza dzieczyna, najlepsi przyjaciele. Ma jedną wadę. Literatura. Jest z niej dość słaby. Wręcz okropny, dlatego co piątek uczęszcza na dodatkowe lekcje z Harrym. Czytają, piszą i interpretuja różne wiersze, czy powieści. Czasem (zawsze) śmieją się, przytulają, grają, jedzą. Poprostu spędzają czas jak przyjaciele. Właśnie. Harry wie, że  zawsze będzie tylko przyjacielem Louisa. Wie i to go boli, bo kocha go tak bardzo, że to go zabija. Dosłownie Harry umiera od środka przez tę jebaną miłość.

-Rozumiem-mówi Louis- chcesz jakby, iść do mojego pokoju?

Oh no tak. W końcu to impreza w domu jego pieprzonego crusha. Oczywiście.

-J-ja..

-No chodz Harreh, będę z Tobą okej?

Nie okej.

-Okej..

I tak. Louis wziął Harry'ego pod rękę i głaszcząc jego plecy udał się do pokoju w którym Harry czuje się jak w domu.

Mijają zdezorientowanych ludzi, którym Louis posyła mordercze spojrzenia, przechodza obok sypialni jego rodziców, bliźniaków, dziewczynek, Lottie.

Dochodzą  do pokoju szatyna. Louis zabiera rękę z pleców Harry'ego, i otwiera drzwi.

-Położ się słońce, zaraz dam ci coś do przebrania.

Podchodzi do szafy i wyciąga z niej swoją koszulkę. Podchodzi do bruneta i podaje mu ją. Młodszy szybko przebiera się i z wdzięcznością uśmiecha do starszego.

-Przyniosę Ci wodę, potrzebujesz jeszcze czegoś?

Ciebie obok.

-Woda wystarczy, dziekuje Lou.

Chłopak uśmiecha się i wychodzi. Harry wypuszcza wstrzymywane powietrze i kładzie na miękkich poduszkach które pachną jak Louis... Jego Louis...

Ma na sobie tylko koszulkę chłopaka i czarne bokserki. Zaciąga się zapachem szatyna i nawet nie słyszy gdy ten wraca.

-I co, ładnie pachnie? -śmieje się, a Harry rumieni-

-Masz tu wodę, zaraz wrócę tylko ich wyproszę.

Co?

-Lou nie musisz tego robic, idź baw się, ja tutaj poleże i jakby um, m-moge zostać?

-Nie wygłupiaj się kochnie oczywiście, że tak, zaraz wracam.

-Naprawdę nie-ucina bo starszy chłopak tylko zatrzaskuje za sobą drzwi-

Wzdycha, jest tak głupio i beznadziejnie zakochany. Tak cholernie w nim zakochany.

Harry nie wie ile leży, dziesięć minut, może piętnaście. Ale w końcu głosy cichną, a na schodach słychać kroki. Do pokoju wchodzi Louis, zdyszany, ale uśmiecha się.

Change my mind| l.s ONE SHOOTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz