Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że już nigdy nie usłyszę głosu mojego przyjaciela, a przecież zmarł dwa miesiące temu.
Dwa miesiące, a ja dopiero orientuję się, jak bardzo będzie mi go brakować i jak bardzo ten fakt boli.
Dodatkowo jeszcze dzisiaj mogłem stracić przyjaciółkę w wyniku samobójstwa. Tego nie jest za dużo? Ten świat wywiera na mnie za dużo presji i emocji, których nie jestem w stanie przezwyciężyć sam, a mimo to nie jestem załamany. Więc jak to działa? Czemu dla innych śmierć głupiej rybki to coś tragicznego, a ja przeszedłbym obok tego obojętnie? Od czego to zależy?
![](https://img.wattpad.com/cover/147821235-288-k40df25.jpg)