Prolog 💔

204 5 0
                                    


Wróciłam. Wróciłam do miasta. Po tylu latach nic się nie zmieniło. Przechadzam się w ciszy ulicami, które wyglądają zupełnie tak jak kiedyś. Wychodzę tylko w nocy by być niezauważona. Boję się pokazywać za dnia, spojrzenia ludzi mogłyby spowodować, że stanęłabym w płomieniach.

- To ta, która zniszczyła życie najbardziej szczęśliwej rodziny w mieście – szeptaliby między sobą.

Teraz przyglądam się tym wszystkim znajomym miejscom. Mam wrażenie, że widzę go. Muszę kilkakrotnie zamrugać by usunąć łzy spod moich powiek. Zapobiec ich uwolnieniu. Przystaję przy placu zabaw i przypominam sobie jak byliśmy na nim jednego z letnich wieczorów. ja w żółtej sukience w kolorowe kwiatki i jego bluzie, którą ubrał na moje ramiona gdy wyznałam, że mi zimno. Siedziałam na zjeżdżalni. On był taki wysoki i bezkarnie całował moje zbolałe usta. Nie chciałam o tym pamiętać.

Musiałam stąd uciekać, zmienić szkołę, środowisko na takie w którym nikt mnie nie znał. Nie wiedział kim jestem, kim byłam.

Od dawna nikt nie mówił już na mnie Lil. Z tamtym dniem przestałam być Lil. Lil zniknęła razem z pierwszą miłością.

Przedstawiałam się już tylko jak Liliana.

Przyglądał mi się przez całą 15 minut przerwy. Zostało pięć gdy podszedł do mnie sprężystym krokiem.

- Wiesz co miała poprzednia grupa? – zapytał i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Miał ładne i proste zęby.

- Niestety nie. Strasznie się tym stresuję. A Ty? – świdrowałam go spojrzeniem moich piwnych oczu, jego były zielone w kolorze szmaragdów. Włosy miał ciemno brązowe ułożone na żel.

- Też nie. – zbliżył się do mnie na zdecydowanie nie odpowiednią odległość zciszył głos – Może dasz zaprosić się na jakieś piwo w ramach odstresowania?

- Nawet nie wiem jak masz na imię – skłamałam. W szkole średniej w Fulpmes wszyscy go znali. Trochę ze względu na legendę starszego brata, trochę ze względu na niego samego.

- Lukas – powiedział nie podając mi ręki – Będę czekał przy wyjściu, Lil. – odwrócił się i odszedł do paczki swoich przyjaciół.

Po tej krótkiej wymianie zdań nogi się pode mną ugięły. Widziałam jak zanosi się śmiechem razem z Marcusem i Jonasem. Mimo zadowolenia czułam też obawę, obawę że to zakład, ułuda.

Zabrał mnie do Die Adler. Tak bardzo miałam ochotę znaleźć się ponownie w tym miejscu. Poczuć jego rękę na swoim udzie i że wszystko wraca do normy. Świecący neon krzyczał z daleka. Przy stolikach siedziała młodzież i piła piwo z sokiem karmelowym. Odwróciłam wzrok.

- Lil! – słyszę nagle jego głos i przyspieszam mając wrażenie, że popadam w paranoję – Lil zaczekaj! – ktoś uparcie za mną idzie.

Odwracam się i staje oko w oko z jego starszym bratem.

- Cześć! – wita się i obejmuje mnie delikatnie.

Reaguję na to zdziwieniem i gdy tylko nadarza się okazja cofam się o pół kroku cała spięta.

- Co u Ciebie? – pyta się z przyjaznym uśmiechem igrającym na jego ustach.

- Dobrze. Przyjechałam odwiedzić tatę. – nie patrzę na niego, nie mam odwagi.

- Dawno Cię nie widziałem – otępienie i zmieszanie ogarnia mnie ze wszystkich stron sprawiając, że staram stopić się z chodnikiem. Ze zdenerwowaniem przestępuję z nogi na nogę. Język staje mi kołkiem nie pozwalając wydusić żadnego dźwięku. Jest to zupełnie inny rodzaj stresu niż ten gdy poznajesz kogoś nowego, gdy chcesz komuś zaimponować, gdy jesteś od kogoś zależna lub gdy twój rozmówca jest twoją największą miłością. Ten stres nie ma w moim słowniku własnej nazwy. Emocje płyną z wnętrza i dotyczą najbardziej skrywanych tajemnic czy zdarzeń, które od dawna próbuję uparcie wyprzeć z pamięci. Otrząsam się wiedząc, że moja kolej na odpowiedź. Nie wiem czego oczekuje. Mogę odpowiedzieć mu tym samym, lecz obawiam się, że słowa zabrzmią tak jakbym tęskniła. A to minęłoby się z prawdą. Gdy ponad trzy lata temu wyjeżdżałam z Fulpmes oddychałam z ulgą.

Der Gebrüder 💔 Gregor Schlierenzauer 💔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz