POCZĄTEK

254 22 3
                                    



Za oknem padał deszcz, a w domu Jansonów w salonie na kanapie siedzieli wszyscy domownicy. Hannah mocno trzymała za rękę Larrego, a ten przez uścisk jej silnej dłoni zaciskał usta w lekkim grymasie. Na kolanach mężczyzny spoczywała głowa psa, który co chwilę machał nerwowo ogniem, trącając czasem rękę Han. Telewizor był włączony na kanale informacyjnym. Kiedy panika po ataku kosmitów opadła, jak kurz po zaciętej walce, zaginął Tony Stark, co wywołało salwę następnej paniki.

— Kocham cię. — Zaczęła Hannah, kołysząc się na wszystkie strony.

— Ja ciebie też, Han. Bardzo mocno. — Odpowiedział Larry uśmiechając się w stronę żony. Nie był to przyjemny uśmiech, ale zły też nie był. Przepełniony był strachem i obawą, o żonę.

Mężczyzna już od dłuższego czasu czuł dziwne skurcze w brzuchu. Nie mówił nic Hannah, bo wiedział, że kobieta dostała by ataku istnej paniki. Najpewniej wzięłaby do ręki jakiś ostry nóż i cisnęła nim w pierwszą lepszą rzecz.

— „ Mówiła dla państwa Emma Harrison, prosto z Manhattanu" — W telewizji pojawił się wizerunek kobiety, która chwile potem leżała na chodniku, a jej ręka zaczęła znikać. Potem były tylko krzyki i ludzie którzy rozpływali się bez śladu.

— Co się dzieje Larry. — Pisnęła Han, łapiąc męża za rękę. Chciała teraz tylko go przytulić i znaleść się gdzieś daleko od tego całego gówna.

— Bardzo cię kocham Hannah. — Powiedział mężczyzna siadając na kanapie.

Dziewczyna już siedziała przy mężu, gładząc go po szorstkim policzki. Wiedziała, że zaraz zniknie, ale za wszelką cenę próbowała o tym zapomnieć. Znaleść się gdzieś indziej. Ale tak się nie stało. Poczuła tylko jak coś szybko dotyka jej ust, a potem była już całkiem sama w domu.

Bez męża.

Poranki  | Marvel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz