Mały, pyzaty chłopiec

260 23 9
                                    



Piękny poranek najczęściej zapowiada przyjemny dzień. Ale ten dzień dla Hannah, był jednym z gorszych. Oczy miała czerwone, i posklejane, a usta spierzchnięte i słone. Leżała rozciągnięta na łóżku, wciskając głowę w poduszkę. Okryta była białą kołdrą, naciągniętą po samą szyje. Miała dreszcze, i bardzo bolał ją brzuch, na co nie zwracała najmniejszej uwagi. Wczorajszy dzień wypruł z niej wszystkie przyjemne emocje, zostawiajac same negatywne — główne, żal, i smutek.

W jej salonie stała zniszczona sofa ( po ataku przypływu nagłej agresji ze strony kobiety ), i niewielka kupka popiołu. Dywan był brudny, i mokry, a telewizor leżał na ziemi ( po następnym napadzie agresji ).
Hannah wygramoliła się z miękkiego łóżka, pachnącego wodą kolońską jej męża. Przetarła zakrwawione oczy, z wielkimi sińcami pod i nad powiekami. Założyła swoje różowe kapcie w owce, leżące przy łóżku i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę i wyjęła z niej pierwsze lepsze składniki — nie miało to dla niej większego znaczenia.  Zrobiła z nich coś w rodzaju prowizorycznej kanapki, i zjadła jedynie połowę, resztę odkładając z powrotem, do lodówki.

Wróciła do pokoju, i ubrała gruby sweter w niebieskie kropki, oraz przetarte jeansy. Umyła zęby i rozczesała swoje przetłuszczone i spłatane włosy, związując je. Hannah wróciła do kuchni i otworzyła jedną z szafek. Wyjęła z niej dwie butelki alkoholu, i odrazu odkręciła jedną. Po chłopsku wypiła całą zawartość, rzucając butelkę na ziemie. Chwiejnym krokiem ruszyła do drzwi, i wyszła z domu — boso.

Wszędzie panował chaos. Na ulicach było pusto, więc żadne niepotrzebne spojrzenia nie śledziły wzrokiem kobiety. Czasem pare aut z dużą prędkością jechało ulicą — tak jakby ich właściciele chcieli uciec z tego miasta jak najdalej. Rowery, i stłuczone auta stały, wbite w budynki, a latarnie zostały przewalone przez silny wiatr.

Kobieta weszła na ulice, potykając się o własne nogi. Przeszła na drugą stronę, i usiadła na zniszczonej, czarnej maszynie. Czuła się jak w filmie o Zombie, kiedy z każdej uliczki mógł wyjść wściekły człowiek z chęcią zjedzenia jej.

— Halo! — Zaśmiała się, kiedy alkohol dał o sobie znać. — Jest ktoś? — Oparła głowę o auto i uderzyła pięścią w chodnik, zostawiajac na nim kilka kropel krwi. Nie zwracając uwagi na ból, uderzyła jeszcze raz. I znowu. Rękę miała zakrwawioną a na chodniku mała stróżka krwi spływała do kanalizacji — jak woda.

Han zaśmiała się histerycznie w kółko powtarzając imię „Larry". Ruszała lekko ręką, a jej stopy wznosiły się, i opadały.

— Czy wszystko w porządku? — Do dziewczyny podbiegł mały chłopiec, z pyzatymi policzkami i wielkimi piegami, które wyglądały jak bardzo duża wysypka. — Dobrze się Pani czuje? — Znowu zapytał, siadając przy Hannah, która nawet teraz przed oczami miała smierć swojego męża — bo co innego mogło oznaczać rozpłynięcie się, i ani po nim widu, ani słychu. To było dziwne.

— Idź do domu dzieciaku. — Bąknęła uśmiechając się ( próbując zmusić swoje usta do uśmiechu, które i tak potem wyglądały jak u Jokera ). — Czuje się wprost wyśmienicie! — Wyrzuciła swoje ręce w górę, przez co chłopczyk odsunął się nieznacznie. — Jestem najszczęśliwszą kobietą na całym wszechświecie, i cholernie niczego mi do szczęścia nie brakuje. — Wykrzyczała, plując przy tym niemiłosiernie, chociaż i tak cudem było, że w ogóle udało  się jej wypowiedzieć zdanie dłuższe od „Aaaa", bądź płaczu.

— Pójdę po Daisy, ona Pni pomoże, mówiła mi, że zna się na takich... przypadkach. — Zdegustowany, pyzaty chłopiec odbiegł zostawiajac, pijaną Hannah, z szaleńczym uśmiechem na ustach.

Nigdy nie sadziła, że przez stratę bliskiej osoby oszaleje.

***

Oto, dość krótki pierwszy rozdział. Postaram się robić je trochę dłuższe, i ładniej pisane, ale nic nie mogę obiecać. Mam nadzieje, że się spodobało.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Poranki  | Marvel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz