Miałem wypadek. Dość poważny, chociaż zdarzył się z dość błahego powodu. Otóż pewnego razu chciałem po prostu wymienić żarówkę, przestała świecić w nocy. Wspiąłem się więc na drabinkę z latarką w ręcę, było dość ciemno, jak można się domyśleć. Włożyłem latarkę do ust i zacząłem pracę. Wiem, co sobie pomyślicie, że to idiotyczne i wierzcie mi - sam tak uważam. Jednak wtedy musiałem mieć całkiem inne myślenie, skoro wydało mi się to dobrym pomysłem. Ale nie przedłużając, latarka w którymś momencie wypadła mi z ust, a ja zobaczyłem coś w ciemności. Miałem wrażenie, że idzie w moją stronę. Nie wiem dokładnie co to mogło być. Wiem tylko, że nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Było ciemne, chyba nawet oczy miało czarne. Przestraszyłem się i spadłem. Uderzyłem się w głowe, zapadłem w śpiączkę. Znalazła mnie moja dziewczyna, Anna, która tej nocy pojawiła się w moim domu. I całe szczęście, inaczej wszystko mogłoby skończyć się bardziej tragicznie.
Zostałem przewieziony do szpitala w którym leżałem jakiś czas. Anna i mój brat Jacob opowiadali mi, że spędzili tam ze mną dużo czasu, ciągle oczekujac, iż nagle się obudzę i któregoś dnia tak właśnie się stało, a wtedy oni byli przy mnie, ucieszeni, że w końcu wróciłem. Często wypytywali mnie jak było, czy coś mi się śniło, jednak nie pamiętam i w zasadzie nie wiem, czy chciałbym pamiętać.
Po przebudzeniu przebywałem w szpitalu, ale w końcu po jakimś czasie mnie z niego wypisali i mogłem wrócić do swojego domu. Miałem wrażenie, że wszyscy są dla mnie jacyś bardziej mili, zwłaszcza brat i dziewczyna, z naciskiem na dziewczyna, co oczywiście bardzo mi odpowiadało. Nie zrozumcie mnie źle, zawsze była dla mnie miła, chodziliśmy do kina, na romantyczne spacery i w ogóle, jednak... No cóż, miałem wrażenie, że po moim powrocie ze śpiączki jakoś bardziej się uśmiechała, a może to tylko moja wyobraźnia. Dlatego pierwszy wspólny spacer po parku, odkąd wyszedłem ze szpitala, był dla mnie dość szczególny i na pewno zapamiętam go do końca życia.
Ale nie chcę już przedłużać, więc od razu przejdę do rzeczy. Otóż wszystko co dobre skończyło się pewnej nocy, którą spędziłem sam w swoim domu. Małem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje i przebywa w moim pokoju razem ze mną. Nikogo ani niczego nie widziałem, jednak to wrażenie narastało coraz bardziej. Nie mogłem spać sparaliżowany strachem. Zaświeciłem światło, jednak nie pomogło; wciąż czułem się obserwowany, jakby... Jakby ktoś był zaraz obok mnie, jednak nic nie widziałem. To było straszne, bo miałem wrażenie, że pomieszało mi się w głowie.
Następnego dnia powiedziałem o tym zarówno Annie, jak i bratu, jednak nie przyłożyli do tego większej uwagi wmawiając mi, że mi się wydawało, lub po prostu śniło. Na początku nie przyjmowałem takiego wytłumaczenia do świadomości, jednak w końcu doszedłem do wniosku, że jest to racjonalne wyjaśnienie i nie warto dalej drążyć tematu. Dzięki temu przez resztę dnia byłem w dość dobrym humorze. Poprawił się nawet bardziej, gdy Anna zaproponowała mi wspólne spędzenie nocy, by, jak to powiedziała, przegonić złe duchy, które musza się u mnie ukrywać. Zgodziłem się od razu, żaden duch nie jest nam straszny, powiedziałem i uśmiechnąłem się na te słowa.
Nadszedł wieczór. Anna przyszła kilka minut po dwudziestej. Jako, że właśnie było lato na dworze jeszcze trochę świtało, więc nikt nie spodziewał się żadnych straszydeł o tej porze. W zasadzie miałem nadzieje, że rewelacje z poprzedniej nocy się nie powtórzą, jednak Anna z jakiegoś powodu ciągle wypytywała mnie o jakieś dziwactwa typu sugerując, iż może przylecieli po mnie kosmici, albo diabeł się mną interesuje chcąc zabrać prosto do piekła. Musicie przyznać, że miała wspaniale poczucie humoru. Tak więc w końcu poszliśmy spać. Anna zasnęła dość szybko, jak to miała w zwyczaju. Sam właśnie odwróciłem się na bok powoli odpływając do świata snów, gdy nagle poczułem czyjś oddech na karku. Gwałtownie popatrzyłem w przeciwną stronę, jednak niczego nie zauważyłem. Po raz kolejny byłem przerażony, jednak nie chciałem budzić Anny, jeszcze. Rozglądałem się po pokoju i usłyszałem obok łóżka czyjeś kroki, jednak... Nikogo nie było. Nie miałem pojęcia, co się dzieje i właśnie w tej chwili postanowiłem obudzić Annę. Powiedziałem, że ktoś jest w moim pokoju, wyraźnie słychać kroki. Anna popatrzyła na mnie zdziwiona, a później zaczęła się śmiać. Uznała, że ją nabieram, mówiła że nic nie słyszała, co mnie zszokowało jeszcze bardziej. Dlaczego ona nic nie słyszała, a ja tak? Ciągle miałem w głowie dźwięk kroków i skrzypiącej podłogi. Po włączeniu światła wszystko się skonczyło, jednak zobaczyłem na podłodze wypalone ślady stóp, nawet czułem zapach spalenizny. Jednak nie były to zwyczajne stopy, wyglądały jak ślady jakiegoś zwierzęcia. Nie były duże, jednak postać, która je zostawiła najwyraźniej miała tylko trzy palce. Widziałem to tylko ja, chociaż Anna przestraszyła się, gdy wszystko jej opisałem. Uznała, że oszalałem i jeśli naprawdę widzę coś takiego powinien skontaktować się z psychiatrą. Nie zrobiłem tego, w końcu nie jestem szalony, wiem że nie oszalałem. Wtedy faktycznie zacząłem myśleć, że być może coś chce mnie porwać do jakiegoś innego świata. Jednak pozostawało pytanie; Dlaczego? Co takiego zrobiłem, że to coś nie chciało zostawić mnie w spokoju? Reszta nocy minęła nam przy zapalonym świetle, było już spokojnie, jednak Anna odsuwała się ode mnie, jakby kontakt ze mną groził oparzeniem.
YOU ARE READING
Drugie życie
HorrorPo wyjściu ze szpitala mężczyzna zaczyna czuć się obserwowany. W końcu dostrzega w swoim domu dziwnego stwora.