Jesień - miłość dojrzała

56 8 4
                                    

Wraz z końcem sezonu letniego nadeszła jesień, a z nią moment odpoczynku dla Yu-topii i jej pracowników, którzy powoli przygotowywali się do sezonu zimowego. Zajazd rodziny Katsukich przeszedł w chwilowy letarg, gdy brukowane ścieżki zaczęły ukrywać się za pierwszymi złoto-czerwonymi liśćmi, a temperatura malała z dnia na dzień. O takiej porze roku klientów było niewiele, tyle samo więc Hiroko Katsuki wraz z mężem i córką miała w Yu-topii do roboty. Yuuri razem z Vicchanem już dawno wrócili do Petersburga, zabierając ze sobą Makkachina, który w trakcie urlopu narzeczeństwa stanowił dla gospodyni dodatkowe towarzystwo i obiekt jednostronnych rozmów. Tego jesiennego wieczoru bez dwójki jej synów i ich pupila w zajeździe zrobiło się jakoś... ciszej. Nikt już nie rozmawiał przyciszonym tonem przy użyciu angielszczyzny, nikt nie wybuchał nagle perlistym śmiechem w akompaniamencie wesołych psich szczeknięć, nikt nie zjadł tych dwóch dodatkowych porcji Katsudonu, które przypadkiem zrobiła na kolację...

Szatynka westchnęła cicho, prawie niesłyszalnie, po czym dmuchnęła w już i tak przestudzoną herbatę i upiła łyka z kubka. Letni napój na pewno nie był dobry do ogrzania siedzącego przy otwartych drzwiach tarasu ciała, jednak koc przyniesiony żonie przez Toshiyę już był. Ciało męża siadające obok i obejmujące ją ramiona tym bardziej.

- Wyglądasz na bardzo zamyśloną. Co cię trapi, Hiroko? - spytał mężczyzna spokojnym głosem, z ciepłym uśmiechem użyczając żonie ramienia, na którym ta oparła głowę.

- Tęsknię za Yuurim i Vicchanem. - W taki sposób państwo Katsuki zaczynali każdą jesienną rozmowę na tarasie. Za każdym razem rozmawiali długo, siedząc ramię przy ramieniu, dłonie oparte o drewnianą podłogę splatały się ze sobą palcami, a koc, który początkowo przeznaczony był tylko dla Hiroko, w końcu okrył dwie pary podstarzałych pleców. A gdy państwo Katsuki przestali rozmawiać na temat swojego syna i jego narzeczonego, rozmawiali o Makkachinie. Gdy ten temat również się wyczerpywał, Hiroko przypominała sobie o Yurio. Rozmawiali tak we dwójkę przyciszonymi głosami, od czasu do czasu cicho chichocząc w akompaniamencie krzyczących gdzieś w oddali sów i cykaniu świerszczy skrytych w trawie. W końcu, gdy tematy do rozmów się kończyły, państwo Katsuki w milczeniu podziwiało późnowieczorny (albo wczesnonocny) krajobraz wyczarowany przez kochaną złotą jesień. A było co podziwiać. Przez pełnię księżyca i bezchmurne niebo okolica była dostatecznie widoczna, by móc podziwiać. Złoto-czerwone liście, niektóre już na ziemi, niektóre jeszcze dzielnie trzymające się na gałęziach obumierających na zimę drzew, w mdłym świetle księżyca nie były więcej złoto-czerwone, jak za pomocą magicznej różdżki zmieniając kolor na srebrno-brązowy. Hiroko mimo to uważała, że są piękne. Tak samo jak piękne były ogołocone gałęzie, jak piękny był szum świerszczy i krzyki sów, jak piękny był zapach słonej wody i szczypiący po policzkach chłód. Pani Katsuki we wszystkim i wszystkich widziała dobre cechy, dlaczego więc teraz miało być inaczej?

W końcu nadchodził jednak czas, gdy trzeba było wstać i zamknąć drzwi od tarasu, by móc pójść do sypialni i położyć się spać. Zanim jednak państwo Katsuki naprawdę wybrało się do swojego pokoju, Toshiya wyciągnął z lodówki zabezpieczone folią dwie porcje katsudonu. Hiroko podgrzała je i oboje zjedli w ciszy. Po posiłku natomiast nadszedł czas snu, przed którym małżeństwo spojrzało na siebie ostatni raz tego dnia, z ciepłem, troską, z miłością.

Wszystko dlatego, że dojrzały związek nie potrzebował nieśmiałości ani przesadnych uniesień. Dojrzałej miłości wystarczyło spojrzenie, by przekazać najważniejszą wiadomość wysyłaną do siebie przez lata, przez każdą przeżytą wspólnie jesień.

Dojrzałej miłości wystarczyło spojrzenie, by powiedzieć "kocham cię".

Four seasons of love - Rok z Yuri!!! on ICEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz