1 - Nawet pijany musisz być dupkiem

70 4 0
                                    

Muzyka dobiegająca z parteru odbijała się w mojej głowie bolesnym echem. Nawet mając słuchawki na uszach, czułam bardziej niż słyszałam rytmiczne łupanie. Zrzuciłam z siebie koc, pod którym znowu było mi za gorąco, mimo że jeszcze dwie minuty temu trzęsłam się z zimna. Nienawidziłam grypy, chociaż nie jest to zapewne najbardziej szokująca wiadomość tego roku. Nie miałam na nic siły, a już zwłaszcza na użeranie się z moją siostrą i proszenie, by przyciszyła muzykę. Wpatrywałam się w ekran laptopa spijając słowa z ust bohaterów serialu, który był moim jedynym pocieszeniem, gdy czułam się, jakbym umierała. 
Dopiero po kilku chwilach zorientowałam się, że w progu mojego pokoju stoi Lisa. Zatrzymałam odcinek i ściągnęłam słuchawki, patrząc na nią pytająco. 
- Żyjesz jeszcze? - Rzuciła żartem i bez większego zainteresowania spojrzała w moja stronę. Wzruszyłam ramionami. Wiedziałam, że przyszła tylko dla tego, że mama jej kazała. Ale skoro już przyszła, to mogła się chociaż do czegoś przydać.

- Lisa - zaczęłam zanosząc się kaszlem i krzywiąc. Do końca weekendu chyba wykrztuszę swoje wnętrzności. - Mogłabyś mi przynieść jakiś syrop na kaszel?
Blondynka spojrzała na mnie z pewnym rozdrażnieniem, w końcu miała przecież ciekawsze rzeczy do roboty, niż usługiwanie młodszej siostrze. 
- Sama bym poszła, ale nie mam zamiaru paradować przed twoimi znajomymi jak zombie w dresie - dodałam, siląc się na przepraszający uśmiech. Lisa w ostatniej chwili powstrzymała się od przewrócenia oczami i uniosła kącik ust w górę w parodii przyjaznego uśmiechu. Odwróciła się i zatrzasnęła za sobą drzwi. 
Z westchnieniem opadłam na poduszki. Tak bardzo chciałam być gdziekolwiek indziej, z dala od mojej wiecznie niezadowolonej siostry, od jej znajomych - imprezowiczów i z dala od huczącej muzyki rozsadzającej mi głowę. Ale nie miałam dokąd pójść. Z resztą nawet gdybym miała, to nie miałam na to siły. Jednak Lisa nie należała do osób wyrozumiałych i w żadnym wypadku nie zamierzała zmieniać swoich planów na weekend. W końcu byłam przyzwyczajona - nieraz musiałam znosić muzykę i śmiechy w noc przed ważnym egzaminem, gdy ślęczałam nad książkami i starałam się przyswoić jak najwięcej materiału, mimo niesprzyjających warunków.
Jednak miałam już tego po dziurki w nosie. Irytowało mnie, że znoszę to wszystko bez słowa skargi, a Lisa nie jest nawet w stanie być dla mnie życzliwa. Ba, nie jest w stanie nie okazywać mi niechęci. 
Po kilku minutach drzwi mojego pokoju znowu się otworzyły, ale ku mojemu zdziwieniu zamiast Lisy z udręką wypisaną na twarzy zobaczyłam Dylana - jednego z jej przyjaciół. Uśmiechał się, bardziej łobuzersko niż przyjaźnie, i niósł tacę z kubkiem parującej herbaty, syropem i kilkoma opakowaniami leków. 

- Co ty tu robisz? - Spytałam z nieco większym wyrzutem niż zamierzałam i zmarszczyłam brwi.
- Przyniosłem ci leki, ale jeśli nie chcesz, to mogę zabrać je z powrotem na dół - prychnął i spojrzał sceptycznie na puste opakowania po chusteczkach, by później z powrotem zmierzyć mnie wzrokiem. Naciągnęłam na siebie ponownie koc. Szatyn już miał wychodzić, ale szybko go powstrzymałam.

- Poczekaj - poprosiłam i skrzywiłam się, słysząc jak łamie mi się głos. Gardło bolało mnie, jakby ktoś jeździł po nim papierem ściernym i o niczym bardziej nie marzyłam niż o leżących na tacy tabletkach do ssania. - Daj te leki.
- Proszę bardzo, o łaskawco - odparł z przekąsem i postawił tacę na szafce nocnej. Przewróciłam oczami, ale w myślach przyznałam, że mimo wszystko jest milszy od mojej własnej siostry.

- Dziękuję - powiedziałam szczerze i otworzyłam opakowanie tabletek na gardło. 
- Nie ma sprawy - rzucił na odchodne i mrugnął. Zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie w upragnionej samotności.
------------

Dwie godziny później zdecydowałam, że chciałabym położyć się spać. Wsunęłam na stopy puchate kapcie i ruszyłam do przyłączonej do mojego pokoju łazienki. Umyłam niespiesznie zęby i twarz, zaplotłam włosy w niedbały warkocz i przebrałam się w ostatnią czystą piżamę. Przeklęłam pod nosem, widząc, że składa się ona z krótkich spodenek i bluzki na ramiączka. Z myślą, że zamarznę, jeśli w nocy spadnie mi kołdra, weszłam do sypialni. Mało brakowało bym padła jak długa, widząc rozłożonego na moim łóżku Dylana. Chłopak spał w najlepsze, pogrążony w swoich pijackich fantazjach. Zastanawiałam się, co zrobić z tą całą sytuacją. Nie byłam na tyle silna, by samodzielnie przenieść go do pokoju gościnnego, a zdawało się, że reszta znajomych Lisy już wróciła do domów. 

Nie chcę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz