2 - Nie spadnij z krzesła z tego wrażenia

37 3 0
                                    

    Nastał poniedziałek i pomimo że nie miałam najmniejszej ochoty wygrzebywać się z łóżka, zwłaszcza że nadal nie czułam się najlepiej, z pewnym entuzjazmem zabrałam się za przygotowania do szkoły.
W poniedziałki miałam swoje wszystkie ulubione lekcje, w tym większość niewymagających większego zaangażowania, jak na przykład plastykę. Uwielbiałam naszą nauczycielkę, która, mimo że miała około pięćdziesięciu lat, bardzo dobrze się z nami dogadywała i traktowała jak znajomych a nie uczniów.
Do tego na zajęciach zawsze robiliśmy coś ciekawego, w naszej szkole znajdowała się duża pracownia artystyczna i pani Gibbs wykorzystywała to. Obiecała nam, że na poniedziałkowych zajęciach będziemy rysować ludzką sylwetkę z natury i specjalnie do tego zadania miała znaleźć jakiegoś modela.
Nieliczna męska część naszej grupy zaprotestowała, jednak nauczycielka stwierdziła, że sylwetką kobiecą zajmiemy się kiedy indziej. Wszystkie dziewczyny natomiast były podekscytowane tą wizją i, choć mówiłam im, że są to szkolne zajęcia i na pewno nie będzie on nagi, nie mogły przestać o tym mówić.
Ciągle byłam zła na Lisę i nie miałam nawet okazji na nią nakrzyczeć, bo cały weekend mijałyśmy się – gdy ja byłam w domu, ona musiała jechać coś odebrać, gdy ja wychodziłam na zakupy, ona wracała do domu. Doprowadzało mnie to do szału i zaczynałam podejrzewać, że dziewczyna robi to specjalnie. Umówiłyśmy się, że jej znajomi to jej odpowiedzialność, a tymczasem ja muszę się z nimi użerać, jeśli się upiją i nie mogą dojść do taksówki, ja muszę sprzątać, gdy ona śpi jak zabita. Nie żeby nie było w tym mojej winy, nigdy nie umiałam jej odmówić.
Westchnęłam poirytowana, widząc, że jej samochodu nie ma na podjeździe. Spojrzałam na zegarek, upewniając się, że mam wystarczająco dużo czasu, by nie spóźnić się na lekcję z surową panią Blake i wyszłam z pustego domu, dokładnie zamykając drzwi.

Stałam razem z Avą i Mią pod pracownią artystyczną, czekając aż przyjdzie, jak zwykle spóźniona, pani Gibbs. Cieszyłam się, że chociaż tę lekcję mam razem z dziewczynami. Głównie zależało mi na obecności Avy, bo w przeciwieństwie do Mii i jej przyjaciółek nie chodziła za mną jak cień, gdy tylko miała okazję. Mia z kolei nie była specjalnie zadowolona z obecności brunetki i co jakiś czas groźnie na nią łypała. Na szczęście Ava nic sobie z tego nie robiła. Dziewczyna przyłączała się do naszej grupy, gdy miała ochotę, a ja jej na to pozwalałam, co Mia uznała za straszną głupotę i przez jakiś miesiąc starała mi się wyperswadować z głowy pomysł, by choćby na dziewczynę patrzeć. Ceniłam wolnego ducha Avy i uwielbiałam jej poczucie humoru, jednak wiedziałam, że jest raczej dziewczyną, która unika błysku fleszy i bycia w centrum uwagi.
Wreszcie usłyszeliśmy na korytarzu stukot obcasów nauczycielki i już po chwili kobieta wpuściła nas do sali, układając przyniesione przez siebie teczki i kartki.
Zapowiedziany model stał na krześle na środku sali i odwrócony do nas tyłem, wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Gdy usłyszał, że drzwi się otwierają, odwrócił się w naszym kierunku. Z zaskoczeniem zauważyłam, że modelem był Dylan. Chłopak wyglądał na równie zaskoczonego, gdy mnie zauważył. Szybko przybrałam obojętny wyraz twarzy.
- Tylko nie spadnij z krzesła z tego wrażenia – mruknęłam i skierowałam się w stronę swojej sztalugi. Chłopak prychnął i zeskoczył na podłogę.
- Nie ma tu zasięgu – wyjaśnił.
Świetnie – pomyślałam. Czy pani Gibbs naprawdę musiała wybrać akurat jego?
Nauczycielka poleciła wszystkim zająć miejsca przy swoich sztalugach. Dylan usiadł na krześle, choć miałam wrażenie, że trwanie nieruchomo sprawia mu trudność.
- Znasz go? – Spytała zaciekawiona Mia. Mimowolnie przewróciłam oczami. Spojrzałam na szatyna, który z lekkim uśmieszkiem przypatrywał się nam; Mia musiała oczywiście zadać to pytanie na tyle głośno, by mógł doskonale usłyszeć jego treść.
- To Dylan, przyjaciel mojej siostry – wyjaśniłam i przysunęłam się do sztalugi, chcąc zakończyć temat.
- Och, przecież wiem, jak się nazywa! Czemu nie powiedziałaś mi wcześniej, że twoja siostra przyjaźni się z pieprzonym Danielem Reynoldsem? – spytała oburzona, lecz na szczęście już ciszej. Wzruszyłam ramionami, zirytowana pretensją i jednoczesnym podekscytowaniem dziewczyny.
Nie miałam ochoty rysować akurat jego, wciąż byłam poirytowana jego zachowaniem, ale pani Gibbs co jakiś czas chodziła po pomieszczeniu, przyglądając się rysunkom i dając rady, więc chcąc nie chcąc musiałam chociaż stwarzać pozory.
- To na razie tylko ćwiczenia, także nie stresujcie się, nie będę tego oceniać. Za tydzień zaczniecie przygotowywać finalną pracę – powiedziała nauczycielka, gdy tylko sięgnęliśmy do sztalug.
Mia spoglądała na mnie, jakby chciała zadać jeszcze dziesięć kolejnych pytań i ledwo dawała radę trzymać zamknięte usta. Zignorowałam to i zaczęłam odtwarzać sylwetkę chłopaka.
- Dobrze, dobrze... popracuj może trochę nad linią barków – podskoczyłam zaskoczona, gdy jakiś czas później za moimi plecami pojawiła się pani Gibbs. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zadzwonił dzwonek. Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam odkładać rzeczy na miejsce. Zdjęłam kartkę ze sztalugi i zwinęłam ją w rulon, mając zamiar zanieść ją do szafki.
Ava zdążyła się ulotnić, a Mia podeszła jeszcze do pani Gibbs, zasypując ją pytaniami. Wyszłam z sali, kierując się ku schodom. Mieliśmy teraz przerwę na lunch, więc nie musiałam się nigdzie śpieszyć. Położyłam dłoń na poręczy i niespiesznie ruszyłam w dół.
- Rose – usłyszałam za sobą, ale udałam, że nie słyszę. - Hej! – spojrzałam zaskoczona na Dylana, którego dłoń nagle znalazła się na mojej. Zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam do niego przodem. Chłopak zawahał się, ale ostatecznie westchnął i przeczesał ręką włosy. – Przepraszam za wtedy.
Uniosłam brew, czekając aż rozwinie swoją myśl.
- Głównie za to w nocy, bo rano to twoja mama przyszła za wcześnie – dodał, a ja ledwo powstrzymałam się, by nie przewrócić oczami.
- Okej – westchnęłam. – Co robiłeś na lekcji pani Gibbs?
Chłopak uśmiechnął się całkiem uroczo.
- Powiedzmy, że ktoś był jej winien przysługę – odparł. – Z resztą będziemy się tu widywać dość często.
Już miałam spytać, co ma na myśli, ale przerwał mi Jordan wołający mnie z dołu schodów.
- Hej, Rose! Siadasz dzisiaj z nami? – Zapytał. Uśmiechnęłam się do niego i skinęłam głową.
- Jasne, już idę – odparłam i odwróciłam się do Dylana. – Muszę iść.
Nie czekając na odpowiedź, podeszłam do Jordana i ruszyliśmy w kierunku stołówki.

Nie chcę cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz