Rozdział 1

1.4K 95 39
                                    

Przychodził codziennie. Niezmordowanie pojawiał się tam każdego dnia, siadając jak najbliżej się dało, chociaż i tak nie było mu dane znaleźć się tak blisko, jakby chciał. Nie mógł zrobić tego, czego pragnął teraz najbardziej na świecie. Nie przychodził z pustymi rękami. Zawsze przynosił ze sobą jedną, niewielką, czerwoną różyczkę, którą obracał w dłoniach, gdy mówił, a później odkładał na stos innych. Usychały, a on nawet nie wiedział kto je wyrzucał, gdy nie nadawały się już do niczego innego. Zawsze jednak jedna musiała pozostać.

Mówił dużo. Usta nie zamykały mu się czasem nawet przez kilka godzin, przez co chrypiał. Opowiadał jak minął mu dzień, jak czuł się, gdy wstał, co zjadł na śniadanie, o której wyszedł do pracy i do jakiej piosenki tańczył. Chwalił się, że nauczył się gotować kolejną potrawę, za którą wcześniej nie wiedział nawet jak się zabrać, że odłożył kolejną sumę, nie wydając pieniędzy ani na alkohol, ani narkotyki. A miał na to ogromną ochotę. Potrzebował znieczulenia, ale jednocześnie doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może tego zrobić. Że nie ma prawa, bo zaprzepaści to wszystko, na co pracował.

Płakał jeszcze więcej, niż mówił. Chował wymęczoną twarz w trzęsących się dłoniach, opierając się o pierwszą lepszą, pionową powierzchnię, bo gdyby nie ona z pewnością leżałby skulony, jak dziecko. Pozycja embrionalna dodawała mu otuchy. Już nie miało dla niego znaczenia, że ludzie patrzą dłużej niż powinni. Nie obchodziło go, że każdy, kto widzi go w takim stanie, zaczyna współczuć i go żałować. Obojętnie podchodził także do tego, że tancerze pojawiali się sporadycznie i z pewnej odległości oglądali jak Devon rozpacza, nie zwracając uwagi na nic, co dzieje się wokół. Nie pochodzili, ponieważ gdy któryś z nich próbował to zrobić w nieodpowiednim momencie zostawał obrzucony płaczliwymi wyzwiskami.

***

- Tak strasznie cię przepraszam... To wszystko moja wina... Gdybym tylko zareagował wcześniej, gdybym zabronił im cię tak traktować. Boże, nie mieli żadnego powodu... Ja nie miałem żadnego powodu, przecież nic mi nie zrobiłeś. Przepraszam... - już dawno skończył wywód na temat swojego dnia, a teraz oddychał ciężko i szybko, mówiąc znacznie ciszej przez coraz bardziej załamujący się głos. Już się tego nie wstydził. To był jego sposób. - Nie byłem wystarczająco dobry, nie chroniłem cię tak jak powinienem, a przecież, cholera... Potrzebowałeś tego. Gdybym tylko pilnował cię bardziej... To moja wina, przepraszam.

Urwał, kuląc się w sobie jeszcze mocniej. Musiał wyglądać naprawdę żałośnie, gdy siedział na podłodze, obejmując ramionami nogi, przyciągnięte do szerokiego torsu. Wiedział, że przechodzący na niego patrzą. Może ze współczuciem, może z pogardą... Nie wyglądał za dobrze, ale też nie dbał o to. Wierzchem żylastej dłoni przetarł mokre policzki, chociaż niewiele to dało, bo zielone oczy cały czas wypełniały się kolejnymi łzami, których nawet nie próbował powstrzymywać. Zawsze, gdy się wypłakał czuł się chociaż odrobinę lepiej, chociaż mówili mu, że to go wyniszcza. Jak mogłoby być inaczej?

- Tamtego dnia też cię nie pilnowałem... Dlaczego to nie ja poszedłem? Dlaczego pozwoliłem ci wyjść? Dlaczego nie przewidziałem, że on... Zrobił ci krzywdę, nagrał to... Tak bardzo chciałbym być wtedy przy tobie... Powinienem tam być! Powinienem go powstrzymać! - podniósł głos, uderzając dłonią we własne udo okryte materiałem przetartych spodni. - Przepraszam, że znalazłem cię tak późno, może gdybym pojawił się wcześniej teraz byłoby inaczej. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, bo kurewsko cię kocham...

Wbrew pozorom nie minęło aż tak dużo czasu, chociaż dla mężczyzny była to wieczność. Dni ciągnęły się nieubłaganie, a on nawet ich nie liczył. W sterylnym pomieszczeniu, oprócz szybkich oddechów, szlochu i wypowiedzianych w spazmach słów, było także słyszalne denerwujące pikanie aparatury i rozmowy osób, przechodzących za zamkniętymi drzwiami. Nikt jednak nie wszedł do środka. Każdy wiedział, kto w tym czasie znajduje się w szpitalnej sali i żadna osoba nie miała odwagi przeszkadzać. Przez duże okno, którego Devon nigdy nie zasłaniał, wpadało światło słoneczne, opierając swoje promienie łagodnie na sylwetce, leżącej nieruchomo pod jasną, pachnącą środkami dezynfekującymi, kołdrą. Ciemne włosy rozsypane były na poduszce i częściowo spływały na ramiona okryte czarną koszulką, która przesiąknęła męskimi perfumami. Devon oparł głowę o materac, nie przejmując się, że pozycja jest niewygodna, a kręgosłup już dawno nieznośnie daje o sobie znać tępym bólem. Twarz schował w białym materiale, jedną ręką obejmując ciało na łóżku gdzieś na poziomie wąskich bioder. Zrobił to niebywale delikatnie, jakby każdy mocniejszy dotyk miał sprawić, że krucha istota rozsypie się na malutkie kawałeczki i nic z niej nie pozostanie.

- Proszę, obudź się... - szepnął błagalnie, zaciskając mocno powieki. Każdego dnia to samo. Każdego dnia, gdy odrobinę się uspokajał, prosił. A gdy nie dawało to rezultatu znowu zaczynał desperacko się trząść. Jak teraz. - Błagam, tak bardzo cię kocham...

Początkowo nie dotarło do niego to, co się dzieje. Był zbyt skupiony na swoim cierpieniu, które nie ustępowało ani na chwilę, chociaż z całych sił starał się je tłumić. Dopiero delikatne, ledwo wyczuwalne szarpnięcie za skołtunione włosy sprawiło, że otrząsnął się, mimo że nie podniósł jeszcze głowy. Bał się, że to mu się wydaje, że to okrutny sen na jawie, wyjątkowo bolesna halucynacja. Nie chciał się zawieść. Nie pierwszy raz miał wrażenie, że to się dzieje. Za każdym razem bolało mocniej. Ale uczucie nie ustawało, czyjeś palce przeczesywały jasne, przydługie włosy tancerza, przenosząc się na skroń i szorstki policzek. Devon w końcu uniósł wzrok, napotykając spojrzenie zmęczonych oczu o błękitnych tęczówkach. Blade palce starły delikatnie kolejne łzy, a blondyn wtulił automatycznie policzek w drobną dłoń, nie mogąc oderwać wzroku od czarnowłosego.

- Moja mała bestia...


_____

Nie wytrzymałem. Miałem nie dodawać przez jakiś czas, by Was przetrzymać i jeszcze trochę się poznęcać, ale to nie dawało mi spokoju.

My Little BeastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz