Fakt, że samolot miał wylądować za kilka minut był okropnie stresujący. Nie byłam pewna co wydarzy się na lotnisku. Z drugiej strony, co mogłoby się stać? Przecież w końcu wracam do domu, do miejsca, które znam najlepiej. Nie będę się już gubić w wąskich uliczkach, bo zapewne mogłabym przejść je wszystkie nawet po omacku. Mimo wszystko, nadal odczuwałam niepokój. Samolot w końcu wylądował. Nie spieszyłam się za bardzo z opuszczeniem pokładu, wolałam nie przepychać się niepotrzebnie. Odebrałam swoją walizkę i ruszyłam w stronę wyjścia.
— Wróciłaś! — Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Nie wiedziałam o co chodzi i zupełnie tego nie rozumiałam. Powoli obróciłam się, żeby spojrzeć na osobę, która mnie przestraszyła. Miała długie, lekko kręcone, blond włosy. Na jej twarzy widniał szeroki, szczery uśmiech. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą. Ja jednak nie podzielałam jej radości w tej sytuacji.
— K-k kim jesteś?
— Jak to kim? No weź, nie żartuj sobie ze mnie, tak dawno się nie widziałyśmy. — Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wyglądało na to, że nie zauważyła mojej dezorientacji. Nie byłam pewna co powinnam zrobić. Wydawało się, że ona naprawdę mnie zna.
— To nie są żarty, znasz mnie? — Jeśli tak, to chyba lepiej dla mnie. Może w ten sposób szybciej sobie wszystko przypomnę. A ta dziewczyna wygląda na miłą i szczerą.
— Nie... żarty... Jak...? Nie poznajesz mnie? Naprawdę nie wiesz kim jestem? — Pokręciłam lekko głową. Teraz wyglądała na chyba trochę zawiedzioną i zdezorientowaną. Jej oczy się zaszkliły, bałam się, że zaraz się rozpłacze. — Dlaczego? Jak to się stało?
— Chcesz rozmawiać tutaj? — Nadal stałyśmy na lotnisku, a wokół kręciło się pełno ludzi. To chyba nie było najlepsze miejsce, żebym wszystko jej wyjaśniać. Z drugiej strony, przecież nic nie pamiętałam. Na pewno mogłam jej zaufać?
— Masz rację. Chodźmy, zabiorę cię do domu. — Do domu? Czyjego domu? Powinnam po prostu z nią pójść? Przez chwilę się wahałam ale w końcu się zgodziłam. Przecież czekała tutaj na mnie, więc musi mnie dobrze znać. A już na pewno nie jest jakąś losową osobą z ulicy. Zresztą, i tak nie miałam nikogo, z kim mogłabym się skontaktować.
Jechałyśmy jakieś trzydzieści minut, zanim dotarłyśmy do celu. Uświadomiłam sobie, że nadal nie znam imienia tej tajemniczej dla mnie dziewczyny, dopiero kiedy otworzyła drzwi jednego z mieszkań, mieszczących się na siódmym piętrze wysokiego budynku. Nie zapytałam jednak jej o to od razu. Najpierw otrzymałam urocze, różowe kapcie i zostałam zaproszona do przestronnego salonu. Usiadłam na kanapie i czekałam aż dziewczyna wróci z kuchni. Przyniosła mi ciepłą herbatę, twierdząc że to moja ulubiona i usiadła obok.
— Właściwie, jak masz na imię? — Czekając na odpowiedź, upiłam niewielki łyk gorącej cieczy.
— Nancy. — Niepewnie na nią spojrzałam. Na jej twarzy nie było już tego uśmiechu, który zobaczyłam na lotnisku. Wyglądała raczej na zmartwioną i nieco smutną. Nie pamiętałam jej ale w głębi serca czułam, że dobrze znam to imię, wiedziałam też, że chciałam żeby była tak rozpromieniona jak wcześniej. — Teraz możesz mi powiedzieć co wydarzyło się w Japonii?
— Nie jestem nawet pewna dlaczego tam pojechałam... — Dziewczyna spokojnie się we mnie wpatrywała. No tak, powód nie jest teraz taki ważny. Zresztą ona na pewno go zna. Powinnam przejść do tego, co stało się tydzień temu. — Ktoś mnie napadł i ukradł moją torebkę. Niefortunnie upadłam i stało się... Obudziłam się w szpitalu, nic nie pamiętając. Wypuścili mnie po czterech dniach, a w międzyczasie policja dowiedziała się, że przebywam w hotelu. Portfela nie miałam w torebce, więc poznałam chociaż moje imię i miejsce zamieszkania, a w hotelowym pokoju znalazłam bilet na samolot, dzięki czemu wróciłam tutaj.