*Kochanie, zwracam się do Ciebie ,bo jesteś moją odskocznią od tego okropnego świata.
Nie mogę patrzeć jak umierasz. Pozwól mi się odwrócić. Wróćmy do świata marzeń, wyobraźni.
Weź mnie ze sobą. Ja wiem, że nie dasz już rady, wszystko to Cię prze...
Promienie światła dostają się do namiotu. Szykuję bandaż i owijam nim rękę kolejnej ofiary. Dlaczego jest ich coraz więcej? Nie mogę patrzeć na ludzkie cierpienie. Rey zakopuje kolejne zwłoki, a mała Lilie wbija w ziemię uschnięte kwiaty znalezione w lesie. Może gdybym nie uciekła, byłabym już gdzieś za tęczą?
Wiesz, ktoś musi umrzeć by mocniejszy mógł żyć. Wątpię w to, że się jeszcze kiedyś zobaczymy. Piszesz, że wrócisz, więc czekam, jednak Ciebie wciąż nie ma. Zaciskam rękę poszkodowanego i życzę mu powodzenia. Chociaż szczerze to wiem, że następnego dnia wniosą jego kości do lasu. Wyobraź sobie wszystkich ludzi Żyjących w pokoju, wiem co sobie myślisz. W dodatku jak zawsze zaczynasz mówić o tym, że to niemożliwe, lecz nadzieja umiera ostatnia.
Rey Łopatą wyczuwam miękkie miejsca w ziemi i oznaczam je. Wątpię, by ktoś postawił tu kiedykolwiek tabliczkę informującą o tym kto tutaj leży. Wszyscy, którzy umarli zostali zapomnieni. Ciekawe czy z nami też tak będzie. Ciekawe czy ktoś zakopie nas w surowej glebie i będzie zastanawiał się nad sensem naszego istnienia. Kątem oka widzę jak niosą kolejnego trupa. Powtarzam codzienny rytuał, zmęczona udaję się do namiotu gdzie widzę moje koleżanki.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Lilli Mama odeszła wczoraj.
Susan mówi, że jeszcze kiedyś ją spotkam, ale ja bardzo tęsknię. Nie chcę by coś podobnego stało się z tatusiem. Wiem, że walczy za nasz naród, chce nas uratować, sprawić, abym ja i kolejne pokolenia żyły w wolności. Zauważam, że pod wierzbą wyrosły żółte kwiaty. Dawno nie padało, nie wiem jak tam się znalazły. Podchodzę i urywam mały bukiecik. Podśpiewując podchodzę do starej Rey, która nakazuje odwrócić mi się w drugą stronę. Doskonale wiem co robi. Chce oszczędzić mi widoków poszkodowanych ofiar. Mimo wszystko przysuwam się do kobiety, która nie zwraca na mnie uwagi i odkładam rośliny na wykopanym dołku.
II
Jony Wiem, dawno nic nie pisałem. Nie ma na to czasu Droga Susan. Nie wiem kiedy powrócę, pożegnałem dzisiaj moich kolegów i awansowałem wyżej. Teraz sam mogę wydawać rozkazy. Kiedyś to się skończy. Kiedyś świat będzie piękny. Teraz podnoszę kieliszek napełniony trunkiem i wypijam do dna. Żeby zapomnieć o tym co się wydarzyło. Ostatnio dość dużo piję. Dzięki temu nie muszę widzieć tego okrutnego świata na trzeźwo.
Za oknem zauważam Cashe'a, który dostaje nożem w ramię, które oplecione zostaje ciemną krwią. Drugi napastnik ostrzem broni wydłubuje oczy tego nędznego chłopaka. Na mój rozkaz młodzieńcy zestrzeliwują napastników, którzy uderzają z hukiem o ziemię.
Pamiętaj, że nawet kiedy umrę, zawsze będę przy Tobie. A teraz nadchodzę i wystawiam dzielnie pierś, biorę w dłoń broń i idę walczyć.
Susan
Ktoś zbuduje mur Potem rozbije go kulą armatnią Kogoś, kto w jakiś sposób zdobył broń Zdecyduje, kogo nie możesz a kogo możesz kochać
Łzy mimowolnie napływają mi do oczu. Dzisiaj pochowaliśmy trzydzieści dwie osoby. Rekord tego miesiąca. Dowiaduję się, że jeden z moich braci nie żyje. Akurat rozcinam ubranie jakiegoś żołnierza. Kusi mnie by „przez przypadek" wbić sobie ten nóż w rękę. Ale kto będzie opiekował się Lilli? Jestem dla niej niczym druga matka. Nie wytrzymuję. Wstaję, muszę się przejść. W szafce za opatrunkami znajduje się spirytus. Tak! Tego mi trzeba. Otwieram szklaną butelkę i piję.
Ciecz smakuje okropnie.
Mimo to czuję, że nie mogę przestać. Niespodziewanie do namiotu wchodzi Rey.
Wyrywa mi alkohol i krzyczy, a ja upadam na ziemię.