Prolog

168 15 2
                                    

-Mamo naprawdę nie chcę tam jechać. Eva pewnie już wymyśla nowe sposoby, żeby mi utrudnić życie. -Dziewczynka z niechęcią wymalowaną na jej małej ślicznej buzi szła w kierunku samochodu obok swojej matki. Kobieta nie pokazywała tego córce jednak tak jak ona nie chciała jechać.

-Wiem skarbie...-Westchnęła na samą myśl, że i na nią czeka ,,Eva,,. Tylko, że dorosła i bardziej denerwująca.- Posiedzisz chwilę obok mnie, wypiję kawę i wrócimy. Szybko ci minie. -Uśmiechnęła się wesoło do córki. Poprawiła lekko synka, którego trzymała na biodrze. Ciężar dziecka dawał się jej słabym mięśniom w kość.

-Bella!- Dziecięcy krzyk dotarł do nich z sąsiedniego podjazdu. Wszyscy obrócili się w tamtą stronę sprawdzając kto z taką rozpaczą krzyknął.

-Peter!- Dziewczynka natychmiast pobiegła w jego stronę. Jej kitki podskakiwały w rytmie stawianych przez nią kroków. Sukienka lekko zadarła jej się do góry ukazując skrawek majtek jednak żadna z obecnych tam osób nie zareagowała na to w jakiś konkretny sposób.

Kobieta uśmiechnęła się lekko widząc chłopca sąsiadów jednak szybko ten uśmiech zmienił się w lekki grymas bólu, kiedy trzymany przez nią synek poruszył się niespokojnie na jej biodrze. Kobieta ruszyła w stronę samochodu zostawiając córkę z małym Petem. Czuła, że tak powinna zrobić. Mały dziecięcy romans mógłby nie zakwitnąć, gdyby ona tam stałą i napawała ich jeszcze większym stresem.

-Gdzie jedziesz? Wrócisz tu? -Chłopiec patrzył na małą Belle niczym na najpiękniejszą księżniczkę. Jego mały i cichy głosik w tym momencie był jeszcze cichszy niż zazwyczaj, a wymowa, z którą miał problem stałą się jeszcze gorsza do zrozumienia.

Małej Belli jednak to nie przeszkadzało. Patrzyła na niego tak samo oczarowana.

-Jadę do tej wiedźmy, o której ci mówiłam. -Odpowiedziała spokojnie jednak, aby pokazać chłopcu jak bardzo jej się to nie podoba skrzywiła się teatralnie.

-Ale wrócisz tu? Wrócisz, prawda?-Pytał dociekliwie a dziewczynka zaśmiała się z jego przejęcia. Pokiwała głową na znak potwierdzenia. Jej już nie takie małe kitki zatrząsały się.

Kiedy kobieta zapięła w foteliku swojego małego synka odwróciła głowę w stronę dwójki rozmawiających dzieci. Nie chciała im przerywać. Wiedziała, ile radości chłopczyk wnosi do życia jej małej Belli. Ruszyła więc pewnym krokiem do domu, aby zawołać męża. Im szybciej się tam pojawią tym szybciej wrócą.

W połowie drogi z domu obok wybiegła starsza kobieta.

-Peter! Wielkie Nieba... Ja cię szukam, wołam a ciebie nigdzie nie ma.

Melanie uśmiechnęła się widząc swoją sąsiadkę.

-Dzień dobry May!- Krzyknęła do niej i zmieniając kierunek swojej podróży poszła w stronę trójki osób.

-Ciociu..-Jęknął Peter w reakcji na zachowanie starszej kobiety. Na jego policzkach pojawił się intensywny rumieniec. Uśmiech zmienił się w lekki grymas a włosy zaczęły mu wpadać do oczu przez tarmoszącą je kobietę. Mimo iż ledwo widział coś z pod kurtyny opadniętych włosów wzrok mimo wszystko miał jednak skierowany w stronę Belli.

Melanie mogła przysiąc, że gdzieś już te iskierki w oczach widziała.

-May na Boga! Daj chłopakowi spokój nie widzisz, że tu miała miejsce poważna rozmowa? - Z budynku obok wyszedł starszy mężczyzna, który zauważając Melanie uprzejmie się schylił na powitanie.

Chłopczyk spojrzał znacząco na kobietę pełniącą od jakiegoś czasu rolę jego rodzicielki po czym odsunął się z Bellą w bok. Kobieta przewróciła oczami po czym przeniosła wzrok z chłopca na Melanie. W tym samym czasie podszedł do nich Ben, który uśmiechnął się w stronę młodszej z kobiet.

Pseudo Hero |Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz