Słonce powoli wstawało a razem z nim jakaś część mieszkańców Nowego Jorku.
Jedni wstają wypoczęci, gotowi do nowych wyzwań a jedni najchętniej zatłukliby szefa za to, że każe im tam szybko wstawać do pracy. Jedni jedzą śniadanie, wychodzą biegać a inni dopiero skończyli się myć.
Każdy ma inny sposób na spędzenie poranka.
Jedno trzeba przyznać wszystko aż krzyczało, że będzie to dobry, ciepły i słoneczny dzień.
Już teraz słońce przebijało się przez niezbyt szczelne żaluzje w pokoju młodej nastolatki. Współwłaścicielka małego mieszkania w tej niestety gorszej części miasta właśnie zaczęła się przebudzać, kiedy na jej twarzy spoczął mały promień słońca. Jej Budzik biologiczny niemal zgrał się idealnie z tym ustawionym na szafce nocnej.
Bella ociężale podniosłą się do pionu słysząc monotonny dźwięk urządzenia. Była wyspana jednak jeszcze trochę otępiała. Mimo to Wstała z łóżka i przeciągając się niczym rasowy kot podeszła do szafy.
Budzik zawsze był ustawiony w ten sposób, żeby nie mogła pozwolić sobie na jakąkolwiek chwilę zawahania i zostanie w łóżku. Miała tylko pół godziny na ogarnięcie się, zjedzenie śniadania i wyjście z domu na przystanek. Od lat stosowała tą taktykę i w ostatecznym rozrachunku dziewczyna nie może narzekać na rezultaty. Nigdy się nie spóźniła na zajęcia ani też nie była Bóg wie jak szybko w szkole.
Bella wyjęła z szafy ubrania po czym prawie jak zmęczone dziecko, które ciągnie misia po ziemi poszła do łazienki wziąć pobudzający prysznic.
Nie tak daleko od niej spał chłopak, który każdą noc spędzał na mieście.
I mimo że pewnie przez myśl każdego przeszło określenie: ,,Party Boy'' bądź ,,Podrywacz'', chłopak nie spędzał tych chwil z przyjaciółmi ani chociażby z dziewczyną. Jednakże Od jakiegoś czasu marzył o tym, aby tak właśnie było.
Chciał spędzać cały czas ze sowimi przyjaciółmi. Chciał zobaczyć czym smakuje ta cudowna miłość, czym rozczarowanie, czym zazdrość a czym podniecenie.
Chciał przypomnieć sobie czym smakuje życie normalnego nastolatka. Pić w każdą weekendową imprezę. Jeździć ze znajomymi na plaże i grać tam w siatkówkę czy też piłkę nożną.
Chciał zapraszać dziewczynę do kina czy na piknik. Bawić się jej włosami. Opowiadać sobie nawzajem historię z życia. Pocieszać. Całować. Kochać. Zazdrościć. Nienawidzić.
Zamiast tego latał na pajęczynie przyczepionej do różnych budynków w Queens. Słuchał policyjnego radia i bazował na wiedzy z pajęczego zmysłu. Jednak Chłopak robił to ubrany zawsze w charakterystyczny i dobrze znany nowojorskim mieszkańcom czerwono czarny strój - Strój, w którym ratował nieznanych mu ludzi.
Czasami chciałby uratować sam siebie. Przed zmęczeniem, przed strachem, przed bólem.
Młody chłopak żył w ciągłym strachu i nic nie wskazywało na to, żeby miało się to kiedykolwiek zmienić.
Bał się nie o siebie a o bliskich. Bliskich którzy niestety ograniczali się do jego ukochanej cioci May oraz Harry'ego. Stracił możliwość bycia normalnym nastolatkiem na rzecz ratowania życia innych osób.Co gorsza Nie każdy darzył go chociażby szacunkiem a nie mówiąc tu o uwielbieniu, o którym myślał po pierwszej swojej poważnej akcji. Zamiast miłości mieszkańców spotykał się ze strasznymi opiniami. Wszystko jednak cichło. Cichło, kiedy jakiś wariat zaczyna swój atak, kiedy jakiś stwór trafia na główną ulicę. Cichnie, kiedy pojawia się On. Wybawiciel, który wciąż uparcie niczym osioł ratuje ludzi, którzy najchętniej wsadziliby go do więzienia.
CZYTASZ
Pseudo Hero |Peter Parker
Fanfic,, Spider-man znów ratuje mieszkańców Nowego Yorku ! ,, ,, Niesamowity wyczyn miejscowego Bohatera! ,, ,, Grupa dzieci uratowana dzięki Spider-manowi. ,, ...