Rozdział 30 - "Airplane"

330 42 26
                                    

Od samego rana uśmiechaliśmy się do siebie częściej niż zwykle. W pewnym momencie nawet zaczęłam zerkać pod nogi, aby tylko uniknąć peszącego mnie spojrzenia Joona. Mężczyzna próbował się pakować, krążąc po naszych wynajętych pokojach hotelowych. A ja chodziłam za nim, podnosząc jego rzeczy, które nieświadomie omijał.

Do Seulu lecieliśmy liniami Korean Air, a Nam uparł się, abyśmy tym razem wzięli najdroższe bilety w pierwszej klasie. Zrobiłam się zielona na twarzy, kiedy zauważyłam ile zapłacił odbierając bilety. 32 tysiące złotych to było dużo za dużo jak na moją słabą, zwyczajną głowę. Za takie pieniądze można przecież było przeżyć nawet rok, jak nie dłużej. Zamiast się cieszyć, poczucie winy ściskało mnie w żołądku.

Na górnym pokładzie samolotu zostaliśmy poprowadzeni przez uroczą stewardessę do kabiny, która wyglądała jak mini salon w pieruńsko drogim apartamencie. Znajdowały się tu dwa rozkładane fotele ze skóry, barek, dywan oraz mięciutkie kocyki. Przed nami wisiał ogromny czterdziestocalowy ekran na którym można było oglądać filmy z pokaźnej biblioteki. Byłam zaszokowana przepychem i tym jakie wrażenie robiło na mnie to miejsce. Jednak chyba najbardziej ucieszył mnie fakt, że mogliśmy zamknąć drzwi w ściance działowej i nikt nie mógł nam przeszkadzać.

Na srebrnej tacce z przekąską i wilgotnym ręcznikiem do obmycia rąk Namjoon znalazł kopertę zaadresowaną do niego, w której znajdował się list powitalny, podpisany ręcznie przez samego kapitana. Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o człowieku, który miał dość roboty za sterami a również był zmuszany do stawiania autografu na zapewne wielu kartkach.

Byłam przerażona lotem, więc pozwoliłam Moniemu usiąść przy oknie, samej wybierając miejsce przy ścianie. Dawało mi to złudne uczucie bezpieczeństwa, kiedy tylko nie widziałam kątem oka wszystkiego, co działo się za oknem.

Mężczyzna rozłożył swoje klamoty i wyciągnął się na fotelu. Pochyliłam się nad nim, próbując sięgnąć do koszyka z owocami, które stały na stoliku pod oknem. Przewidział mój zamiar i wyciągnął swoją długa rękę, podając mi go.

- Wystarczyło poprosić...

- Dzięki, jestem rozkojarzona... ze strachu.

- Widzę... - przełożył rękę za moją głowę i nagle przyciągając mnie do siebie, przytulił mocno. - Nie bój się, ja tu jestem!

To, co wyszło z moich ust było czymś z rodzaju nerwowego śmiechu połączonego z parskaniem.

- A co ty niby zrobisz, kiedy będziemy spadać?

- Zacznę cię całować, żeby nasza śmierć była choć odrobinę przyjemna! - odpowiedział dumny ze swojego pomysłu, przekrzywiając lekko głowę w zalotnym geście.

- Jezu zboczeniec... - parsknęłam po raz kolejny i odsunęłam się od niego, udając że muszę wyjąć coś bardzo ważnego z mojej torebki.

Nie pamiętałam startu, topiąc się w marzeniach o byciu w zupełnie innym miejscu, przytulając zwinięty kocyk do siebie jak małe dziecko.

Przez jakiś czas Moni pracował na komputerze a ja siedziałam i słuchałam muzyki na słuchawkach. Moja miłość do k-popu była wielka, ale ostatnio nadwyrężyłam swój limit i teraz wsłuchiwałam się w utwory z polskich list przebojów, dziwiąc się jak zmieniła się rodzima strefa muzyczna od kiedy wyjechałam z kraju.

Blond stewardessa przyniosła nam obiad będący z rodzaju tych, które bardziej się ogląda niż się nim najada.

- Ciągle cię trzyma zdenerwowanie? - Namjoon zapytał wkładając do ust kawałek czegoś, co chyba miało być jakimś drogim rodzajem mięsa. Na małym talerzu obok stały dwa rodzaje kawioru i jakieś liście z czerwoną polewą.

Your arms, your warmth, your heart...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz