Rzuciłam walizkę na hotelowe łóżko i rozsunęłam czerwone zasłony. Do pokoju wpadły ciepłe promienie słońca.
Od razu lepiej.
Usiadłam w czarnym fotelu stojącym pod ścianą i zamknęłam oczy.
To już czwarty kraj w tym miesiącu, a w tym roku to już nawet nie wiedziałam który. Nie pamiętałam już, kiedy ostatnio spałam we własnym łóżku.
Dlaczego tak dużo podróżowałam?
Musiałam go znaleźć...tego jednego, jedynego człowieka na świecie, dla którego moja egzystencja nabierze sensu, bo po co być aniołem stróżem skoro nie ma się nim dla kogo być?
Przypomniałam sobie swoją rozmowę z Alfą:
- Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć kto to? Przecież to wiesz, w końcu jesteś bogiem. Po co karzesz mi się włóczyć po całym świecie?
- Każdy stróż szuka sobie człowieka sam i koniec kropka, zawsze tak było, jest i będzie. Co ty sobie myślisz, że ja jestem jakimś punktem informacji? Mam cały świat do ogarnięcia więc łaskawie nie zawracaj mi gitary takimi pierdołami dobra?
- No weź...skąd ja będę w ogóle wiedziała, że to ten i, że w dobrym państwie albo nawet na dobrym kontynencie go szukam?
- Po prostu będziesz wiedziała, zaufaj mi.
I miał rację. Do tej pory ciągle czułam, że szukam w złym miejscu, jednak gdy dotarłam do Azji, odniosłam wrażenie, że coś się zmieniło i że jestem troszeczkę bliżej odnalezienia swojego celu. Na początku, po tylu nieudanych próbach nie chciałam w to wierzyć, ale z czasem odczuwałam to coraz silniej, aż w końcu trafiłam tu, do Korei południowej. Byłam niemal pewna, że ta osoba jest gdzieś tuż za rogiem, ale teraz nie zamierzałam jej szukać. Jedyne czego chciałam to wreszcie odpocząć.
Rzuciłam się na łóżko i chciałam uciąć sobie drzemkę, ale burczenie w brzuchu mi na to nie pozwoliło, więc wstałam, wzięłam z walizki jakieś czyste ubrania i zaspana poszłam do łazienki trochę się ogarnąć.
Przebrałam się, przeczesałam swoje jasne włosy szczotką i związałam w wysoki kucyk. Wyprostowałam jeszcze zmierzwioną grzywkę i poprawiłam makijaż, po czym poszłam po portfel, wsadziłam go do torebki i wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Opuściłam hotel i ruszyłam przed siebie ulicą, w międzyczasie wtykając sobie słuchawki w uszy i puszczając pierwszą lepszą piosenkę. Postanowiłam umilić sobie drogę, używając jednej ze swoich anielskich zdolności, a mianowicie umiejętności widzenia ludzkich dusz. Lubiłam to robić, bo dzięki temu można było się dowiedzieć, jaka jest dana osoba. Dusze najgorszych osobników były krwisto czerwone. Im lepszą osobą się było, tym jaśniejszą duszę się posiadało, ale tylko aniołowie i sam Alfa byli duchami białymi jak śnieg, a w ludzkiej postaci mieli właśnie taką duszę. Złe dusze były łatwym celem dla upadłych, jednak to te dobre najbardziej ich kusiły, bo to właśnie ich pochłonięcie dawało najwięcej siły. Zadaniem stróży była obrona ludzi przed upadłymi, ponieważ gdy dusza człowieka zostanie pochłonięta, staje się on jak puste pudełko. Zostaje trupem w świecie żywych, aż w końcu naprawdę umiera, bo ciało bez ducha nie jest w stanie przeżyć.
Gdy tak sobie szłam, zobaczyłam chyba wszystkie możliwe odcienie czerwieni i różu, a także stróżów o białych skrzydłach.
Nagle usłyszałam pisk opon z lewej strony. Jakiś facet wyszedł z samochodu i zaczął na mnie kląć i wymachiwać rękami. Okazało się, że stoję na środku ulicy. Szybko przeprosiłam, zeszłam z ulicy i weszłam do pierwszej lepszej restauracji. Usiadłam przy stoliku pod ścianą i chwyciłam za menu. Zamówiłam jedzenie i pozostało tylko czekać. Restauracja nie wyglądała na zbyt często uczęszczaną. Oprócz mnie była tu jeszcze tylko starsza kobieta ubrana cała w panterkę ze swoim wnuczkiem, który wyglądał na jakieś pięć lat i był cały umazany czekoladą z batonika, który jadł, jakieś dwie dziewczyny wyglądające na parę dobrych przyjaciółek i rudowłosy chłopak, który cały czas siedział z nosem w telefonie i miał przez to problem z trafieniem jedzeniem do ust.
Czekanie wkrótce mi się znudziło i z nudów zaczęłam dzielić serwetkę na warstwy. Wydawało mi się jakbym czekała wieki, a mój brzuch wołał o jedzonko coraz głośniej. Przycisnęłam do niego torebkę w nadziei, że chociaż trochę zagłuszy odgłos startującej rakiety wydobywający się z mojego wnętrza i nikt tego nie usłyszy. To chyba jednak nie pomogło, bo starsza pani poinformowała swojego podopiecznego, że prawdopodobnie zbliża się burza. Cóż...to było dość zawstydzające, ale postanowiłam nie dać poznać po sobie, że to ja jestem źródłem tych dziwacznych odgłosów i odwróciłam się w stronę okna, udając zainteresowanie tym, co znajduje się za nim. W szybie widziałam odbicie wnętrza restauracji. Jedna z przyjaciółek pożegnała się z drugą uściskiem i ruszyła w stronę wyjścia. Zaraz po niej wyszedł też rudowłosy, któremu jakimś cudem udało się zjeść bez upaprania wszystkiego naokoło. Gdy wstał, coś mignęło mi na stoliku, przy którym siedział. Odwróciłam się od okna, wstałam i podeszłam tam. Na blacie leżała para okularów przeciwsłonecznych w czarnej oprawie.
- Hej! Zostawiłeś ok...- zaczęłam, używając mojej anielskiej zdolności władania wieloma językami, ale za chłopakiem już zamknęły się drzwi. Niewiele myśląc, podniosłam przedmiot i wtedy to poczułam...
To było uczucie, jakbym trzymała cząstkę czegoś bardzo mi bliskiego...cząstkę osoby, której tak długo szukałam...
Niewiele myśląc, wybiegłam za nim.Wybacz brzuszku, musisz jeszcze poczekać.
Szedł wolno, ale dzieliła nas już spora odległość, a ja nie chciałam go zgubić, więc biegłam na złamanie karku.
- Ej tyyyy!!!- krzyczałam, ale mnie nie słyszał z powodu słuchawek w uszach.
Wszedł do piętrowego budynku niczego nieświadomy. Zaczął wchodzić po schodach a ja zaraz za nim. I wtedy moja stopa zahaczyła o stopień, a ja runęłam na ziemię, przy okazji gubiąc buta. Wstałam jak najszybciej, podniosłam swoją zgubę i chciałam biec dalej, ale chłopaka już nie było.Nosz choroba jasna...
Co zrobić?Po chwili namysłu postanowiłam zapukać do pierwszych lepszych drzwi. Otworzyła mi starsza kobieta.
-Tak?
- Em...Przepraszam, szukam chłopaka z rudymi włosami.Chyba gdzieś tu mieszka, zna go pani?
- Ach taaak, mieszka nade mną tylko piętro wyżej.
Miałam ochotę uścisnąć tę kobietę, ale w porę się opanowałam i tylko grzecznie podziękowałam. Kobieta zamknęła za mną drzwi, a ja wdrapałam się po schodach na kolejne piętro, zapukałam i czekałam uradowana, aż mój cel mi otworzy. Uśmiech jednak zszedł mi z twarzy, gdy zamiast niego drzwi otworzył jakiś ciemnowłosy osobnik wyglądający na kilka lat starszego, od tego, którego szukałam.
- Słucham?
- Eeeee...przepraszam, chyba pomyliłam mieszkania. Szukam rudego chłopaka, widziałam go, jak wchodził po schodach. Zostawił to...- powiedziałam, pokazując okulary nieznajomemu.
- Ach...dobrze trafiłaś, poczekaj chwilkę- odparł- Jimin ktoś do ciebie!
Po chwili drzwi w głębi korytarza otworzyły się z impetem i wypadł z nich mój przyszły podopieczny.
- O co chodzi? Spytał, wyciągając słuchawki z uszu.
- Ta pani ma sprawę do ciebie- odpowiedział drugi, wskazując na mnie ręką.
- Chciałam tylko to oddać. Zostawiłeś na stoliku- powiedziałam i podałam mu przedmiot.
Gdy nasze ręce się zetknęły, poczułam coś dziwnego... Odruchowo spojrzałam na jego duszę... Była biała jak śnieg, ale otaczała ją różowawa poświata. Oczy omal nie wyszły mi z orbit.
Jak to w ogóle możliwe? Przecież ktoś taki nie powinien istnieć! Chyba że...
O mój Boże...
CZYTASZ
Wings
Fanfiction- Ktoś cały czas mnie obserwuje. W dzień i w nocy czuję na sobie jego wzrok i zimny oddech na karku. Jest bardzo blisko... Otacza mnie ciemność... Co mam zrobić? Tak bardzo się boję... - Nie bój się. Ja również obserwuję cię w dzień i w nocy. Dopóki...